~~~~Perspektywa Pepper ~~~~
Ta... Poniedziałek, super. Jak mi się nie chce, a dziś jak na złość mój pierwszy dzień szkoły. Leżałam w łóżku i tak se myślałam jak to mi się nie chce iść do szkoły, gdy do mojego pokoju jak wicher wtargnął tata. I chyba jak nigdy dotąd był tak uśmiechnięty. Czy tylko ja nie jestem szczęśliwa z tego powodu, że idę do Akademii. Hahah.... ta nazwa jest bez sensu Akademia Jutra, kto w ogóle ją wymyślił...dobrze, że nie istnieje Akademia Księżniczek, no wtedy to bym jebła i nie wstała. Ok. Kto rano wstaje, ten się nie wysypia...czy jak to tam szło. Po 5 minutach wypełzłam z łóżka kierując się ku łazienki, tu też zwanej łaźni. No dobra czas się ogarnąć umyłam twarz, by nie było widać śpiochów, po skończonej czynności, czyli tak zwanej rannej toalety wróciłam do pokoju. Z szafki wyciągnęłam czerwone rurki i beżowy sweter z serduszkiem na środku całe szczęście, że tu nie trzeba nosić mundurków. Przysiadłam się do toaletki było dopiero 15 minut po 7, więc mam jeszcze czas. Nałożyłam krem korygujący niedoskonałości, pomalowałam rzęsy i eyelinerem namalowałam leciutkie kreski, by podkreślić i nadać gęstość rzęsą. Po doprowadzeniu się do stanu, w którym mogę pokazać się na oczy ludziom przypomniałam sobie o pierścieniu..co ja mogę z nim zrobić zaczęłam rozglądać się po pokoju, gdy mój wzrok przykuła mała maskotka-zawieszka. Bingo to jest to ! Już wiem co zrobię. Podeszłam do półki by wziąć maskotkę był to mały bialutki miś z serduszkiem. Wróciłam z nią do biurka, z szuflady wygrzebałam nożyczki i obcięłam mu łeb, znalazła także plastikową kulkę z automatu też po pierścionku, znalazłam też Magika (klej), wydłubałam trochę waty i wkleiłam połówki kulki do niej schowałam pierścień i przykręciłam głowę. Idealnie, Pep, ale ty jesteś genialna, teraz tylko trzeba spalić listę, ale na razie włożę ją do miśka. Po kończeniu dopięłam miśka do torebki, którą zawszę noszę przy sobie.
Viril: Kochanie ! Śniadanie już na stole schodzisz ?
Pepper: Już idę !
Virgil: Gotowa na dzień w szkolę ?
Pepper Jak powiem, że nie to będę mogła zostać w domu ?
Virgil: Nie ma takiej opcji, a teraz jedź śniadanie i jedziemy
Pepper: Nie jestem głodna, Kupie se drożdżówkę
Virgil: Jak tam chcesz. To jedziemy
Wyszliśmy z domu, gdzieś za dwadzieścia ósma i po kilku minutach już byłam w Akademii. Tata rzucił tylko jakiś tekst w stylu powodzenia i odjechał, a ja weszła do tego okropnego miejsca, gdzie mieli mnie czegoś nauczyć. Przy wejściu od razu znalazłam sekretariat. Zapukałam do drzwi i weszłam. Przywitała mnie młoda kobieta, wątpię by była dyrektorką, więc albo nauczycielka, albo sekretarka.
Sekretarka: Dzień dobry ty pewnie jesteś Virginia Patricia Potts zgadza się ?
Pepper Tak to ja w całej okazałości
Sekretarka: Super! Dyrektor Nara zaraz powinien się pojawić
Pepper: Dobrze, to ja mam poczekać na korytarzu ?
Sekretarka: Nie usiądź sobie tu. Może wody do picia. Dyrektor się trochę spóźni, więc nie będziesz od początku lekcji
Pepper: Nie dziękuję, a mogę wiedzieć co mam pierwsze ?
Sekretarka: Ty jesteś klasa 1C, więc ma pierwszą masz fizykę, zaraz skseruję ci plan lekcji
Pepper: Dziękuję, a dyrektor nie musi się spieszyć, nie lubię fizyki
Sekretarka: Jak chyba prawie każdy uczeń w tej szkolę
Pepper: A istnieje taki ktoś kto lubi fizykę ?
Naszą miłą pogawędkę przerwał zdyszany dyrektor, który nie zwracając a nic innego uwagi. Dał mi gest ręką, żebym weszła do jego gabinetu. Wyjaśnił mi zasady bezpieczeństwa i te inne duperele po czym skierowaliśmy się w stronę sali fizycznej, gdzie jak nazwa wskazuje odbywają się lekcje fizyki. Dotarliśmy pod salę 220, z której było słychać jak ktoś dawał wykład na temat pól magnetycznych, na pewno to nie był nauczyciel tylko jakiś uczeń, ale...zaraz, zaraz ja znam ten głos. Tak ja doskonale znam ten głos to przecież głos Iron Mana, który pokłócił się z modulatorem głosu, albo i z całą zbroją. Dyrektor otworzył drzwi i wszedł pierwszy, a ja zaraz zanim i co zgadłam przy tablicy stał chłopak, który jest Iron Manem, uśmiechnął się o mnie o ja odwzajemniłam. nauczyciel kazał mu wrócić do ławki, która była w rzędzie przy, którym stałam.
Tony: Znowu się spotykamy
Pepper: Na to wygląda
Prof. Klein: Panie Anthony Stark, do ławki już !
Tony: No przecież idę, idę
Dyrektor Nara: Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam w prowadzeniu lekcji, ale chciałbym przedstawić wam nową uczennicę. Oto Virginia Patricia Potts, od dzisiaj wasza nowa koleżanka.
Pepper: Hejka
Prof. Klein: Dobrze panno Potts usiądź dziś koło panny Stane, a od kolejnej lekcji będziesz mogła już zmienić miejsce
Pepper: Dobrze, a która to panna Stane ?
Dyrektor Nara: Ta blondynka w środkowym rzędzie, obok pana Starka, który jak zauważyłem panią zna i oprowadzi pannę po Akademii, bo ja mam dużo spraw do załatwienia. Zgadza się panie Stark
Tony: Z miłą chęcią oprowadzę pannę Potts po akademii
Dyrektor Nara wyszedł z klasy, a ja udałam się do wyznaczonego mi miejsca czyli koło panny Stane, chciałam, być miła i gdy siadłam przy niej podałam jej rękę i chciałam powiedzieć "Hej nazywam się Pepper" ledwo wypowiedziałam Hej, a ona burkła i odwróciła się w stronę Anthonego i coś mówiła do niego słodziutkim głosem, od którego zaczęło przewracać mi się w jelitach. Po skończonej lekcji fizyki, musiałam znaleźć swoją szafkę C11, ale miałam ułatwione zadanie, bo miałam przewodnika, którego gdzieś mi wcięło jak się pakowałam. No nic trzeba se poradzić samej. Zamyślona wychodziłam z klasy, gdy przed oczami wyskoczyła mi blondyna
Whitney: Tony jest mój ! I masz się trzymać od niego z daleka
Pepper: Ale my się nawet nie znamy. On mnie ma tylko oprowadzić po szkolę
Whitney: To czemu się ta na ciebie patrzy ?
Pepper: Jak patrzy nie rozumiem ?
Tony: Whitney zostaw ją w spokoju. Chodź ze mną Virginio
Pepper: Ok. Idę
Rozeszliśmy się w dwie różne strony, a ja nadal byłam pogrążona w myślach, a szczególnie przy śnie i jakim cudem pierścień ze snu jest prawdziwy. Z zamyśleń wyrwał mnie o głowę wyższy brunet.
Tony: Jaki masz numer szafki ?
Pepper: YY.... Co ? A szafka C11
Tony: O super czyli mamy wszyscy razem ja mam C10, a Rhody C09. Virginio ?
Pepper: Nie mów mi Virginia, ja jestem Pepper
Tony: Podoba mi się, chciałbym zapoznać cię z Rhodym, to ten ciemnoskóry przy szafce z książką od historii-to chyba jego jedyna miłość heh
Pepper: Hha na serio ?
Tony: Tak poświęca jej 24 na dobę
Pepper: Skąd to wiesz ?
Tony: Mieszkam z nim od czasu, gdy jego mama stała się moją prawną opiekunką. O! Rhody to jest Pepper, Pepper to jest Rhody
Pepper,James: Cześć
James: Idziemy na dach, teraz mamy wolne, chyba że ty Pepper masz jakieś zajęcia ?
Pepper: Nie, na nic się jeszcze nie zapisałam, a angielski ma ta druga grupa jak mi wiadomo
Tony: No to na dach chyba jesteśmy jedyni, bo reszta w tym czasie jest w sklepiku, albo na boisku więc możemy porozmawiać
Pepper: A niby o czym nie możemy przy innych rozmawiać, przecież każdy gada o czym chce
Tony: Ale nie każdy wie, że jestem Iron Manem. Poznałaś mój sekret, więc po lekcjach chciałbym ci cos pokazać. Ale na razie tylko ja i Rhody znamy te miejsce, więc ufamy ci, że nikomu nie powiesz
Pepper: Przecież obiecałam, a ja obietnic nie łamie
Chłopaki coś omawiali, a ja usiadłam na murku i znowu pogrążyłam się w myślach nie tylko o śnie, Makluanach, Mandarynie i całym tym przeznaczeniu, myślałam czy mogę im zaufać skoro oni zaufali mi. Zadzwonił dzwonek, czeka mnie 45 minut siedzenia. Zauważyłam, że Rhody zniknął a do mnie podszedł Tony.
Tony: Nie przejmuj się Whitney, to zwykła zouza
Pepper: A ja myślałam że twoja dziewczyna ?
Tony: Nie to już czas przeszły. Zerwaliśmy, bo okazała się jak już wspomniałem zouzą
Ta... Poniedziałek, super. Jak mi się nie chce, a dziś jak na złość mój pierwszy dzień szkoły. Leżałam w łóżku i tak se myślałam jak to mi się nie chce iść do szkoły, gdy do mojego pokoju jak wicher wtargnął tata. I chyba jak nigdy dotąd był tak uśmiechnięty. Czy tylko ja nie jestem szczęśliwa z tego powodu, że idę do Akademii. Hahah.... ta nazwa jest bez sensu Akademia Jutra, kto w ogóle ją wymyślił...dobrze, że nie istnieje Akademia Księżniczek, no wtedy to bym jebła i nie wstała. Ok. Kto rano wstaje, ten się nie wysypia...czy jak to tam szło. Po 5 minutach wypełzłam z łóżka kierując się ku łazienki, tu też zwanej łaźni. No dobra czas się ogarnąć umyłam twarz, by nie było widać śpiochów, po skończonej czynności, czyli tak zwanej rannej toalety wróciłam do pokoju. Z szafki wyciągnęłam czerwone rurki i beżowy sweter z serduszkiem na środku całe szczęście, że tu nie trzeba nosić mundurków. Przysiadłam się do toaletki było dopiero 15 minut po 7, więc mam jeszcze czas. Nałożyłam krem korygujący niedoskonałości, pomalowałam rzęsy i eyelinerem namalowałam leciutkie kreski, by podkreślić i nadać gęstość rzęsą. Po doprowadzeniu się do stanu, w którym mogę pokazać się na oczy ludziom przypomniałam sobie o pierścieniu..co ja mogę z nim zrobić zaczęłam rozglądać się po pokoju, gdy mój wzrok przykuła mała maskotka-zawieszka. Bingo to jest to ! Już wiem co zrobię. Podeszłam do półki by wziąć maskotkę był to mały bialutki miś z serduszkiem. Wróciłam z nią do biurka, z szuflady wygrzebałam nożyczki i obcięłam mu łeb, znalazła także plastikową kulkę z automatu też po pierścionku, znalazłam też Magika (klej), wydłubałam trochę waty i wkleiłam połówki kulki do niej schowałam pierścień i przykręciłam głowę. Idealnie, Pep, ale ty jesteś genialna, teraz tylko trzeba spalić listę, ale na razie włożę ją do miśka. Po kończeniu dopięłam miśka do torebki, którą zawszę noszę przy sobie.
Viril: Kochanie ! Śniadanie już na stole schodzisz ?
Pepper: Już idę !
Virgil: Gotowa na dzień w szkolę ?
Pepper Jak powiem, że nie to będę mogła zostać w domu ?
Virgil: Nie ma takiej opcji, a teraz jedź śniadanie i jedziemy
Pepper: Nie jestem głodna, Kupie se drożdżówkę
Virgil: Jak tam chcesz. To jedziemy
Wyszliśmy z domu, gdzieś za dwadzieścia ósma i po kilku minutach już byłam w Akademii. Tata rzucił tylko jakiś tekst w stylu powodzenia i odjechał, a ja weszła do tego okropnego miejsca, gdzie mieli mnie czegoś nauczyć. Przy wejściu od razu znalazłam sekretariat. Zapukałam do drzwi i weszłam. Przywitała mnie młoda kobieta, wątpię by była dyrektorką, więc albo nauczycielka, albo sekretarka.
Sekretarka: Dzień dobry ty pewnie jesteś Virginia Patricia Potts zgadza się ?
Pepper Tak to ja w całej okazałości
Sekretarka: Super! Dyrektor Nara zaraz powinien się pojawić
Pepper: Dobrze, to ja mam poczekać na korytarzu ?
Sekretarka: Nie usiądź sobie tu. Może wody do picia. Dyrektor się trochę spóźni, więc nie będziesz od początku lekcji
Pepper: Nie dziękuję, a mogę wiedzieć co mam pierwsze ?
Sekretarka: Ty jesteś klasa 1C, więc ma pierwszą masz fizykę, zaraz skseruję ci plan lekcji
Pepper: Dziękuję, a dyrektor nie musi się spieszyć, nie lubię fizyki
Sekretarka: Jak chyba prawie każdy uczeń w tej szkolę
Pepper: A istnieje taki ktoś kto lubi fizykę ?
Naszą miłą pogawędkę przerwał zdyszany dyrektor, który nie zwracając a nic innego uwagi. Dał mi gest ręką, żebym weszła do jego gabinetu. Wyjaśnił mi zasady bezpieczeństwa i te inne duperele po czym skierowaliśmy się w stronę sali fizycznej, gdzie jak nazwa wskazuje odbywają się lekcje fizyki. Dotarliśmy pod salę 220, z której było słychać jak ktoś dawał wykład na temat pól magnetycznych, na pewno to nie był nauczyciel tylko jakiś uczeń, ale...zaraz, zaraz ja znam ten głos. Tak ja doskonale znam ten głos to przecież głos Iron Mana, który pokłócił się z modulatorem głosu, albo i z całą zbroją. Dyrektor otworzył drzwi i wszedł pierwszy, a ja zaraz zanim i co zgadłam przy tablicy stał chłopak, który jest Iron Manem, uśmiechnął się o mnie o ja odwzajemniłam. nauczyciel kazał mu wrócić do ławki, która była w rzędzie przy, którym stałam.
Tony: Znowu się spotykamy
Pepper: Na to wygląda
Prof. Klein: Panie Anthony Stark, do ławki już !
Tony: No przecież idę, idę
Dyrektor Nara: Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam w prowadzeniu lekcji, ale chciałbym przedstawić wam nową uczennicę. Oto Virginia Patricia Potts, od dzisiaj wasza nowa koleżanka.
Pepper: Hejka
Prof. Klein: Dobrze panno Potts usiądź dziś koło panny Stane, a od kolejnej lekcji będziesz mogła już zmienić miejsce
Pepper: Dobrze, a która to panna Stane ?
Dyrektor Nara: Ta blondynka w środkowym rzędzie, obok pana Starka, który jak zauważyłem panią zna i oprowadzi pannę po Akademii, bo ja mam dużo spraw do załatwienia. Zgadza się panie Stark
Tony: Z miłą chęcią oprowadzę pannę Potts po akademii
Dyrektor Nara wyszedł z klasy, a ja udałam się do wyznaczonego mi miejsca czyli koło panny Stane, chciałam, być miła i gdy siadłam przy niej podałam jej rękę i chciałam powiedzieć "Hej nazywam się Pepper" ledwo wypowiedziałam Hej, a ona burkła i odwróciła się w stronę Anthonego i coś mówiła do niego słodziutkim głosem, od którego zaczęło przewracać mi się w jelitach. Po skończonej lekcji fizyki, musiałam znaleźć swoją szafkę C11, ale miałam ułatwione zadanie, bo miałam przewodnika, którego gdzieś mi wcięło jak się pakowałam. No nic trzeba se poradzić samej. Zamyślona wychodziłam z klasy, gdy przed oczami wyskoczyła mi blondyna
Whitney: Tony jest mój ! I masz się trzymać od niego z daleka
Pepper: Ale my się nawet nie znamy. On mnie ma tylko oprowadzić po szkolę
Whitney: To czemu się ta na ciebie patrzy ?
Pepper: Jak patrzy nie rozumiem ?
Tony: Whitney zostaw ją w spokoju. Chodź ze mną Virginio
Pepper: Ok. Idę
Rozeszliśmy się w dwie różne strony, a ja nadal byłam pogrążona w myślach, a szczególnie przy śnie i jakim cudem pierścień ze snu jest prawdziwy. Z zamyśleń wyrwał mnie o głowę wyższy brunet.
Tony: Jaki masz numer szafki ?
Pepper: YY.... Co ? A szafka C11
Tony: O super czyli mamy wszyscy razem ja mam C10, a Rhody C09. Virginio ?
Pepper: Nie mów mi Virginia, ja jestem Pepper
Tony: Podoba mi się, chciałbym zapoznać cię z Rhodym, to ten ciemnoskóry przy szafce z książką od historii-to chyba jego jedyna miłość heh
Pepper: Hha na serio ?
Tony: Tak poświęca jej 24 na dobę
Pepper: Skąd to wiesz ?
Tony: Mieszkam z nim od czasu, gdy jego mama stała się moją prawną opiekunką. O! Rhody to jest Pepper, Pepper to jest Rhody
Pepper,James: Cześć
James: Idziemy na dach, teraz mamy wolne, chyba że ty Pepper masz jakieś zajęcia ?
Pepper: Nie, na nic się jeszcze nie zapisałam, a angielski ma ta druga grupa jak mi wiadomo
Tony: No to na dach chyba jesteśmy jedyni, bo reszta w tym czasie jest w sklepiku, albo na boisku więc możemy porozmawiać
Pepper: A niby o czym nie możemy przy innych rozmawiać, przecież każdy gada o czym chce
Tony: Ale nie każdy wie, że jestem Iron Manem. Poznałaś mój sekret, więc po lekcjach chciałbym ci cos pokazać. Ale na razie tylko ja i Rhody znamy te miejsce, więc ufamy ci, że nikomu nie powiesz
Pepper: Przecież obiecałam, a ja obietnic nie łamie
Chłopaki coś omawiali, a ja usiadłam na murku i znowu pogrążyłam się w myślach nie tylko o śnie, Makluanach, Mandarynie i całym tym przeznaczeniu, myślałam czy mogę im zaufać skoro oni zaufali mi. Zadzwonił dzwonek, czeka mnie 45 minut siedzenia. Zauważyłam, że Rhody zniknął a do mnie podszedł Tony.
Tony: Nie przejmuj się Whitney, to zwykła zouza
Pepper: A ja myślałam że twoja dziewczyna ?
Tony: Nie to już czas przeszły. Zerwaliśmy, bo okazała się jak już wspomniałem zouzą
No jak możesz. Takie krótkie. Tak się fajnie rozkręciłaś, że wszystko fajnie,a Whitney spaliłabym żywcem :D Buahahaha! Nie zna zasady o Pepperony? Oj! Będzie miała do czynienia ze mną. A gdzie Rhodey zniknął? Myślałam, że to Tony się urwie z lekcji. Nasz trójca się poznała. Super notka,a pomysł z miśkiem genialny. Czekam na nexta, tylko nie każ za długo czekać, bo to jest agonia. Katari życzy weny :)
OdpowiedzUsuńOjejciu ^^ Ile mnie ominęło :)
OdpowiedzUsuńSame przyjemności mi sprawia czytanie twojego bloga. Fajne dialogi, bohaterowie też no i fabuła ciekawa. Ach ta Pepper ;) po prostu laska poprawia mi humor hahahaha :)
Czekam na nexta
Jak masz czas to wpadaj do mnie