Muzyka

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 24 : Przypadkowe odkrycie



~~~~Perspektywa Pepper~~~~

 Spałam chyba około godziny, przebudziłam się po tym jak ujrzałam zbrojownie, nie wiedziałam na początku co się dzieję. Wstałam z kanapy i ujrzałam śpiącego na fotelu Tonego wzięłam koc by go okryć. Jak spał wyglądał strasznie uroczo, ale gdzie jest Rhodey, spojrzałam na zegarek było po dziewiątej więc pewnie wrócił do domu. Podeszłam do swojej torby by wyciągnąć telefon i sprawdzić czy nie mam żadnych nowych wiadomości, było kilka od taty, nic szczególnego pytał tylko kiedy będę w domu. W końcu przydało by się wrócić i przygotować do szkoły w końcu jutro szkoła. Siadłam na obrotowym krześle by posłuchać radia i włamać się na nie, które raporty policyjne, ale nawet tam nudy. Podłączyłam słuchawki do telefonu i zaczęłam słuchać muzyki, gdy do zbrojowni wszedł Rhodey z dwoma miskami płatków.
James: Widzę, że Tony zasnął
Pepper: Nie ogląda powieki
James: Co to znowu za złości ?
Pepper: Jakieś !
James: Spokojnie, ja tylko przyniosłem wam śniadanie
Pepper: Dziękuję i przepraszam, po prostu po tej misji nie mogę się odstresować
James: Spokojnie to zrozumiałe, że jesteś zestresowana, ale już wszystko dobrze możesz wyluzować
Pepper: Ok, postaram się. I jeszcze raz dziękuję. Mam pytanie ?
James: Tak ?
Pepper: Co czułeś jak Reaper przeciął cię kosą ?
James: Jak mnie przeciął nic. Jak bym normalnie zasną, ale próba bolała jak diabli
Pepper: A na czym dokładniej polegał ten test ?
James: Na zapanowaniem nad bólem, musiałem zmierzyć się ze swoim największym koszmarem jakim jest utrata Tonego, jest on dla mnie jak brat
Pepper: Wiem jesteście ze sobą bardzo blisko
James: Tak. Idziesz ze mną do domu, mojej mamy nie ma możemy coś pooglądać w telewizji, a jak Tony się obudzi to do nas dołączy
Pepper: Dzięki, ale wolę zostać z nim tu
Rhodey postawił miski na stoliku obok kanapy i poszedł do domu. No cóż chyba czas przerwać drzemkę naszemu geniuszowi. Podeszłam i lekko poszturchałam go w ramię, ale on nic tylko odwrócił się w drugą stronę, ale ja się tak szybko nie poddam koniec spania, szturchnęłam go mocniej, ale znów żadnych skutków, o nie tak się nie będziemy bawić. Zaczęłam go gilgotać, a jednak coś czuł, bo się uśmiecha.
Pepper: No już Toneczku pora wstawać
Tony: Śpię
Pepper: Znalazła się śpiąca królewna
Tony: Yhym
Pepper: A jak mam obudzić tą księżniczkę ?
Nic mi nie odpowiedział tylko się uśmiechnął. Ja już wiem o co mu chodzi i tak łatwo tego nie dostanie. Nalałam do kubka wodę i postanowiłam zrobić mu małą kąpiel. Stanęłam, opierając się na oparciu i lekko przechylając kubek zaczęłam wylewać mu wodę na głowę. Gdy poczuł, że coś mu ścieka od razu wstał na równe nogi. A ja gdy ujrzałam go w tych mokrych, oklapniętych włosach nie mogłam wytrzymać ze śmiechu.
Tony: Pepper zwariowałaś, jestem cały mokry !!
Pepper: Jakoś musiałam obudzić śpiącą królewnę
Tony: Jakoś w bajkach książę inaczej budził księżniczkę !!
Pepper: Ale ja napisałam własną historię śpiącej królewny
Tony: A może ja napiszę ciąg dalszy
Pepper: Co ?!
Tony: Księżniczka w odwecie za to, że książę oblał ją wodą i zniszczył super, fajny fryz nalała do kubka wodę i teraz oboje byli mokrzy
Pepper: Tony ?! Odłóż ten kubek
Tony: Ty jakoś nie odłożyłaś
Pepper: No dobra przepraszam, a teraz ładnie proszę odłóż ten kubek
Tony: A jeśli nie odłożę ?
Pepper: No kochanie nie bądź taki
Tony: No dobra, choć się teraz przytul do swojej księżniczki
Tony odłożył kubek i rozłożył ręce bym się do niego przytuliła. Podeszłam do niego i przytuliłam się. I to był błąd, bo on tylko uśpił moją czujność. Sięgnął po kubek z wodą i wylał mi na głowę. Tak chce się bawić, no to proszę bardzo, wzięłam miskę. Wzięłam z miej garść namokniętych płatków i rzuciłam w niego, najwięcej rozprysło się na klatce piersiowej i kilka płatków przykleiło mu się na brodzie, ale znów nie pozostawał dłużny i zaczął atakować mnie nabojami płatków, miałam je dosłownie i w przenośni wszędzie później w moje ręce wpadł jakiś sok, a w jego cola. Po zakończonym sporze kleiliśmy się jak muchy do lepu.
Pepper: Okej mi się już skończyła amunicja
Tony: Tak samo jak mi
Pepper: Czyli koniec wojny, przyznaje byłeś godnym przeciwnikiem księżniczko
Tony: Ty też książę. Cały się kleje po tym soku
Pepper: Ja mam wszędzie płatki i włosy oblane colą
Tony: No to chyba musimy się wymyć
Pepper: To chyba najmądrzejsze słowa jakie dzisiaj powiedziałeś, tylko trzeba jakoś zdobyć moje rzeczy, bo moje te co miałam są na helikarierze
Tony: Znajdę ci coś w mojej szafie, a później polecimy na helikarier.  Trzeba będzie zmierzyć ci poziom palladu
Pepper: No to chodźmy
Za nim wyszliśmy ze zbrojowni Tony zbliżył się do mnie i popatrzył mi prosto w oczy po czym zbliżył usta do moich i namiętnie pocałował. Pocałunek trwał do puki nie zabrakło nam powierza, jeszcze raz popatrzyliśmy w sobie w oczy.
Tony: Słodko wyglądasz z tymi płatkami we włosach
Pepper: A ty z tymi ulizanymi włosami
Wziął mnie na ręce mimo moich protestów i wyszliśmy ze zbrojowni.
~~~~Perspektywa Tonego~~~~
Wyniosłem Pepper ze zbrojowni i zaniosłem pod drzwi domu. Roberty nie było, gdyż miała sprawę w sądzie, a Rhodeygo nie było, dziwne. Otworzyłem drzwi i puściłem Pepper przodem zamykając za nami drzwi. Ściągnęliśmy buty, a ja odwiesiłem nasze kurtki i weszliśmy do salonu, po czym na górę do mojego pokoju. Pozwoliłem jej wybrać sobie jakieś ubrania.
Tony: Wybierz coś z mojej szafy, a ja już pójdę się umyć
Pepper:  Okej, mogę wziąć co chcę ?
Tony: Tak, no to zostawiam cię z moją szafą
Pepper: Haha dzięki
Poszedłem do łazienki biorąc czyste ubrania.
~~~~Perspektywa Rhodeygo~~~~
**kilka minut wcześniej**
 Siedziałem w salonie oglądając jakiś film, gdy zadzwoniła do mnie Olivia, moja pierwsza dziewczyna. Kochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Zaprosiłem ją na bal po czym zostaliśmy parą, jest naprawdę cudowna, piękna i mądra.
Olivia: Hej kochanie, przyjdziesz do mnie, pójdziemy na spacer
James: Okej zaraz będę
Olivia: To czekam, całuski
James: Do zobaczenia
Jak najszybciej ubrałem się i wyszedłem z domu. Tony chyba ma swoje klucze, a jak coś będzie dzwonił. Byłem już pod domem Olivii, zadzwoniłem dzwonkiem, a drzwi otworzyła mi pani Jonson.
James: Dzień dobry pani Jonson ja przyszedłem do Olivii
P.Jonson: Witaj James, zaraz zejdzie, wejdź proszę
James: Dziękuję
P.Jonson : Olivia James przyszedł !
Olivia: Już idę !
Zeszła na dół, ubrała kurtkę i buty po czym wyszliśmy i poszliśmy w stronę miasta, przez park. Postanowiliśmy iść do naszego ulubionej kawiarni Everyman Espresso. Zmówiliśmy po ciastku z malinami i małej kawie i zaczęliśmy rozmawiać.
~~~~Perspektywa Pepper~~~~
Tony się mył, a ja szukałam coś do ubrania w jego szafie, miał naprawdę świetne ciuchy, a zawsze widzę go w koszulce i jeansach, jak by koszulę go gryzły. Z tego co widzę to bardzo lubi czerwony, bo ma pełno czerwonych ubrań. Wybrałam czarne spodenki i białą bluzkę. Siadłam na łóżku i zaczęłam przeszukiwać telefon, przeglądałam zdjęcia, było tam pełno zdjęć z Orlando razem z Laurą. Nie zauważyłam nawet jak Tony wszedł do pokoju. Musiałam w końcu skontaktować się z Laurą. Ciekawe jak tam w Orlando.
Tony:Okej. Już jestem w łazience masz ręczniki
Pepper: Dobra to idę się umyć
Tony: Drugie drzwi po lewej
Pepper: Dzięki
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro, we włosach miałam pełno płatków, więc wzięłam się z wybieranie ich, po czym weszłam pod prysznic, dokładnie je myjąc. Po kilku minutach wyszłam, ubrałam się i wróciłam do pokoju Tonego, który przeglądał mój telefon, czy on dostał na to pozwolenie, nie, nie dostał. Przystaną na zdjęciu, które nie spodziewanie zrobiła mi Laura, gdy rozmawiałam z jej mamą czy może u mnie nocować.
Pepper: Pozwoliłam ci przeglądać moje zdjęcia ?!
Tony: Prześlesz mi  te zdjęcie ?
Pepper: Po co ci ?
Tony: Słodko na nim wyszłaś
Pepper: Na serio ?
Tony: Yhym.. no wyślesz ?
Pepper: No okay
Wysłałam mu zdjęcie, o które prosił, siedzieliśmy oglądając jego zdjęcia, więc skorzystałam z okazji i też chciałam jego zdjęcie, które chyba zrobione było, gdy się tego nie spodziewał. Zdjęcie się przesyłało, gdy w mój brzuch zaczął burczeć, zaczęliśmy się śmiać, bo za chwilę brzuch Tonego także zaczął się odzywać.
Tony: Chyba pora coś zjeść
Pepper: Przed chwilą nasze śniadanie mieliśmy na sobie
Tony: Skąd w ogóle w zbrojowni wzięły się płatki ?
Pepper: Rhodey przyniósł jak spałeś
Tony: Aha. No to chodźmy do kuchni
Pepper: Jestem tuż za tobą
Zeszliśmy do kuchni, a Tony wyciągnął z lodówki wszystko co potrzebne do zrobienia kanapek. Zrobiliśmy wspólnie kilka kanapek, a ja zalałam herbatę po czym udaliśmy się do salonu by je zjeść. Dorwałam pilota i zaczęłam skakać po kanałach, aż natrafiłam na jakiś film, który wydawał się być ciekawy, ale znudził mi się po kilku minutach i znów postanowiłam podokuczać Tonemu, zaczynając od dźgania palcem w ramię. Oczywiście on długo nie pozostawał dłużny, chwycił mnie za rękę i pociągnął i leżałam na jego kolanach, a on zaczął mnie gilgotać. Jak ja tego nienawidzę.
Pepper: Tony przestań
Tony: Co tam mówisz ? Nie słyszę, za głośno się śmiejesz
Pepper: Nie gilgocz
Tony: A może magiczne słowo ?
Pepper: Hokus pokus
Tony: A jakieś inne ?
Pepper: Czary mary
Tony: Przykro mi czarownico, ale to nie te słowa
Pepper: Ja ci zaraz pokaże czarownicę
Tony: Zamienisz mnie w ropuchę ?
Pepper: A nawet i w coś gorszego
Tony: Już się boję. Wielka czarownica z Oz Pepper Potts
Pepper: Ooo ! Przegiąłeś
 Wyrwałam się z jego objęć i powaliłam na łóżko wskakując na jego tułów i teraz to ja go gnębiłam, a on śmiał się niepohamowanie, gdy nagle zlecieliśmy z łóżka i teraz bez gilgotania śmialiśmy się w niebo głosy. Po kilku minutach śmiech już trochę opadł.
Tony: Możemy już lecieć na helikarier ?
Pepper: Tak, chodź przyznam, że polubiłam te twoje ubrania
Tony: A ja jednak wolę cię w twoich
Pepper: Ty byś się chyba cieszył jak bym chodziła w samej bieliźnie
Tony: Nom
Pepper: Świntuch ! Z tobą gorzej niż z dzieckiem !
Tony: Oj wiem, wiem. A teraz ubieraj się lecimy
Pepper: Gotowa
Tony: Nie będzie ci zimno w tych spodenkach, może idź poszukaj jakiś spodni
Pepper: Dam radę
Tony: Żebyś mi tylko chora nie była
Tony ubrał kurtkę i wyszliśmy z domu do zbrojowni by udać się na helikarier. Lecieliśmy już w górę, gdy po wylocie ze zbrojowni ogarnęło mnie lodowate powietrze, a jednak miał trzeba było ubrać dłuższe spodnie, dolecieliśmy na helikarier i weszliśmy do skrzydła medycznego. Znalazłam swoją torbę z rzeczami i poszłam do łazienki by się przebrać. Znów na sobie miałam sweter z serce i jeasy. Wyszłam z łazienki, a w tym czasie podszedł do mnie Tony.
Tony: Przyłóż tu swój palec
Pepper: Okej
Tony: Lekko zakuję. Muszę pobrać krew by zbadać poziom palladu
Pepper: Auć !
Tony: Już, dziękuję byłaś bardzo grzeczną pacjentką. Proszę plasterek
Pepper: Znalazł się lekarz od siedmiu boleści
Tony: Jestem tylko twoim lekarzem
Pepper: Czuję się tym faktem zaszczycona, a teraz pozwól, że popatrzę się na miasto
~~~~Perspektywa Tonego~~~~
Pobrałam krew i mogłem zbadać poziom palladu, gdy jedna z probówek mi się zbiła. Zbierając ją z podłogi kawałki szkła przeciąłem się jednym z nich. Przejściowo szukając plastra popatrzyłem na poziom palladu we krwi Pep, z każdym kolejnym użyciem poziom zatrucia wzrasta, ostatnio wynosił 29 %, a dziś już 49%. Gdy zakładałem plaster, kilka kropel krwi wleciało do probówki z jej krwią, najpierw zmienił się kolor teraz nie była czerwona, a błękitna i to nie koniec niespodzianek poziom zatrucia zmalał wynosił tylko 15%, co oznacza, że lekiem na zatrucie palladu jest kylid z mojej krwi. Teraz mogłem całkowicie uzdrowić Pepper, wystarczy, że zmieszam i wszcznę. Do probówki wcisnąłem jeszcze trochę mojej krwi, aż poziom palladu wynosił 0%. Podszedłem do Pep mówiąc, że znalazłem rozwiązanie była strasznie szczęśliwa tym faktem. Delikatnie wstrzyknąłem jej odtrutkę po czym ponownie zmierzyłem poziom, wynosił 0%