Muzyka

piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 17 : Makluańska krew




~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Dziwnie się czułam, chyba znów odleciałam tak jak wtedy w szkole, tylko tym razem było inaczej, nie wiem ile jestem nie przytomna, ale zdaje mi się, że tamtym razem było to o wiele krócej. To zabrzmi nie logicznie nie wiedziałam co się dookoła dzieje, ale wiedziałam, tylko winnej formie, a skąd, miałam informatora, jeżeli myślicie, że słyszałam Rhodyego, pielęgniarkę czy też lekarkę to jesteście w błędzie, a jeśli myślicie, że to ten cały makluański jaszczur to macie rację, on był moim informatorem, dotychczas tylko go słyszałam, ale dziś dopiero go ujrzałam. Przez dwa dni byłam w tak jakby transie. Jaszczur mówił, że to ma mnie przygotowywać do jakieś wielkiej wojny między światami i z Mandarynem, powiedział mi, że wysłałam go do innego wymiaru, ale on z tam tond może się wydostać, ale nie za szybko, bo stracił pierścień teleportacji i że muszę go szybko zabrać, jak tylko wyjdę, podał mi miejsce, w który się znajduję. A teraz nauka z jaszczurem oko w oko.



Makluańczyk: Dobrze moje dziecko, informowałem cię co się dzieję, ale nie powiedziałem ci istotnej rzeczy



Pepper: A to niby czemu nie mogłeś mi powiedzieć ?



Makluańczyk: Bo musimy o tym pogadać, a w transie przygotowawczym nie mogłaś rozmawiać



Pepper: No to co było, aż tak ważnego, że nie mogłeś mi powiedzieć , tylko musimy to przedyskutować ?



Makluańczyk: Otóż jak już wiesz zasiałem w tobie smocze nasienie co oznacza, że masz makluańską krew



Pepper: No okey, ale dlaczego to takie ważne ?



Makluańczyk: Gdy ty byłaś w hibernacji, doktorka pobrała ci krew do badań, od razu mówię, że nie wyjdą dobrze przez zmienioną strukturę.



Pepper: I co w związku z tym mam zrobić ?



Makluańczyk : Do wyboru są dwa wyjścia, albo upozoruję twoją śmierć wyłączając u ciebie funkcje życiowe, ale osobiście nie jestem za tym



Pepper: A te drugie wyjście ? Bo chyba nie chcę być uważana za trupa



Makluańczyk: Powiesz wszystką prawdę lekarce, bo gdy będzie potrzebna ci pomoc, ktoś musi ci jaj udzielić



Pepper: Ta bo mi uwierzy, prędzej w psychiatryku mnie zamknie !



Makluańczyk: Dlatego przez hibernacje obudziłem jeden z twoich darów, wystarczy gdy w chwil, kiedy ci nie uwierzy złapiesz ją za rękę i popatrzysz głęboko w oczy. Ujrzy w nich prawdę, ja tego dopilnuję



Pepper: Dobra, czyli mam z nią pogadać !



Makluańczyk: To do zobaczenia moje dziecko. Pamiętaj lud makluan jest z tobą



I tymi słowami wybudził mnie z transu, wiedziałam, że jestem w szpitalu, ale i tak byłam zdziwiona. Zaczęłam rozglądać się po sali,  której leżałam, miałam podpiętą kroplówkę i był środek nocy, ale na korytarzu świeciły się światła, nie słyszałam by ktoś chodził więc wyszłam z sali i kierowałam się w stronę barku, prze całą tą hibernację strasznie zgłodniałam.



~~~~Perspektywa Gena~~~~



Demony zaczęły krążyć po całym labiryncie już nie wiedziałem gdzie mam iść, miałem nadzieję, że  mnie nie zauważą, ale w ciągu kilku sekund okrążyły mnie, zamykając w czarnej kuli, muszę ją przełamać by się wydostać. Demony przechodzą także z wymiaru do wymiaru, czyli muszę iść w stronę, gdzie jest ich najwięcej, użyłem pierścienia ognia, udało się przełamałem demonowom uwięź i zacząłem szukać źródła skąd wylatują. Nie mało brakowało, przejście do drugiego wymiaru miałem tuż przed nosem, ale znów labirynt zmienił położenie, muszę rozszyfrować te zmiany, by dotrzeć do drugiego wymiaru, nie wytrzymałem strzeliłem chmurę kwasu, by zniszczyła ścianę, ale stało się odwrotnie chmura odbiła się od ściany labiryntu i wleciała we mnie, aktywowałem pole siłowe i chmura rozproszyła się. Zacząłem szukać spokojniejszego miejsca, ale także takiego bym mógł obserwować jak się zmienia. Obawiam się, że to może zająć mi więcej czasu niż na początku myślałem. Siadłem na najwyższym punkcie, którym znalazłem. Zauważyłem wcześniej, że układ zmienia się co pół godziny, ale nie wiedziałem w jakim schemacie i to muszę odkryć.



 ~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Powoli zacząłem się wybudzać z narkozy, w sali było ciemno, ledwo co widziałem, więc albo umarłem, albo jest środek nocy. Mam nadzieję, że to drugie, bo nie chcę jeszcze umierać. Usiadłem na łóżku, a światła na korytarzu trochę oświetlały salę, poczułem, że coś jest nie tak, a poza tym strasznie bolało mnie wokół implantu. Chciałem już wstać i iść do doktora Yinsena by dał mi coś na ten ból, gdy nagle coś przemknęło przez korytarz, a ja zauważyłem tylko cień, który szybko zniknął. Byłem ciekawy co to było, mam nadzieję, że żaden wróg nie wie, że tu jestem, bo z tego nic dobrego nie wyniknie. Odpiąłem się od kroplówki i kardiomonitora. Na palcach podszedłem do drwi, po cichu je otwierając, rozglądnąłem się czy nikt nie idzie. Droga wolna, poszedłem w stronę gdzie zniknął cień. Doszedłem za nim do toalet, cień wszedł do damskiej, więc to ona i pewnie jest pacjentką, lub pracownicą, nic tu po mnie, ale za nim wrócę pójdę sobie kupić coś na ząb. Doktor Yinsen jest  pewnie zajęty, więc nie będę mu przeszkadzać, poproszę o leki później. Wszedłem do pomieszczenia z maszynami, w której były różne przekąski, zimne i gorące napoje. Z kieszeni wygrzebałem drobne i wrzuciłem do maszyny wybierając kod, rogalik miał już wypaść, gdy zablokował się o szybę.



~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Gdy szłam do barku usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Na początku myślałam, że to moja chora wyobraźnia płata mi figle, ale gdy zobaczyłam cień za sobą, szybko weszłam do toalety. Kroki oddalały się, aż w końcu ich nie słyszałam i wyszłam z toalet zmierzając w wcześniej ustalony cel, czyli barek. Gdy byłam blisko usłyszałam jakieś hałasy dobiegające z pomieszczenia do którego właśnie zmierzałam. Powoli weszłam do środka, bałam się, że to jakiś bandyta co chce monety z maszyny. Odetchnęłam  z ulgą gdy ujrzałam Tonego, po pierwsze, że żył, a po drugie, że to nie bandyta. Podeszłam bliżej, a on siłował się z automatem, nie powiem ten widok był prze zabawny.



Pepper: Haha. Czekaj pomogę ci, mam w tym wprawę



Tony: O Pepper, co ty tu robisz ?



Pepper: Trzymaj. Nie wiem dopiero się obudziłam. A ty jak się czujesz ?



Tony:Dzięki. Ja dopiero też co wstałem. A gdzie Rhody ? Nie ma go z tobą ?



Pepper: Nie, za dużo to ja nie wiem o twojej operacji tu leżę



Tony: A tobie też coś zrobił ?



Pepper: Nie, nic mi nie zrobił po prostu. Nie ważne pogadamy o tym kiedy indziej.



Tony: Dlaczego ?



Pepper: Tony to nie jest na to miejsce i czas, jak z tond wyjdziemy to ci wszystko wyjaśnię



Tony: Okej, ale wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi i możesz na mnie liczyć



Pepper: Tak wiem, a ty na mnie. Tony



Tony: Tak Pepper ?



Pepper: Chyba zgubiłeś koszulkę



Tony: Hehe.....no chyba właśnie zgubiłem, bo nie wiem gdzie jest



Pepper: Oj Tony, Tony. Cieszę się, że żyjesz



Tony: Ja też



Z tego szczęścia miałam ochotę go przytulić, lecz nasz geniusz chyba umie czytać w myślach i zrobił to przede mną, tą chwilę przerwała nam doktorka, która chyba nie była zadowolona z tego, że w środku nocy tak głośno się zachowujemy.



Anna: Widzę panno Potts, że już się lepiej czujemy, zresztą pan też panie Stark, ale to nie oznacza, że musicie od razu budzić cały szpital.



Pepper Tony: Przepraszamy



Anna: Przeprosiny przyjęte, a teraz wracać do swoich sal



Pepper: Tylko kupię sobie wodę do picia



Anna: Dobra, rano powinny być panny wyniki badań krwi, będziemy musiały pogadać



Pepper: Tak, będziemy musiały pogadać. To dobranoc



Anna: Dobranoc.



Lekarka odeszła, wstukałam kod wody i gdy wypadła wzięłam ją i od razu odkręciłam, upijając łyk zauważyłam, że Tony jaszcze nie odszedł i patrzył na mnie wyczekującym wzrokiem, chyba jeszcze dziś będę musiała mu wszystko powiedzieć, ale Pepper Potts postanowiła udawać głupią blondynkę, która nie wie o co chodzi.



Pepper: Coś nie tak ?



Tony: Tak, mi nie chcesz nic powiedzieć, a z jakąś lekarką będziesz gadać ?



Pepper: Dobra, powiem ci wszystko, ale w miejscu gdzie nikt nas nie usłyszy



Tony: To może chodźmy do mojej sali, z tego co wiem to tylko ja leżę na sali po operacyjnej.



Pepper: To chodźmy



Tony objął mnie ramieniem i poszliśmy do jego sali. Gdy weszliśmy Tony siadł na łóżku w miejscu gdzie ma znajdować się głowa, a ja po turecku w miejscu nóg. Zaczęłam mu mówić o hibernacji i o mkluańskiej krwi i dlaczego muszę porozmawiać z lekarką, powiedziałam mu też, że wysłałam Mandaryna w inny wymiar i o tym,  że zgubił pierścień teleportacji, który musimy znaleźć jak wyjdziemy. Po tym wyznaniu płożyliśmy się koło siebie i zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się, a ja nawet nie wiem kiedy usnęłam.



~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Leżałem z Pepper i gadaliśmy, lecz gdy zadałem jej pytanie nie odpowiedziała, popatrzyłem na jej twarz. Zasnęła, ale ona słodko śpi.....Tony ogar to twoja przyjaciółka.... Przykryłem nas kołdrą i sam zasnąłem.



>>>>>.......<<<<<



Koniec rozdziału 17, mam nadzieję, że się podoba i  czekam na komentarze :)
Bardzo proszę o nie bo dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać :) Komentarze od anonimów także miło widziane. A zdjęcie przedstawia demony, które otoczyły Mandaryna.
Czekam także na pytania :)

Rozdział 23: Ósmy pierścień Makluan




~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Lecieliśmy około trzech godzin Pep spała, a ja chodziłem nerwowo po samolocie. Bałem się, że wypadek znów się powtórzy,że Mandaryn zaraz się pojawi, że znów stracę najbliższe mi osoby, że stracę Pepper, dla której warto żyć. Na początku próbowałem się uspokoić siedząc na miejscu i tłumacząc sobie, że Mandaryn jest w innym wymiarze, ale kto wie czy on nie wróci ? Poszedłem po wodę do picia i już nie wróciłem na miejsce zacząłem " latać " po samolocie. I chyba tym przebudziłem Pepper.


Pepper: Już dolecieliśmy ?


Tony: Nie, śpij. Wszystko jest dobrze


Pepper: To dlatego chodzisz jak wściekły po całym samolocie ?


 Tony: To wszystko po tym wypadku, boje się, że to może się powtórzyć


Powolnym krokiem podeszła do mnie i położyła ręce na ramionach, po czym przytuliła, a ja ją.


Pepper: Rozumiem i widzę, że w ogóle przez to oka nie zmrużyłeś


Tony: Aż tak to widać ?


Pepper: Wyglądasz jak zombie. Chodź


Podała mi swoją dłoń, a z naszych siedzeń wzięła poduszkę i koc po czym rozłożyła jedno z siedzeń z przodu i powiedziała bym się położył, a sama usiadła na siedzeniu za moją głową. Zaczęła bawić się moimi włosami. Po czym poczułem jej dłonie na twarzy, a na ustach jej usta.


Pepper: Prześpij się trochę


Tony: Ale...


Pepper: Proszę bez żadnych, ale będę cały czas przy tobie, obiecuję 


Zamknąłem oczy i czułem tylko jak mnie głaska i całe emocje jakie we mnie były jakby naglę opadły. Teraz wiedziałem, że mogę spokojnie zasnąć. Pepper przemieściła się i siadła obok mnie łapiąc mnie za rękę. Po kilku minutach zasnąłem miałem z początku fajny sen, który z czasem zmienił się w koszmar. Leciałem z Pepper na wakacje do Włoch wszystko było dobrze, rozmawiałem przez telefon z Rhodeym, który tam się przeprowadził i miał odebrać nas z lotniska. Pepper poszła na tył samolotu by przygotować się do lądowania, gdy znów ten oślepiający błysk, warkot gasnącego silnika i wybuch. Zdążyłem założyć zbroję i biec w stronę Pepper, ale nie było jej tam. Samolot zaczął płonąć i spadać, a ja nadal nie mogłem jej znaleźć. Spostrzegłem jak coś spada i to była ona, Jak najszybciej zerwałem się do lotu, ale nie mogłem jej dogonić. Leżała już na ziemi i nie żyła, pozwoliłem jej zginąć....
Ze snu wybudziła mnie Pepper, która siedziała obok, a Rhodey stał nade mną


Pepper: Tony ! Obudź się ! Jestem tu, nic się nie dzieje !


James: Tony to tylko zły sen


Tony: Pepper ?!


Pepper : Tak, jestem tu


Odetchnąłem z ulgą, że wszyscy jesteśmy bezpieczni za pół godziny powinniśmy wylądować. Rhodey poszedł do toalety, a ja zostałem z Pepper. Jej twarzy nie opuszczał wyraz troski, przytuliłem ją by się trochę rozweseliła.


Pepper: Tony martwię się o Ciebie, nie chcę by stała ci się krzywda


Tony: Ja też się o Ciebie martwię, nawet nie wiesz jaki miałem okropny sen


Pepper: Na szczęście to tylko sen. A co z Rhodeym powiemy mu o nas ?


Tony: Jak on powie nam o Olivi


Pepper: Heh sam z siebie chyba tego nie powie


Tony: Ja już zadbam o to by powiedział


Wylądowaliśmy w stanie Montana teraz wystarczy znaleźć świątynie makluan. Zatrzymaliśmy pierwszą taksówkę jaką zobaczyliśmy i pojechaliśmy za miasto. Na miejscu zastaliśmy podmokły teren, z którego ziem wysunęła się świątynia. Ostrożnie weszliśmy do środka pacząc pod nogi by nie uruchomić żadnej pułapki. Doszliśmy do komnaty, w której znajdował się pierścień był on w ustach strażnika. Podszedłem do strażnika i wyciągnąłem pierścień tym samym aktywując test. Grim Reaper wziął do ręki kosę a ja z Rhodey założyliśmy zbroję.


Tony: Pepper schowaj się gdzieś, a ja z Rhodeym zdamy test


Pepper: Pomogę wam


Tony: To zbyt niebezpieczne, a do tego pallad w twoich pierścieniach


Reaper: Czy jesteś godzien ?


James: Standardowa gadka musi być. No to co niszczymy gościa i spadamy


Tony: Taki mam zamiar


Zaczęliśmy atakować Reapera, ale nasze ataki na nic się nie zdawały, on atakował nas swoją kosą, a my go repursorami. Rhodey wypuścił na niego prawie cały swój arsenał, ale to i tak nic nie dawało.


Tony: Jaki jest cel testu ?


Reaper: By opanować przyszłość musisz znieść ból z przeszłości. Zapanuj nad bólem


Dostałem od "mrocznego żniwiarza" i poleciałem na ścianę, a pierścień wypadł mi z ręki. Rhodey pobiegł by podnieść pierścień, ale z nim pojawił się Reaper i przeciął go w pół swoją kosą, a jego zbroja wyłączyła się  po czym skoczył na mnie, wystrzeliłem w niego z unibeamu. Zniknął.


Tony: No i po problemie


Pepper: Tony uważaj !


Odwróciłem się, ale z późno. Zostałem przecięty kosą 


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


To było straszne, najpierw Rhodey, a teraz Tony ich zbroje nie działały. Schowałam się z kolumną by ta mumia mnie nie zobaczyła. Rozglądnęła się dookoła po czym wróciła na swoje miejsce. Chciałam ich jakoś wybudzić, bo wpadli w jakiś trans. Podeszłam najpierw do Tonego


Pepper: Tony, skarbie słyszysz mnie ?


Odpowiedziała ni cisza, chciałam jakoś ściągnąć hełm, ale nie mogłam, zaczęłam walić pięściami w zbroję


Pepper: Tony, proszę nie zostawiaj mnie tu samej. Wróć do mnie  


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Howard: Tony, synu słyszysz mnie ?


Tony: Tato ?! ty żyjesz ?!


Howard: Z tego co mi wiadomo to tak. To musiał być nie zły sen


Tony: Rozrusznik, gdzie on jest. Wszystko jest po staremu. Mam nadzieję, że to był tylko sen, bo nie należał do miłych


Howard: No, ale już po wszystkim


Tony: Nie, nie jest jesteśmy w samolocie. Tym samolocie. Tato jesteśmy w niebezpieczeństwie !


Znów ten sam ból i spadanie jakby w nicość. Później szpital, Rhodey, początki Iron Mana, pierwsza misja, pierwszy widok Pepper na lotnisku, bank, maggia i reszta misji.


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Nadal krzyczałam do Tonego, nie wiedziałam co mam robić, ogarnęłam mnie panika. Dobra Pepper weź się w garść, co by zrobił Rhodey, gdyby mu się zdarzyła taka sytuacja, myśl !


~~~~Perspektywa Rhodeya~~~~


Biegłem za jakimiś krzykami, dotarłem na swoje podwórko, a tam był Tony w rozbitej zbroi. Od razu zadzwoniłem po karetkę, gdy przyjechała i go zabrała, a za nią pojechałem z mamą. Dotarliśmy na miejsce. Operowali go, gdy po kilku godzinach wyszedł doktor Yinsen. Zabrał moją mamę na bok by z nią pogadać po czym podeszła do mnie.


Roberta: James bardzo mi przykro, ale już więcej nie zobaczysz Tonego


James: Nie, nie to przecież nie możliwe


Roberta: Ależ tak, musisz się z tym pogodzić


Od środka rozdzierał mnie wewnętrzny ból, którego nie mogłem opisać, to tak strasznie bolało. Jakby ktoś zabrał mi część siebie i wrzucił do miksera po czym zmiksował i kazał samemu się pozbierać.


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Przeniosłem się w inne miejsce. Byłem w firmie, gdzie był Stane i rada zarządu dyskutująca o... nie ja w to nie wieże Stane wyprodukował całą masę pancerzy, takich jak mój i sprzedał wojsku, ale jak to się stało.. jak on zdobył schematy ? Podszedłem do okna, a tam ulicą maszerowały w pierwszym rzędzie Halkbustery, zaraz za nimi zbroje zwiadowcze, mark I i Iron Monger, a na dodatek wszystkie nazywały się zbroje Stane, nawet firma Stane Internasional nie mogłem pojąć jak do tego doszło. A ten stary dziad mnie zwolnił, mnie, firma była moja, to mój ojciec razem ze mną ją budował, a nie ta podstępna gnida. Ubrałem zbroję by raz na zawsze rozprawić się z ty łysielcem, gdy do środka wleciały zbroje War-Machine i otoczyły mnie dookoła. Strzeliłem w nie repulsorami, ale to na nic. Przecież stworzyłem na nich prawie nie zniszczalny pancerz. Otoczyłem się polem energetycznym. Zbroja była poważnie uszkodzona.


Stane: Poddasz się w końcu Stark ?


Pepper: Dalej Tony, walcz nie poddawaj się. Bądź silny


I wtedy zrozumiałem to był ten test. Miałem zapanować nad bólem przeszłości i przyszłości


Tony: Stane wbij sobie do tego łysego, durnego łba ja się nigdy nie poddam


Stane: Zetrzeć go na proch !


Tony: To jet moja zbroja, on mi nic nie zrobi to ja ją zaprogramowałem. To tylko durny sen


Zbroje zniknęły, a za oknem pojawił się Reaper, który ponownie machnął kosą przecinając wszystko, a ja wróciłem do rzeczywistości.


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Siły mi opadały, ale uparcie waliłam w zbroję krzycząc by do mnie wrócił. Nie miałam już siły, klękłam przed nim na podłodze, a po moich policzkach spłynęły łzy.


Pepper: Tony ja cię proszę wróć do mnie, co ja zrobię, gdy zabraknie cię w moim życiu. Proszę ocknij się już z tego durnego transu


I tu się chyba zdarzył cud zbroja ponownie się aktywowała, a on podszedł do mnie i pomógł mi wstać


Tony: Byłem, jetem i zawszę będę przy tobie, już nigdy cię nie opuszczę


Pepper: Tony na reszcie, nawet nie wiesz co ja czułam. Ale wróciłeś


Tony: To dzięki tobie


 Żniwiarz znów nas zaatakował, a ja próbowałam obudzić Rhodeya


Tony: To już nie jest sen, żniwiarz chce mnie porąbać na kawałki. Pepper co ty robisz ?


Pepper: Próbuję go obudzić, a co ?!


Tony: Schowaj się i nie wychodź, ja to zrobię


Pepper: O nie. Drugi raz na przecięcie was tą kosą gościowi nie pozwolę


Założyłam wszystkie pierścienie co miałam, a moje ciało pokryło się zbroją księżnej i wystrzeliłam w strażnika jednym z pierścieni, poleciał na drugi koniec komnaty, a Tony wziął się za obudzenie Rhodyego


Tony: No Rhodey czas się obudzić


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Wniknąłem do głowy Rhodeygo by go wybudzić uświadamiając go, że to tylko zły sen udało mu się on także przezwyciężył swój lęki i był razem z nami. Reaper znów na nas biegł, ale jego gorący temperament ugasiła Pepper, zamieniając go w bryłę lodu, a ja strzeliłem w niego repursorem, rozwalając na milion drobnych kawałków. Udało nam się zdaliśmy test i mogliśmy wracać do domu.


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Udało się zdobyliśmy kolejny pierścień i zostały jeszcze dwa. Radość mnie rozpierała. Podeszłam do Tonego który pomagał wstać Rhodeymu. Ściągnęłam pierścienie chowając do torebki, gdy zrobiło się mi słabo, chciałam coś powiedzieć, ale nogi mi się załamały i upadłam powoli tracąc świadomość. Podbiegli do mnie, a świat mi się zamazywał.


Tony: Pepper trzymaj się za nie długo będziemy w samolocie


James: Co z nią ?


Tony: Długa historia


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Pepper znów po użyciu zemdlała, ale miałem w samolocie coś na ten wypadek mianowicie chlorofil, który miał spowalniać działanie palladu w organizmie. Wziąłem ją na ręce, co nie było dla mnie problemem, bo była bardzo lekka i zabrałem do samolotu po czym dożylnie podałem jej substancję zawierającą śladowe ilości chlorofilu. Po godzinie ocknęła się, ale znów skutki, prawie nic nie pamiętała. Gdy Pepper była nie przytomna miałem czas by wszystko wyjaśnić Rhodeymu, ale to go chyba zanudziło i zasnął.


Tony: Hej już wszystko w porządku, mamy kolejny pierścień


Pepper: O fajnie. Gratuluję


Tony: Ale to ty załatwiłaś strażnika


Pepper: Na serio ?


Tony:  Tak, za nie długo wszystko sobie przypomnisz, a teraz odpoczywaj, a ja przyniosę ci wodę


Pepper: Dziękuję


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Dolecieliśmy na miejsce, a ja już pamiętałam wszystko, nawet najmniejszy szczegół. Była szósta rano, a ja po mimo, że przez pół drogi spałam położyłam się na kanapie w zbrojowni i usnęłam.


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Pepper zasnęła na kanapie, więc przykryłem ją kocem by nie zmarzła. O ósmej Rhodey postanowił wrócić do domu, a ja zostałem z śpiącą Pep w zbrojowni, sam poczułem lekkie zmęczenie i postanowiłem się rozłożyć na fotelu obok kanapy. Powieki zrobiły się ciężkie po czym całkowicie się zamknęły.


>>>>....<<<<


Koniec kolejnego rozdziału myślę, że się spodobał :)


Kolejna część we wtorek :)


Skomentuj notkę bym wiedziała, że mam dla kogo pisać :)


Masz dla mnie radę, napisz ją w komentarzu :)


Każda rada się przyda :)