Muzyka

sobota, 24 października 2015

Rozdział 10 : Smocze nasienie




~~~~Perspektywa Pepper ~~~~



Dziś była sobota, jest późne popołudnie, a ja siedzę bezczynnie i nie mam pojęcia co z sobą zrobić. Może zacznę się pakować, bo za kilka godzin przyjedzie po mnie tata i wrócimy do domu, co do czego, ale ja bym chciała jeszcze tu zostać. Ciocia powiedziała, że tato specjalne gadał z szefem by dał mu wolne, gdyż chciał spędzić ze maną czas za nim pójdę do szkoły. To miłe weście spędzi ze mną czas, może też da się namówić na park rozrywki ?? Cza będzie to przemyśleć. No nic biorę się za pakowanie, zacznę od książek i zeszytów pójdą na sam dół walizki, myślałam, że zajmą trochę więcej miejsca, ale urania i tak wszystkie mi się nie zmieszczą, a jeszcze miejsce na laptopa. Ciocia Angela przed chwilą wyszła do sklepu więc będzie za jakieś 15 minut. Poukładałam osobno w walizce koszulki i spodnie oraz inne części garderoby, starałam upchać się jak najwięcej. Próbując zamknąć ją siadłam na niej, skakałam, ale to nie pomogło... Oj Pepper czeba przytyć do takich spraw...Gdy tak siłowałam się z walizką ciocia wróciła ze sklepu



Angela:Pep, słońce co ty robisz ?



Pepper: Pakuję się



Angela: Może ci pomogę ?



Pepper: Yhym.. tym razem poproszę o pomoc



Angela: Dobra ja siądę, a ty spróbuj zapiąć



Pepper: Ok, ale nadal nie idzie



Angela: To siadaj obok mnie, może razem się uda



Jak postanowiłyśmy tak zrobiłyśmy, ale nadal nic, zero efektu. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, pewnie tata już przyjechał, ciotka poszła otworzyć drzwi, a jak nadal walczyłam z walizką.



Virgil: Gotowa ?



Angela: Walczymy jeszcze z walizką. Pomożesz nam ?



Virgil: No dobra. Co z nią jest ?



Pepper: Cześć tatku, pomożesz ?



Virgil: A mam inne wyjście....



Pepper: No za bardzo nie masz



Angela: Dobra wskakuj na walizkę, a my zamykamy



Pepper: Jest! udało się, ale jeszcze trochę rzeczy zostało



Virgil: To weżnie się je na luza do auta, albo do tory ci się  jeszcze zmieści



Tata wziął walizkę i poszedł na dół zanieść do samochodu ja w tym czasie do torby spakowałam kosmetyki, laptopa i ładowarki oraz dociskałam jak najwięcej ubrań, a resztę spakowałam do reklamówki i zeszłam za tatą do samochodu. Pożegnaliśmy się jeszcze z ciocią i odjechaliśmy do domu. Do domu nie mieliśmy zbyt daleko jakieś 15 minut drogi, ale to Nowy Jork tu życie rozpoczyna się po zmroku, więc utchneliśmy w kilku kilometrowym korku. no świetnie, po około godzinnym staniu w korku wreszcie dotarliśmy do domu. Byłam tak zmęczona, e nawet nie miałam siły przebrać się w piżamę, więc położyłam się spać w ubraniach. Wtuliłam się w poduszkę i powoli zasnęłam i znowu sen z cyklu tych chorych, ale tym razem był zupełnie inny, ponieważ nie było już parku, ani mojego "przyjaciela", ani nigdzie nie widziała tej czarnej postaci przypominającego rycerza. Stałam przed jakąś świątynią ?? Nie wiem co to było, ale to mnie z jednej strony przerażało, a z drugiej czułam, że muszę tam wejść. Nie namyślając się długo weszłam do tej dziwnej świątyni, na portalu drzwi widniały jakieś chińskie znaczki, które po chwili rozmyły się i widniały dwa napisy. Pierwszy to Świątynia Makluan, a więc trafiłam to jest jakaś świątynia, a drugi to Czy jesteś godzien, ale jak mam być godna skoro nawet nie wiem o co chodzi, nagle napis znów się zmienił: Jeśli jesteś godzien drzwi same się przed tobą otworzą. Czyli rozumiejąc to mam podejść do drzwi, a jeśli jestem godna to się otworzą. Ok. Podeszłam do drzwi i dotknęłam ręką. Nagle cała ziemia zaczęła się część, a drzwi do świątyni otworzyły się. Niepewnie weszłam do środka, gdy rozbłysnął się jakiś promień i ujrzałam wielki fotel przypominający tron. Tron zaczął się obracać, a ja ujrzałam jakąś przerośniętą jaszczurkę



Makluańczyk: Nie lękaj się moje dziecko






Pepper: Nie jestem twoim dzieckiem      



Makluańczyk: Nie do końca moim, ale z mojej krwi, jesteś moją potomkinią



Pepper: Nie, nie prawda jestem człowiekiem, a ty, ty jakąś jaszczurką !



Makluańczyk: Nie jestem jaszczurką, jestem Makluańczykiem, a w tobie jest smocze nasienie więc urodziła cię moja wybranka, w której zasiałem te nasienie, ale wiedz, że w pewnym mężczyźnie też je zasiałem, jego potomek szuka pierścieni, ale on nie ma w sercu tyle dobra co ty musisz więc przeszkodzić mu i zdobyć je, by na świecie pozostało dobro, potomek ten chce rządzić światem, wprowadzić tyranie i tylko ty możesz go powstrzymać









Pepper: Ty sobie jaja robisz ? Nie wierze ci jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni



Makluańczyk: Przewidywałem, że mi nie uwierzysz, ale przekonam cię do tego na sam koniec. A teraz powiem ci co masz zrobić. Kilka tysięcy lat temu Mandaryn ten, w którym zasiałem nasienie miał 4 synów, ale żaden z nich nie był godzien posiadać 10 pierścieni, więc porozrzucał je po świecie do każdego z nich dając test godności, a mi zostawił 10 i oddaje go tobie. Nikomu go nie pokazuj. Zdobądź sojuszników, którym zaufasz, ale pod żadnym pozorem nie ufaj starym przyjaciołom znajdź nowych, godnych, którzy ci w tym pomogą w misji zdobycia pierścieni



Pepper: Nadal w to nie wierze



Makluańczyk: Podejdź tu moje dziecko. Oto przekazuję ci ten pierścień, który ma za zadanie cię chronić, gdy go założysz staniesz się księżną Makluan. Powstrzymasz to i uratujesz wszechświat Makluanie liczą na ciebie. I dlatego też miewałaś te sny, by cię przygotowały do spotkania ze mną, ja teraz przez sny także będę się konsultował. Życzę powodzenia



Pepper: Co ? ja... nic...nie rozumiem



Zanim skończyłam mówić świątynia wróciła, do wyglądu przed rozmową z istotą, która sądzi że jestem jej potomkinią. Nagle zaczęłam spadać w ciemną otchłań i dopiero się obudziłam. W dłoni poczułam, że trzymam jakiś przedmiot. Co ? Nie wierze czy to ten sam pierścień co w moim śnie?? Czy to wszystko prawda?? Ja już kompletnie ni nie rozumiem.....Poukładajmy to co powiedziała mi ta przerośnięta jaszczurka, ale dopiero jest 5 rano. No nic lepiej zrobię to teraz by nie zapomnieć.
Wzięłam do ręki jakąś kartkę i długopis i zaczęłam analizować fakty:



     






   Fakty od jaszczura :
  1. Świat leży w moich rękach
  2. Nie ufać nikomu, a przede wszystkim dawnym przyjaciołom
  3. Znaleźć sojuszników ( nowych przyjaciół)
  4. Znaleźć pierścienie
  5. Przeszkodzić Mandarynowi (ten czarny rycerz) w misji
  6. Moim przodkami są jaszczurki
  7. Jaszczurka będzie mnie przygotowywać do znalezienia pierścieni
  Dobra nadal nie mogę pokładać myśli. I jak to się stało, że mam pierścień ze snu. Ok muszę się jeszcze zdrzemnąć chwile. Kartę z zapiskami schowałam, by nikt jej nie znalazł i tylko ja mogę o niej wiedzieć. I to samo muszę zrobić z pierścieniem, może zrobię zawieszkę, by zawsze mieć go przy sobie. Później nad tym pomyślę. Położyłam się z powrotem do łóżka, lecz zasnąć już nie mogłam. Postanowiłam iść się przebrać i przede wszystkim wymyć. Poszłam do łazienki, weszłam pod prysznic i pozwoliłam odprężyć się moim wszystkim mięśniom. Ciepła woda spływała po mnie a ja czułam się spokojniejsza. Wyszłam z pod prysznica, wytarłam i ubrałam. Wróciwszy do pokoju zaczęłam szukać kosmetyczki i rozpakowywać się, znalazłam ją po 10 minutach. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam się malować. Po skończonym make-up'ie poczułam jak dopadł mnie głód  i zeszłam do kuchni zrobić mi i tacie śniadanie. Wstawiłam wodę na herbatę i wzięłam się za robienie kanapek. Po zaledwie 15 minutach do kuchni wszedł tata.

Pepper: Dzień dobry tatku. Śniadanie i herbata gotowe

Virgil: Widzę, że ktoś ma tu dobry dzień

Pepper: Nie wiem czy do końca bym nazwała dobrym, ale jest okay

Virgil: To może jak zjemy pójdziemy na ścianę wspinaczkową na hale ?

Pepper: Mi tam pasi. Lubię się wspinać

Virgil: To świetnie. Ten dzień spędzimy razem, na różnych atrakcjach

Pepper: Tak się cieszę, że będziemy razem. Tylko ty i ja, żadnej pracy

Virgil: Tak żadnej pracy

Po skończonym śniadaniu posprzątałam i poszłam się przygotować do wspinaczki, ale ja się cieszę, e spędzę tą niedziele z tatą, bo jutro muszę już iść do szkoły. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Przebrałam się w sportowe ciuchy, a tata w dresy i pojechaliśmy na hale sportową, by pospinać się. Założyłam się z tatą o 5 dolców, że o wiele szybciej wejdę na samom górę, ojciec przyjął zakład

Pepper: Już po tobie

Virgil: Zobaczymy

Na trzy ruszyliśmy w górę. Przyznam tata ma wigor i to nie mały, z początku byliśmy na równi, ale wyprzedziłam tatę gdzieś w połowie ścianki. I tak  5 dolców moje !!

>>>>>......<<<<<<
Koniec kolejnego rozdziału. Czekam na waszą opinie jak się podoba.
I w sprawie ankiety. Nie wiem dlaczego ale nie chce pojawić się jej tytuł, a mianowicie "Co sądzisz o moich one shotach, czy podoba ci się moje łączenie postaci" chciałabym, żebyście na nią odpowiedzieli :) To do kolejnego :)