Muzyka

czwartek, 22 października 2015

One shot 2 kontynuacja 1






~~~~Perspektywa Pepper ~~~~



Znalezienie Randyego zajęło mi dosłownie 3 minuty, błąkał się gdzieś koło sali biologicznej, dziwne bo dziś nie mamy biologii i w tej chwili mamy wolne. Grupa 2 miała angielski, a jam mam szczęście, bo jestem w 1, razem z Tonym i od dziś z Randym, a biedny Rhody musi siedzieć i słuchać pani. Oj biedny, biedny, a z resztą od kiedy ja się nim przejmuje. Pff... Sam jest sobie winien, cza było się tak dobrze uczyć z angielskiego. Nie



Pepper: Hej ! Randy ! idziesz ze mną na dach, mamy teraz wolną godzinę



Randy: Okejka



Pepper: Tonego już poznałeś, więc musimy się śpieszyć byś poznał Rhodyego



Randy: Dobra, Rhody to też przezwisko tak ? Fajnie, że chcesz poznać mnie ze swoimi przyjaciółmi



Pepper: Nie ma sprawy. Naprawdę Rhody to James Rhods, jego mama jest prawniczką, więc nie radzę z nim zadzierać



Randy: Dzięki za ostrzeżenie



Wchodziliśmy po schodach, gdy jakiś baran z starszej klasy pociągnął mi z bara i  straciłam równowagę. W locie poczułam, że ktoś mnie złapał tym kimś był mój towarzysz Randy.



Randy: Aty gdzie się wybierasz ?



Pepper: Dzdzdz.. Dzięki Randy



Randy: Nie ma za co, jak bym mógł pozwolić, żeby coś ci się stało. Czeba uważać



Pepper: Czy ty minie podrywasz?



Randy: Ja, jak bym śmiał



Pepper: Okej. A ten upadek skończyłby się tylko kilkoma siniakami



Randy: Ale uniknęłaś ich



Pepper: Nom, dobra idziemy, bo nie poznasz Rhodyego



Randy: Już idę



Otworzyłam drzwi i byliśmy na dachu Akademii. Nigdzie nie widziałam Rhodyego, pewnie dlatego, że siedzieli tam gdzie zawszę, czyli za kominem. Sprawdzanie miałam z głowy, bo było doskonale widać Tonego, chyba tłumaczył mu coś przy tym gestykulując rękami, wymachiwał nimi na wszystkie stony. Omal ze śmiechu nie pękłam, Randy gdy to zobaczył też zaczął się śmiać, aż go zgięło w pół. Ze łzami w oczach, oczywiście ze śmiechu, podeszliśmy do nich.



Pepper: Tony zapisz się do kółka teatralnego, świetnie gestykulujesz. Hahahahaha!!



Tony<zawstydzony>: Od kiedy tu jesteście?



Randy: Od około 5 minut, ale Pepper ma rację zapisz się do kółka teatralnego. Hahahaha



Tony: Ok, ale przestańcie się już ze mnie śmiać



Pepper, Randy: Ale my nie możemy



Pepper: To wyglądało komicznie!



Tony: Rhody?



James: Tak ?



Tony: Powiedz im coś !



James: Sorry wole nie podpadać rudej, skrzydeł nie mam, żeby latać



Tony: Ugh... Dzięki! Ja po prostu gadałem z Rhodym i mnie trochę poniosło



Randy: Trochę, chyba bardzo !!



Pepper: Dobra, dobra geniuszu. Po lekcjach idziecie ze mną i Radym do kawiarni ?



James: Mi pasuję, a tak w ogóle jestem James Rhods, ale dla przyjaciół Rhody



Randy: A ja po prosty Randy



James: Tony to idziesz z nami ?



Tony: No ja nie wiem mam dużo pracy



Randy: No nie daj się prosić. Zresztą jutro piątek, zdążysz odrobić lekcje



Tony: Nie chodzi mi o lekcje



Randy: Ok, nie wnikam w twój wolny czas, ale fajnie by było jak byś poszedł



Tony: Pójdę jak Pep poprosi



Pepper: Chyba śnisz



Tony: Ok..



Pepper: No dobra. Tony no proszę, fajnie będzie



Podeszłam do niego przymilając się do czasu aż się zgodził. Tak ma się urok osobisty. Gadaliśmy, aż do dzwonka, kiedy Rhody po dzwonku poszedł na lekcję, poszłam z nim, bo musiałam do toalety, bo zaraz chyba nie wytrzymam, miałam iść na tamtej przerwie, ale już dzwonek zadzwonił  i musiałam pędem wracać do klasy, jak bym mogła spóźnić się na kochaną fizykę. Dobra koniec tych rozmyśleń kiedy Pepper miała iść do kibla. Pięknie wszystkie kabiny zajęte.



~~~~Perspektywa Tony ~~~~



Pepper poszła do toalety, a ja zostałem sam na sam z tym całym Randym, nikogo oprócz nas na dachu nie było. Hymmm..... Dobra okazja by zepchnąć go z dachu... kusząca propozycja, ale nie. Postanowiłam podczas jej nie obecności i pogadać z nim po męsku.



Tony: Widzę, że ślinisz się na widok Pep



Randy: Ja, ja się nie ślinię



Tony: Nie wcale, tylko wodospad Niagara wypływa ci z ust



Randy: Aż tak to widać, że mi się aż tak podoba ?



Tony: Daruj sobie, Pep jest moja



Randy: Nie, nie jest twoja, bo nawet ze sobą nie chodzicie



Tony: Jeszcze. Ale nie chcę się kłócić, chce tylko pogadać, siadaj. No nie bój się z dachu cię nie zepchnę, tylko pod\gadamy jak kolega z kolegą



Randy: Okay . To o czym chcesz ze mną pogadać ?



Tony: To ty jesteś tym całym ninją ??



Randy: Co ja ? nie, nie, coś ci się chyba pomieszało



Tony: Kłamać to ty nie umiesz



Randy: No dobra, ale jak się dowiedziałeś ?



Tony: Bez powodu geniuszem mnie nie nazywają



Pepper: O jak miło moi Przyjaciele wreszcie się dogadują



Pepper wróciła z toalety i poczochrała mnie po głowie po czym siadła między mną, a Randym i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, aż do dzwonka. Ostatnia lekcja WOS i do domu, no nie do końca do domu, bo idziemy do kawiarni, ale się cieszę, cieszę się z każdej chwili, którą mogę spędzić z Pep. Lekcja dłużyła mi się nie miłosiernie, a ten głąb, z którym gadałem nie dawno gadałem, podsiadł mnie i siadł z Pepper, więc skazany byłem na Happyego. Jest ! w końcu koniec lekcji, zebraliśmy się pod szkołą, czekaliśmy na Rhodyego, który musiał coś załatwić. Po pięciu minutach, szliśmy już w stronę kawiarni. Siadaliśmy w stoliku przy oknie, miejsca były czteroosobowe, znów miejsce koło Pep zajął Randy, więc siadłem na przeciwko niej, co z jednej strony było lepsze, bo mogłem na nią patrzyć, przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy podeszła do nas kelnerka i złożyliśmy zamówienie, po czym pan wyrywacz zajętych dziewczyn, zaczął opowiadać arcy ciekawą opowieść ze swojego życia, 30 minut później szliśmy przez park, ten palant kleił się do Pep. No nie ja zaraz nie wytrzymam



James: Tony, wszystko w porządku ?



Tony: Było by gdyby ten palant nie kleił się do Pep



James: Widzę, że ktoś tu jest zazdrosny. Wyluzuj nie ma z Tobą szans



Tony: Skąd wiesz ?



James: Widzę jak na ciebie patrzy, ona cię kocha



Tony: Na serio ?



James: No tak, taki geniusz, a nie widzi, że podoba się dziewczynie



Trochę się uspokoiłem, ale ten dupek dorwał kwiaty od sprzedawcy, który właśnie przechodził i podszedł z nimi do Pepper, która szukała czegoś w torebce



Randy: Piękne kwiaty, dla śliczniej dziewczyny



Pepper: O ! Randy nie musiałeś są piękne



O NIE !!!! Teraz już nie wytrzymałem. Podszedłem do tego podrywacza i z całej siły przywaliłem mu w ten jego durny ryj !



Pepper: Tony ! Co ty robisz ?!



Randy: Tak się bawimy



 ~~~~Perspektywa Pepper ~~~~



Nie mogłam zrozumieć co tu się dzieje. Tony przywalił Randyemu w twarz. Randy się wykurzył i to ostro z resztą jak Tony i oddał mu waląc pod oko. Oj zostanie ślad. Zaczęli bić się na samym środku parku, próbowałam ich rozdzielić, ale nic z tego, zostałam odepchnięta, aż upadłam na ziemię, chciałam spróbować jeszcze raz, ale powstrzymał mnie Rhody



James: Pepper daj spokój, bo jeszcze ci się coś stanie



Pepper: Oszalałeś ? Tony jest o wiele silniejszy od Randyego !



Bałam się, bo jeśli Tony coś zrobi Rendyemu to pójdzie siedzieć, a jak pójdzie siedzieć to nie wiem co ja zrobię, chyba oszaleje. Ja go kocham i nie zamierzam odwiedzać w więzieniu ani poprawczaku. Randy był już w opłakanym stanie, Tony miał tylko rozwalony łuk brwiowy, i kilka zadrapań oraz podpuchnięte oko, Randy ledwo stał na nogach, ale walczył dalej, gdy podbiegła jakaś dziewczyna.



Thresa: Randy ! Co ty do cholery wyprawiasz ?!



Randy: Theresa ?! Co ty tu robisz?



Theresa: Spokojnie Randy, choć ze mną



Randy: Dobrze



Randy upadł Tony chciał mu jeszcze poprawić, ale go powstrzymałam. Dziewczyna z tego co usłyszałam miała na imię Theresa, a więc Theresa wzięła Randyego pod pachę i odeszli.



Pepper: Boże, Tony jak ty wyglądasz



Tony: A jak mam wyglądać ?



Pepper: Jak siódme nieszczęście, choć do mnie trzeba coś z tobą zrobić



Tony: Aż tak źle ?



James: Stary masakrycznie, dobra wy idźcie, a ja załatwię Tonemu wymówkę dla mamy



Poszłam z Tonym w stronę mojego domu. Tata pewnie w pracy, więc nie zobaczy Tonego i nic nie powie Robercie. Doszliśmy do domu, otworzyłam drzwi i zaprowadziłam Tonego na sofę w salonie.



Pepper: Czekaj tu zaraz przyjdę



Tony: Nigdzie nie uciekam



Poszłam do kuchni po miskę, do której nalałam wody by zmyć krew z jego twarzy i oczywiście po apteczkę, żeby opatrzyć łuk, przydałby się jeszcze lud, ale w lodówce mam tylko groszek. No nic musi starczyć. Wróciłam do Tonego z potrzebnymi rzeczami. Zaczęłam omywać twarz, gdy zbliżałam się do oka, widziałam jak krzywi się z bólu choć robiłam to jak najdelikatniej. Zmyłam całą krew, po czym opatrzyłam łuk i podałam groszek.



Pepper: Gotowe ! Trzymaj groszek i trzymaj przy oku, bo będzie siniak



Tony: Dzięki



Pepper: Spoko a teraz mów co ci odbiło



Tony: Nikt oprócz mnie nie będzie kupować ci kwiatów



Pepper: Ale ty mi nie kupujesz kwiatów



Tony: To zacznę



Pepper: Skąd taka zmiana



Tony: No, bo....ja.....Cię Kocham
Tak Kocham Cię       

Pepper: O Tony ! ja ciebie też

Tony: Na prawdę ?

Pepper: Tak ! Ty mój wariacie !!

Tony odłożył groszek na stół i zaczął się do mnie zbliżać, a ja do niego. Nasze usta spotykały się, a mnie przeszył przyjemny dreszcz. Jak ja o tym marzyłam. Tony pogłębił pocałunek, a ja czułam jak rozpływam się w jego ramionach. To było cudowne, ale przerwał nam dźwięk kluczyka w drzwiach. No tak już dosyć późno tata skończył zmianę. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, a po chwili do salonu wszedł tata

Virgil: O cześć Tony, co ty tu robisz ?

Tony: Dobry wieczór panie Potts ja właśnie miałem wychodzić

Virgil: Co ci się stało

Pepper: Jakiś dzieciak rzucił w niego kamieniem i postanowiłam opatrzyć mu to

Virgil: Aha, dobrze, że to nic poważniejszego

Tony: No to ja idę. Dobranoc

Pepper: Czekaj odprowadzę cię

Virgil: Dobranoc

Odprowadziłam Tonego do drzwi

Pepper: No to do zobaczenia

Tony: Mam taką nadzieję

Uśmiechnął się łobuziarsko, a ja zamknęłam drzwi, żeby tata nie widział i pocałowałam go jeszcze raz

Pepper: No to pa

Tony: To do jutra. Przyjdę po ciecie

Pepper: Ok

Tony cmoknął mnie w policzek po czym odszedł w stronę swojego domu, patrzyłam do puki nie zniknął mi za zakrętem. Weszłam do domu i pobiegłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i z uśmiechem pod nimi usiadłam. Po kilku minutach poczęłam zmęczenie i poszłam spać. To najlepszy dzień w moim życiu

>>>>>>............<<<<<<
Koniec one shota, specjalnie dla Black Viv Randy dostał od Tonego, ale także chciałam jej podziękować za szablon. Czekam na waszą opinie, a wkrótce kolejny rozdział :).