Muzyka

środa, 4 listopada 2015

Rozdział 15 : Porachunki







~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Tak ! Udało mi się, dotarłam tu przed Starkiem, ściągnęłam pierścień i poszłam pod okno od gabinetu higienistki, wyjście nie było problemem, ale wejście musiałam się trochę pofatygować, oj albo szybko urosnę, albo zacznę nosić dwumetrowe szpilki jak panna Stane. Na szczęście w gabinecie nikogo nie było więc położyłam się na "łóżku". Ma się to wyczucie, bo akurat wróciła higienistka, a za nią szedł mój przyjaciel, szybki jest, ale ja i tak byłam szybciej . Pepper górą, a Stark dołem, yea nigdy mnie nie prześcignie. Powiedziałam higienistce, że już wszystko dobrze, a pewnie zemdlałam dlatego, że nic nie jadłam, za co mi się od niej oberwało. Wyszliśmy razem z Tonym i higienistką z gabinetu ona poszłam w stronę pokoju nauczycielskiego, pewnie do wychowawczyni zgłosić, że ze mną już wszystko dobrze. Była jeszcze przerwa, więc spacerowaliśmy po korytarzu akademii, chciałam coś powiedzieć, zacząć temat, ale chyba pierwszy raz w życiu nie wiem co powiedzieć. Szliśmy głównym holem, gdy moją uwagę przykuł wielki plakat na tablicę z ogłoszeniami, mianowicie za tydzień 31 października, to był podajrzę piątek miał się odbyć bal Halloweenowy, mogło by być fajnie, tylko nie mam z kim iść na ten bal, Tony już pewnie od dawna ma parę, a mianowicie mam na myśli pannę idealną, Rhody pewnie idzie z tą Emilią do której cały czas się ślini. Tylko ja zostałam sama. Razem z Starkiem stałam i wgapiałam się w plakat, gdy nagle ktoś oplótł mnie od tyłu, na początku się wzdrygnęłam, ale trochę się uspokoiłam, gdy usłyszałam znajomy mi głos. Czyżbym już miała parę na bal ?



Gene: Hej piękna ! Masz już parę na bal ?



Pepper: Nie i chyba nie będę miała, a ty ?
   



Gene: Jeżeli się zgodzisz to będę miał, to jak ?



Pepper: Spoko, no to idziemy razem.



Gene: Super, przyjadę po ciebie



Pepper: Będę czekać. To do zobaczenia



Zadzwonił dzwonek ostatnia lekcja i do domu. Czy ten dzień mógłby być piękniejszy ?
Lekcja minęła mi szybko, ale o co chodzi Tonemu, cały czas wydaje się być obrażony, tylko na co ? Czyżby to była moja wina ? Muszę z nim pogadać, ale teraz muszę śpieszyć się do domu, bo tata mnie zabije w ciągu lekcji wysłał mi chyba pięćdziesiąt wiadomości typu "po lekcjach szybko do domu", "Musimy pogadać" itd. Gdy dotarłam do domu tata o dziwo był, no cóż skoro wysłał te esemesy to musi być, ale jak zwykle, gdy zaczął mówić dostał  telefon z pracy i wyleciał, a mnie zaczęło burczeć w brzuchu, więc za kierunek docelowy wybrałam kuchnie. Zjadłam to co przygotował tata. Poszłam do swojego pokoju odłożyć torbę i sprawdzić co z pierścieniem, na szczęście nic się nie działo, dlatego też przewiesiłam torbę przez ramię, chowając pierścień w miśku i wyszłam z domu kierując się w stronę azylu Starka, po dwudziestu minutach byłam na miejscu, oczywiście na miejscu zastałam naszego geniusza, a gdzie by indziej.



Pepper: Tony ! Chyba musimy pogadać !



Tony: Tak ? Niby o czym ?



Pepper: O twoim zachowaniu, od kont wyszliśmy z gabinetu higienistki zachowujesz się co najmniej dziwnie mogę wiedzieć dlaczego ?



~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Pracowałem właśnie nad ulepszeniami do Mark 1, kiedy do zbrojowni z wielkim impetem wleciała, rozłoszczona Pepper i zaczęła wypytywać co się ze mną dzieje ? Hymm.. może to, że na bal idzie z Genem,  największym idiotą pod słońcem, który nie zapominajmy jest także Mandarynem, a jeśli coś jej zrobi. Ale przecież nie powiem jej prawdy, bo mnie wyśmieje. Chciałem uniknąć odpowiedzi, tak jak zazwyczaj robiłem, gdy Roberta mnie o coś wypytywała, ale Pep była jeszcze bardziej uparta.



Pepper: No słucham uważnie !



Tony: Nic po prostu zły dzień i jeszcze pojawiła się ta cała Księżna Makluan, po prostu nie wiem co mam robić



Pepper: Tony widzę, że coś jest jeszcze oprócz tego i wiesz, że jestem twoją przyjaciółką



Tony: Upartą przyjaciółką, wiem



Pepper: Tylko uparte są coś wartę. Hehhe, ale teraz na serio możesz mi powiedzieć wszystko



Tony:  Tak , wiem, ale to nic ważnego



Pepper podeszłam bliżej mnie i złapała za ramię. Odwróciłem głowę w jej stronę i spojrzałem w te duże, śliczne, karmelowe oczy....Boże Tony, co ty gadasz, uśmiechnąłem się do niej i wróciłem do poprzedniego zajęcia. Potrzebowałem klucza francuskiego, więc poprosiłem Pepper by mi go podała.



Tony: Dzięki



Pepper: Proszę, chyba telefon ci dzwoni



Tony: Przecież mój telefon leży podłączony do komputera, bo przesyłam danę



Pepper: To nie wiem, ale coś świeci ci w kieszeni






Tony: Pierścień.. czemu on świeci przecież w pobliżu nie ma Mandaryna, komputer od razu by mnie powiadomił



    
Pepper: Skąd ty masz ten pierścień ?



Tony: Ojciec odkrył świątynie Makluan, w której znalazł ten pierścień, a co ?



Pepper: Tony, bo ja chciałam ci to powiedzieć wcześniej, ale ty...



Sięgnęła ręką do torby i odpięła miśka, który świecił na różowo, nie mogłem poskładać myśli, czyżby Pepper była Księżną Makluan... nie mogę w to uwierzyć. Patrzyłem zdziwionym wzrokiem co ona robi, odkręciła głowę miśkowi, a z niej wyciągnęła pierścień Makluan. Zaczęła mi wyjaśniać dlaczego ma ten pierścień i sny. Wtedy włączył się alarm. Pewnie Mandaryn już szuka pierścieni, mój szybko schowałem do "super kieszeni" by osłabić sygnał, w pięć sekund byłem gotowy by do niego lecieć, ale Pep mnie powstrzymywała, powiedziałem, że tylko się z nim "rozmówię" i zaraz wracam, a ona na to, że nie będzie mnie za dziesięć minut to tam się zjawi i policzy, nie tylko z Mandarynem, ale także i ze mną. Wyleciałem ze zbrojowni i pognałem w stronę Mandaryna, był na obrzeżach, blisko starych kutrów rybackich. Czyli, albo chciał rozmawiać z Maggią by mu pomogli w odnalezieniu pierścienia, albo jego systemy źle mu wskazały miejsce sygnału. Nie myliłem się jednak to pierwesze, spotkanie z Maggią. Podsłuchałem kawałek ich rozmowy, bo Mandaryn mnie zauważył i teleportował się za mnie zamykając w klamrze, nie mogłem się uwolnić strzelałem z repursorów, ale to nic nie dawało, postanowiłem wystrzelić mini rakietę prosto w hełm, poskutkowało, puścił mnie, zaczął atakować mnie wszystkimi pierścieniami, które posiadał.



<Zbroja, została poważnie uszkodzona>



Tony: Co ?! Dobra czas już się z tobą rozprawić



Mandaryn: Masz rację Stark za długo już się z tobą bawię !



Tony: Komputer ! Cała moc do unibemu.



<Stan mocy 8 %.Propozycja odrzucona>



Tony: Propozycja !? Proponować to ja mogę wypad do kina. Wykonać !!



Wystrzeliłem z unibemu, za dużo to nie dało, ale miałem czas by kawałek odlecieć i się schować. Niestety szybko mnie znalazł, a ja miałem tylko 1% mocy i nie miałem sił by uciekać, to chyba mój koniec. Mandaryn wymierzył we mnie pierścieniem. Zamknąłem oczy, ale ataku nie było i Mandaryna też. Co się stało ? Chciałem się oglądnąć co się działo wokół, ale ból mi na to nie pozwolił. Ostatnie co ujrzałem to była Pepper w zbroi Księżnej Makluan, a potem ciemność.



~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Po tym jak Tony wyleciał ze zbrojowni siadłam na fotelu i obserwowałam co się dzieję. Widziałam jak leci na obrzeża, jak obrywa od teko sukin kota. Nie wiem z jakiej racji się o niego, aż tak martwiłam, może coś do niego tam w głębi czułam, jedno jest pewne muszę mu pomóc i to jak naj szybciej, bo napierśnik jest uszkodzony. Z powrotem na pierścień założyłam pierścień i wyleciałam ze zbrojowni, chciałam dotrzeć tam jak najszybciej. Gdy byłam na miejscu zobaczyłam coś przerażającego, zbroję w opłakanym stanie, widziałam, że próbuje wstać i się bronić, ale nie ma na to siły Mandaryn wymierzył w niego z pierścienia, nie mogłam na to pozwolić więc rzuciłam się na niego, na szczęście nie zdążył wystrzelić, polecieliśmy na ziemię, po czym wzbiliśmy się w powietrze i wystrzeliłam w niego z pierścienia i zniknął, albo się teleportował, albo wysłałam go w inny wymiar. No cóż na razie mam go z głowy. Podleciałam do Tonego.



Pepper: Tony !! Tony !! Słyszysz mnie, już obudź się !! Proszę !



Nic zero reakcji, poleciłam z nim do szpitala, wparowałam z nim do środka krzycząc o pomoc, podbiegł do mnie siwy doktor w grubych, okrągłych okularach, przyłożył stetoskop do jego kratki piersiowej.



Dr. Yinsen: Tętno i puls słaby, trzeba szybko działać ! Szybko na blok z nim !



Pepper: Ale co się dzieję, mogę pomóc ?



Dr. Yinsen: Wystarczająco pomogłaś, ale jakbyś mogła to zadzwoń po panią Rhods



Zadzwoniłam do Rhodyego i wyjaśniłam wszystko i powiedziałam żeby wezwał swoją mamę. Pobiegłam w stronę bloku by coś się dowiedzieć, ale lekarz powiedział, że nie jestem nikim z rodziny, ani nie mam praw do wiedzy o jego zdrowiu medycznym, musiałam czekać na panią Rhods i mieć nadzieję, że ona mi coś powie. Siadłam na krześle pod blokiem operacyjnym i czekałam. Pół godzinny czekałam na panią Rhods, aż w końcu się zjawiła.



Roberta: Virginio co się stało

 
Nie mogłam jej odpowiedzieć byłam zbyt roszczęsiona na to , jedyne na co mnie było stać to sunąć się na podłogę i płakać. Po kilku minutach na miejsce przybył jeszcze Rhody i zaczął mnie pociszać, przez co jeszcze gorzej się czułam. Minęła pierwsza godzina od kond operują Tonego, a mi po woli puszczają wszystkie nerwy.



>>>>.....,<<<<



Koniec, trochę krótki, ale da się nadrobić :)
Czekam na opinie i do następnego :)