Muzyka
środa, 8 czerwca 2016
Rozdział 29: Spojrzeć w twarz śmierci
Gene
Cały czas podróżuje po tych cholernych wymiarach i nic, pustka, jestem w 18 wymiarze, czyli jeszcze 2 i się wydostane i zemszczę się na Iron Manie i jego bandzie. Dotychczas chodziłem samotnie, ale potrzebowałem w razie wypadku kogoś kto mnie ochroni. Przekupiłem te durne dusze, że jak się wydostanę to ich też uwolnię. Hahha głupie, dają się tak łatwo nabrać.
Pepper
Spałam sobie słodko w moim ciepłym łóżeczku, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Ugh... zabije, uduszę, zakopie i jeszcze wiele innych rzeczy. Obróciłam się w stronę szafki nocnej by wziąć telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się Whitney.
Pepper: Halo ?
Whitney: Hej Pepper pamiętasz o imprezie ?
Pepper: Jakiej imprezie ?
Whitney: No u mnie. Dziś wieczorem. Będzie Super !! Aaa!
Pepper: Whitney !! Moje uszy !
Whitney: Przepraszam, ale strasznie się cieszę
Pepper: Tak ja też. Do zobaczenia
Rozłączyłam się, przewróciłam na drugi bok i próbowałam zasnąć, ale mój telefon znów zaczął dzwonić. Tym razem był to Tony
Pepper: Lepiej się streszczaj nie mam humoru
Tony: Chciałem się spytać czy masz ochotę na lody ?
Pepper: Nie !
Tony: Ze mną nie pójdziesz ?
Pepper: Tak z tobą nie pójdę
Tony: Za późno, bo już jestem
Pepper: A ja jestem nie ogarnięta
Tony: Piętnaście minut ci starczy ?
Pepper: Nie
Tony: Odmierzam czas od teraz. Start !
Pepper: Nienawidzę cię
Tony: Też cię kocham.
Rozłączył się, a ja wywlekłam się z łóżka i poczłapałam do szafy, na dworze nie wydawało się być aż tak zimną. Z szafy wyciągnęłam szare jeansy, koszulkę z w czarno-białe paski z czerwonymi ustami na środku i do tego czarną bluzę na zamek. Kosmetyczka i biegiem do łazienki. Szybko zrobiłam codzienny makijaż ubrałam się, schowałam telefon do spodni i pobiegłam ubierać buty. Dzwoni telefon, dzwoni Tony. Hah zgadłam !
Tony: Już ?
Pepper: Buty ubieram
Tony: Ok
Pepper: A co cię na lody wzięło ?
Tony: A tak jakoś, a nie mogę zaprosić dziewczyny na lody ?
Pepper: Możesz, możesz, ale ja spałam
Tony: Śpiąca Królewna
Pepper: Dostaniesz
Tony: Dobra, dobra wyłaź
Z powrotem schowałam telefon i wyszłam. Tony chodził w kółko i wyglądał jak nudzący się pięciolatek, zaraz, zaraz przecież on właśnie nim jest. Złapałam go za rękę i poszliśmy w stronę miasta. Jedno muszę przyznać Nowy Jork jest piękny wczesną wiosną. Dotarliśmy do kawiarenki, gdzie sprzedawali lody, a mi coś nie pasowało w zachowaniu Tonego. Zamówiliśmy lody i usiedliśmy.
Pepper: No dobra, co się dzieje ?
Tony: Czy od razu musi się coś dziać ?
Pepper: Dziwnie się zachowujesz
Tony: Po prostu mam jakieś dziwne, złe przeczucie, że coś złego się wydarzy
Pepper: Nie wiadomo co by się działo, ale do kiedy jesteśmy razem jest dobrze i się nie przejmuj
Tony: Postaram się
Pepper: A teraz uśmiech i jemy
Skończyliśmy jeść lody, gdy także mnie też ogarnęło dziwne uczucie, a jeśli to nie jest bez podstawne i na serio ma się coś wydarzyć i to nic przyjemnego.
Tony: Pepper ?
Pepper: Tak ?
Tony: Teraz ty masz dziwną minę
Pepper: Tak, bo muszę dzisiejszą noc spędzić u Whitney
Tony: A jednak
Pepper: Tak. Wiesz co może ja bym może już poszła się szykować ?
Tony: Ok. To pójdę cię odprowadzić
Pepper: Spoko
Zapłaciliśmy za lody i wyszliśmy. Do prawdy miałam dużo czasu, bo aż 4 godziny, ale zawsze więcej niż mniej.
Tony: Do zobaczenia
Pepper: Do zobaczenia
Tony
Pożegnałem się z Pepper i poszedłem do zbrojowni, bo miałem mnóstwo poprawek w zbroi.
Nim się spostrzegłem minęły 2 godziny, a w zbrojowni zaczął wyć alarm.
Tony: Co się dzieję ?
<Nieznana sygnatura w ilości 3 osób przemieszcza się po mieście w pobliżu Stark Internasional>
Tony: No to lecimy to sprawdzić
<Radzę naładować implant >
Tony: A ja radzę mi nie matkować, bo przerobię cię na automatyczny otwieracz do puszek !
Ubrałem zbroję i wyleciałem ze zbrojowni. Byłem nie daleko firmy, ale nic takiego nie widziałem.
Nagle poczułem, że owija mnie coś. Były to bicze Whiplasha
Whiplash: Witaj Iron Manie
Tony: O witaj, wiesz jak się stęskniłem !
Iron Monger: O ! naprawdę
Usłyszałem głos, aż skóra ścierpła mi, bo dobrze znałem ten głos. Znałem aż za dobrze był to Obadiash. Nagle poczółem porażenie, a na ekrnie pojawiły mi się ostrzeżenia o nadmiernej energii. Utworzyłem pole siłowe i wydostałem się z biczy, ale wpadłem na Titanium Mana, który mnie unieruchomił. Nie mogłem się uwolnić, już wiem jak czuła się piłka na ostatnim w-fie. Dostałem syfonem energetycznym, a zaraz potem Monger przywalił mi, że przez krótki czas nie mogłem się pozbierać
Pepper
Gdy byłam już gotowa wyszłam z domu kierując się do Whitney. Za co bóg mnie tak pokarał, że muszę tu być. Nie chciało mi się nic, ale w końcu przyszłam tu trochę pomyszkować, a więc pora zacząć.
Pepper: Mogę do toalety ?
Whitney: Ta, jasne u góry
Pepper: Dzięki
Weszłam na górę i znalazłam pokój Barbie. Dobra jak bym była wydoroślanym łbem to gdzie bym miała jakiś notes czy coś. Pod łóżkiem, tak jestem dobra mam pamiętnik. Zaczęłam czytać, ale nie zdążyłam, bo Whitney zaczęła mnie wołać. Szybko zaczęłam robić zdjęcia i wysyłać do Starka.
Nadeszła noc, a ja nie mogła zasnąć...
Subskrybuj:
Posty (Atom)