Muzyka

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 28: Nowa sytuacja





~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Nadale nie mogłem uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałem od Pepper, Whitney nagle chce stać się jej wielką przyjaciółką. Nie mogłem skupić się na tym co mówił profesor, próbowałem przejrzeć plan Whitney, ale za nic nie wiedziałem o co jej może chodzić. Najpierw od samego początku uprzykrza Pepper życie, biją się, dokuczają, zabierają sobie rzeczy i chowają po całej szkole, a teraz co blondyna o tym wszystkim zapomniała ? Przewróciłem zeszyt na ostatnią stronę i postanowiłem zaplanować nową zbroję, a raczej ulepszyć starą, bo za bardzo przyzwyczaiłem się do jej wyglądu, ale jest nadal za słaba. Zacząłem rysować, gdy Pep znudzona lekcją postanowiła mi podokuczać i podźgać mnie ołówkiem po plecach.



Tony: Pepper możesz przestać próbuję rysować


 Pepper: No, ale mi się nudzi ta lekcja jest do kitu


 Tony: To nie możesz pogadać z Olivią siedzi tuż obok, albo po prostu zająć się czymś, no nie wiem..


 Pepper: Niee ja chciała bym pogadać z tobą, a Olivia za bardzo zafascynowana jest wykładem profesora


 Tony:  To też posłuchaj


 Pepper: Ty sobie żarty stroisz ?!


 Prof.Klein: Panno Potts co to za wrzaski


 Pepper: Przepraszam profesorze, to się już nie powtórzy


 Prof.Klein: Mam taką nadzieję, a teraz proszę siądź


 Pepper:  To twoja wina


 Szepnęła mi nad uchem siadając na swoim miejscu, a ja teraz zająłem się dokończeniem projektu zbroi. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek i wyszliśmy z klasy, zauważyłem, że Pepper jeszcze nie wyszła, więc zaglądnąłem za nią do klasy. Pakowała książki do torby, które rozsypały jej się na podłogę. Chciałem podejść i pomóc pozbierać, ale już Whitney pomogła pozbierać. Odwróciłem się tylko i poszedłem pod klasę muzyczną, gdzie czekał na mnie mój przyjaciel.



Tony: No to ostatnia lekcja i do zbrojowni



Rhodey: W końcu, bo już dłużej nie wytrzymam. Zamiast muzyki nie możemy mieć historii



Tony: Wybacz stary, ale nie zniosę już twojej kochanki ostatnio mieliśmy aż 3 lekcje historii w jednym dniu



~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Gdy zadzwonił dzwonek byłam w siódmym niebie jeszcze tylko muzyka i do domu. Chciałam spakować książki do torby, gdy ta spadła i cała zawartość wysypała mi się na podłogę. Lekko zdziwiłam się jej zawartością, bo oprócz książek, zeszytów i piórnika były też w niej pojedyncze kosmetyki. Pewnie wzięłam je jak ostatnio nie zdążyłam pomalować się w domu i nie wyciągałam z powrotem. Schyliłam się by je pozbierać, kiedy zauważyłam kogoś cień, a po chwili ktoś kucnął nie patrzyłam kto to, ale po chwili odezwał się głos, a ja niestety wiedziałam kto jest jego właścicielem.



Whitney: Hej, pomogę ci


 Pepper: Nie dzięki poradzę sobie.


 Whitney: Oj nie bądź zła. Ooo używam identycznego podkładu


 Pepper: Ta. Fajnie


 Whitney: A przyjdziesz wieczorem do mnie ?


 Pepper: No nie wiem


 Whitney: Nie daj się prosić, będzie fajnie. Będziemy robić sobie przeróżne fryzury, gadać o chłopakach i te inne babskie sprawy


 Pepper: Babskie sprawy powiadasz ? No nie powiem ale za niedługo mnie przekonasz


 Whitney: Udam, że nie słyszałam tej ironii w głosie, więc będę przekonywać cię dalej do puki nie zgodzisz się przyjść. A na kosmetyki polecam ci kosmetyczkę


 Pepper: No dobra, dobra już przyjdę do ciebie na tą nockę


 Szłam korytarzem pod salę muzyczną, a ta szkarada nie chciała się ode mnie odczepić normalnie jak rzep od psiego ogona. Szła koło mnie i ciągle gadała o sobie i ja niby mam się z nią zaprzyjaźnić. Boszz babo mnie nie obchodzi jaki ty buty nosisz, możesz nawet kalosze za 5$ nosić, a i tak mnie to nie interesi. Słuchanie jej mogę z pewnością porównać do najgorszej kary na świecie. No proszę zlitujcie się nade mną, bo zaraz mózg mi wybuchnie i wydrapie jej oczy i wyrwę jęzor by przestała gadać. Jest uratował mnie zbawczy dzwonek, na szczęście ona siedzi zupełnie w innym miejscu niż ja.


 ~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Podczas przerwy udało mi się złapać sygnał satelity T.A.R.C.Z.Y i mogę za jej pomocą podczas lekcji zacząć szukać ostatniego pierścienia makluan. Siadłem w ostatniej ławce najbliżej drzwi wyjściowych, by w razie namierzenia sygnału jak najszybciej znaleźć się w zbrojowni. A skoro mówiąc o Iron Manie, przecież Madam Mask wie kim jestem, może spotkam się z nią i dowiem o co chodzi, albo użyję zbroi zwiadowczej by ją pośledzić i może wtedy więcej się dowiem, bo gdy się z nią spotkam może mnie okłamać, albo nie powiedzieć całej prawdy tylko pewną część zataić. Do klasy weszła nauczycielka i zaczęła przedstawiać plan dzisiejszych zajęć, tylko mnie nadal zastanawia po co skoro i tak prawie każdy na tej lekcji śpi i jej nie słucha.



Pepper: Tony ja cię kiedyś utłukę


 Tony: Za co ?!


 Pepper: Po pierwsze przez ciebie znowu musiałam przepraszać profesorka, później słuchać Whitney, a teraz mówi do ciebie przez dobre 5 minut, a ty siedzisz i gapisz się w sufit


 Tony: Przepraszam. Teraz cię wysłucham


 Pepper: To już nie ważne


 Tony: Każde twoje słowo jest dla mnie ważne


 Pepper: Tak tylko szkoda, że mnie słuchasz


 Tony: Namierzam pierścienie i zastanawiam się co knuję Whitney


 Pepper: A ja właśnie ci mówiłam, że przyjęłam zaproszenie Whitney


 Tony: Myślałem, że jej nie lubisz ?


 Pepper: Bo tak jest, ale mam zamiar pomyszkować w jej domu i poszukać co knuję


 ~~~~Perspektywa Pepper~~~~


 Skończyłam rozmawiać z Tonym gdy ten dostał alarm i wybiegł z klasy mówiąc standardowo, że musi do toalety tylko ja z Rhodeym wiedzieliśmy co to tak naprawdę znaczy. Po skończonej lekcji poszłam prosto do domu by przekonać mojego ojca, żebym mogła nocować u Whitney. Zgodził się po 15 minutach mojego nawijania. Zaniosłam torbę do pokoju i przebrałam się w wygodniejsze ubrania po czym złożyłam płaszcz i buty po czym żegnając się z tatą szybko poszłam do zbrojowni. Przed wpisaniem kodu usłyszałam krzyki Rhodeygo, który krzyczał zapewne do Tonego. Weszłam do zbrojowni miałam rację to Rhodey siedząc na fotelu krzyczał do mojego chłopaka by ten nie używał repursorów. Podbiegłam do Rhodeyego.


 Pepper: Co się dzieję ?!


 Tony: O hej kotku, to nic takiego


 Rhodey: Killershrike i Unicorn napadli na bank


 Tony: Dobra Rhodey niech Pep zajmie twoje miejsce, a ty przyleć tu i ewakuuj tych ludzi, a ja odwrócę ich uwagę


 Rhodey: Już lecę


 Pepper: Tony wyślij mi skan budynku


 Tony: Już się robi


 Pepper: Okay, okay. Rhodey gdzie jesteś ?


 Rhodey: Prawie na miejscu


 Pepper: Tony zaciągnij ich na koniec budynku, bo nad wami jest czwórka ludzi, a podłoga pod nimi w każdej chwili może się zawalić, więc ani ty, ani oni nie możecie do siebie strzelać. Zrozumiano ?


 Tony: Tak


 Rhodey: Okay już jestem


 Pepper: Teraz mnie uważnie słuchaj na pierwszym piętrze, trzecie okno jest czwórka ludzi i trzeba jak najszybciej ich ewakuować


 Rhodey : Okay, okay, tylko jak mam do nich się dostać ?


 Pepper: Rozwal ścianę według obliczeń komputera budowa nie powinna się zawalić


 Rhodey rozwalił ścianę i był w środku, a gdy opadł kurz widziałam jego oczami przestraszonych ludzi i ich krzyki.


 Rhodey: Spokojnie zaraz was stąd wydostane


 Złapał dwie kobiety na ręce, mężczyźni zawiesili mu się na szyi po czym odstawił ich bezpiecznie na chodniku po przeciwnej stronie. Po czym wrócił do środka i powyciągał resztę pojedynczych ludzi i dołączył do Tonego by pomóc rozprawić się z zbirami. Po kilkunastu minutach byli z powrotem w zbrojowni od razu podbiegłam do mojego ukochanego.


 Pepper: Nic ci nie jest ?


 Tony: Spokojnie, jestem cały


 Rhodey: Ja nie wiem jak wy, ale ja po tym wszystkim strasznie zgłodniałem


 Tony: Jak zawsze Rhodey, jak zawsze


 Rhodey: To co idziemy na pizze ?


 Pepper: Nie wiem, ja bym tam chińszczyznę zjadła


 Rhodey: No w sumie... to nie brzmi tak najgorzej


 Tony: No to postanowione idziemy do chińskiej restauracji


 Rhodey:  Mogę zadzwonić po Olivię ?


 Pepper: I ty się jeszcze pytasz. Dzwoń jak najprędzej


 Rhodey: Okay


 Rhodey zadzwonił do Olivii i wyszliśmy ze zbrojowni kierując się pod dom dziewczyny przyjaciela, w sumie mieliśmy po drodze. Olivia czekała już na nas pod swoim domem " zawinęliśmy " ją i ruszyliśmy czym prędzej do restauracji. Usialiśmy koło okna i zamówiliśmy, ja  zamówiłam makaron, Olivia z Rhodeym shshi, a Tony sajgonki z ryżem. Po zjedzeniu wróciiśmy do swoich domów, ale przyznam, że ten dzień był wspaniały, a jutro ta cała impreza u Whitney obym się rozchorowała.



*****~~~~~*****



Koniec. Jeśli myśleliście, że porzuciłam bloga to byłyście w błędzie, po prostu nie miałam jak pisać i wena też jakoś za specjalnie nie chciała przyjść, ale po długiej przerwie jest rozdział. Mimo  jego beznadziejności, mam nadzieję, że docenicie moje starania :) Jak zawsze mam nadzieje, że zostawicie ślad po sobie w formacie komentarza :D To do kolejnej notki :)