Muzyka

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 14 : Mandaryn i księżna Makluan

*

~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Chłopaki odprowadzili mnie do domu, po czym odeszli, na moje nieszczęście muszę jeszcze odrobić lekcje, ale nie ma taty, więc się nie dowie, o której odrabiam lekcje, bo bym miała przerypanę. Też są plusy mam jutro na dziewiątą i cztery lekcje, dosyć spokojne. Wbiegłam na górę do swojego pokoju spojrzałam na plan, czyli tak angielski, biologia, matematyka i plastyka Spoko lekcje ( nie licząc matmy) tylko zadane z angielskiego i biologii, szybko się z ty uwinę i tata nawet się nie dowie. Położyłam swoją torbę na biurku i spostrzegłam, że głowa miśka świeci na różowo, dziwne... czyżby się coś miało stać ? Odkręciłam mu głowę, a pierścień, zaczął świecić jeszcze mocniej, ni wiedziałam co mam zrobić, co to znaczy, może one łączą się ze sobą, czyli to może znaczyć, że gdzieś tu może kręcić się Mandaryn, trzeba bardziej uważać, schowałam go znowu do miśka, a miśka do pudełka, a pudełko do szafy, jutro go z tam tond wyciągnę, może do jutra przestanie świecić. Spakowałam lekcje, wzięłam pidżamę i poszłam się umyć, niby myłam włosy u Tonego, ale reszta nadal się kleiła. Wskoczyłam pod prysznic i złapała mnie myśl, jaki nieszczęście może spotykać jednego człowieka i to tak młodego, ale z tego co słyszałam jestem jego przyjaciółką, więc może na mnie liczyć. Po kilku minutach wyszłam z łazienki, kierując się do pokoju nie opuszczała mnie myśl o Tonym i o pierścieniu, może skoro jest geniuszem pomoże mi w rozgryzieniu zagadki pierścienia, jaszczur powiedział, że mam znaleźć przyjaciół, którym ufam, a mu ufam, więc chyba mogę mu o tym powiedzieć, ale czemu nie mogę pod żadnym pozorem ufać starym, no nic cza robić t co każe jaszczur.



~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Leżałem o łóżku i myślałem o Pepper, gdy znów przyszedł strach, że mogę ją stracić, w końcu przyjaciele są dla mnie najważniejsi. Na mój telefon przyszedł komunikat ze zbrojowni, że wykryto makluańską energię, czyżby nas kochany Gene chciał się zabawić, proszę bardzo jestem gotowy. Wybiegłem z domu, biegnąc do zbrojowni zauważyłem, że coś świeci mi w kieszeni. Odblokowałem drzwi weszłam, komputerowi nakazałem namierzyć Mandaryna, a sam sprawdziłem co mi świeci, a tak to był pierścień, zapomniałem, że cały czas mam go przy sobie. Kilka minut późnej leciałem w stronę wyznaczonego miejsca, gdzie znajdował się Mandaryn. Co on robi ?? Czyżby czegoś szukał, ale czego, nie ważne i tak mu przeszkodzę.



<Połączenie przychodzące od Jemsa Rhodsa. Odebrać ?>



Tony: Coś się stało Rhody, bo nie ukrywam jestem zajęty



James: Stało się to że nie ma cię w domu. Gdzie ty jesteś ?



Tony: Lecę na odwiedzinki do Mandarynki, a co ?



James: Mama zaraz wraca i co mam jej powiedzieć? Masz natychmiast wracać, on może mieć kolejny pierścień, a z każdym jednym je...



Tony: Jest coraz bardziej potężny, tak wiem, ale chyba szuka kolejnego, bo mój pierścień świeci, więc może łatwo go zlokalizować, ale mam go w hermetycznych, ołowianych komorach transportowych



James: Poczekaj ja tylko wskoczę po tłumacza



Tony: Czyli tak zwane super kieszenie, gdzie go nie wykryje, ale jest odbierany jeszcze jeden sygnał, ale bardzo słaby, więc ani ja, ani Mandaryn nie możemy go namierzyć



Mandryn: Witaj Stark, a co ciebie tu sprowadza ?



Tony: Co jak... ty.. pierścień teleportacji.... Ty mnie sprowadzasz czego chcesz ?



Mandaryn: Dostałem przekaz, że pojawi się druga osoba, która ma mnie pokonać i chcę ją zniszczyć, ale..



Tony: Za słaby sygnał.. tak wiem. A może to dobrze, że ktoś cię powstrzyma



Mandaryn: Głupcze ty nic nie wesz, to moje przeznaczenie, a nie jakiegoś tam pierwszego osobnika, którego upolują sobie Makluanie, musze tę osobę zniszczyć.



No i zniknął, nic mi nie pozostało jak wrócić z powrotem, tylko co ten popapraniec ma na myśli, czyżby drugi Mandaryn, tylko czy nie gorzej popaprany od Gena, no nic chyba będzie trzeba zniszczyć obojgu. Tylko co jak ten drugi będzie dobry.. mam całkowity mętlik w głowie. Chyba muszę się z tym przespać, jutro szkoła, do której niestety z woli mojego ojca muszę chodzić, przecież materiały mam opanowane na 3 lata dalej niż omawiamy w szkolę. To bez sensu, na szczęście mogę tam spędzać czas z Pepper, a to jest fajne i do tego jutro mamy tylko 4 lekcje.



~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Wstałam o 6, bo nie mogłam już spać a do szkoły mam jeszcze 3 godziny. Przypomniało mi się o pierścieniu, sprawdziłam go już ni świecił więc postanowiłam go zawiesi na szyi, bo znów w śnie pojawił się jaszczur i powiedział, że w najbliższym czasie pojawi się ten cały Mandaryn, a coś mi mówi, że to będzie dzisiaj. Zawiesiłam go na łańcuszku od Tonego i schowałam na razie pod pidżamę i poszłam do łazienki ogarnąć się. O godzinie 7 byłam już gotowa, więc postanowiłam zrobić sobie śniadanie, czyli kanapkę z serem żółtym, w trakcie, gdy zajadałam się kanapką zadzwonił do mnie telefon z początku myślałam, że to tata coś zapomniał i chcę, żebym mu podrzuciła w drodze doszkoły, ale gdy spojrzłam na wyświetlacz był to Tony.



Tony: Hej Pepper, śpisz jeszcze ?



Pepper: Od jakoś 6 rano nie, a co ?



Tony: O to super, mogę wpaść do ciebie ?



Pepper: Okay, tylko przyjdź nie wpadaj



Tony: To lepiej otwórz szybko okno od pokoju



Pepper: Co ?! Ty w zbroi jesteś ?!



Rozłączył się, a ja czym prędzej otworzyłam okno i wpadł mi blaszka, cały poturbowany. Czy on całą noc latał w zbroi ? No nic zbroja otworzyła się, bałam się co zobaczę, że Tony będzie w masakrycznym stanie, a on wyszedł cały i zdrowy. Odetchnęłam z ulgą, w myślach byłam przygotowana na najgorsze, wygląda na to, że wziął zmasakrowaną zbroję, ale po czym ?

Pepper: Jak ty możesz mnie tak straszyć ?!




Tony: Jak słodko martwiłaś się, mogę ją tu zostawić, no wiesz nie chcę brać takiej zmasakrowanej ze sobą




Pepper: Wiesz co mam przeczucie, że będzie ci potrzebna, a jeźeli nie to tak na wszelki wypadek






Tony: Okay, a co ty taka w strachu ?



Pepper: Nie wiem, może to przez koszmar, ale skoro mówisz, że chcesz zostawić to twoja decyzja



Tony: Pep spokojnie mam w telefonie specjalną aplikacje i zbroja, w każdej chwili może do mnie przylecieć



Podszedł do mnie i mnie przytulił, nie wiem dlaczego, ale w tej chwili poczęłam się bezpieczna jak nigdy do tond. Przez chwile zastanawiałam się czy odwzajemnić uścisk i zrobiłam to. Te chwile przerwał nam mój telefon i kto to był ? Tak mój ojciec, chciał bym mu przyniosła teczkę z aktami, którą zostawił na biurku w swoim gabinecie. Zaczęłam się pakować, a do ręki wzięłam teczkę.



Pepper: No co tak stoisz, ruszaj się musimy jeszcze iść do mojego taty !!



Tony: Okay no przecież idę, nie gorączkuj się, a jak tak w ogóle ręka ?



Pepper: W porządku, to idziemy ?



Tony: Już, już tylko ją schowam czy chcesz mieć ją tak rozłożoną w pokoju ?



Pepper: Ruchy !!



Tony zmienił zbroję w plecak i położył na łóżku po czym wyszliśmy i zmierzaliśmy w stronę agencji FBI. Za dwadzieścia 9 byliśmy już w szkole pierwsza lekcja to angielski ,wszyscy siedzieliśmy osobno, na lekcji omawialiśmy "Pieśń o sobie" Walta  Whitmana, boże w tamtym roku chyba sto razy próbowałam to przeczytać, ale nic z tego pamiętam, że zakreśliłam tam kilka wersów, które mi się spodobały, muszę ja chyba sobie zapisać i przywiesić na tablicy. Biologia  minęła mi szybko, ale teraz matma no ja nie wytrzymam, ale siedzę z Tonym, a on matmę kuma, więc nie jest tak źle. Przerwa tak jak zawsze szybko minęła, w klasie matematycznej siadłam przy oknie i wgapiałam się w budynki i ulice, w pewnym momencie mój wzrok przykuli panikujący ludzie, nie wiedziałam co się dzieje do chwili, gdy nie spojrzała w górę, to był ten rycerz ze snu. Momentalnie zaczęłam tracić kontakt ze światem.



~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Właśnie skończyłem szkic nowej zbroi, postanowiłem pogadać z Pepper, ale gdy na nią spojrzałem nie wyglądała za dobrze, czyżby źle się czuła, z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej, nagle zaczęła się suwać z krzesła, a nauczyciel był zajęty tłumaczeniem przykładów i nawet nie zwrócił na to uwagi, więc musiałem wziąć to we własne ręce.



Tony: Profesorze, koleżanka, źle się czuję, zemdlała



Profesor: O Bożę, co ja mam zrobić ?! Połóż ją w bezpiecznej pozycji, a ja sprawdzę czy jest higienistka.



Tony: Dobrze, tylko nich pan się pośpieszy. Hallo Pepper, słyszysz mnie, po butka, nie śpimy, otwieramy oczy.



Whitney: Nie widzisz, że ona udaje, zostaw ją



Tony: Whitney zamilcz !



W tej chwil do klasy wrócił profesor z higienistką i sekretarką, która już pewnie powiadomiła jej ojca o całym zajściu, tylko czy znajdzie na to czas, powinien znaleźć czas, przecież to jego córka. Higienistka powiedziała, żebym pomógł ją zanieść do jej gabinetu. Z ty mnie miałem kłopotu, po drodze Pepper na chwilę ocknęła się i powiedziała, żebym wezwał zbroję. Ok czyli coś musi się dziać. Położyłem ją na łóżku i wyszedłem wezwać zbroję, po kilku minutach była za szkołom, złożyłem i poleciałem wyżej, by sprawdzić co się dzieje oczywiście Mandaryn, akurat teraz musiał się pojawić, ma te wyczucie.



~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu, mrugnęłam kilka krotnie by poprawić jakość widzenia. Po szafkach i ich zawartościach stwierdzam, że jestem w gabinecie higienistki, ale gdzie ona jest podniosłam się na łokciach i spostrzegłam, że przez koszulkę prześwituje światło, pierścień znów zaczął świecić. Schowałam go w pieniści i wymknęłam się przez okno i pobiegłam w kierunku jakieś ślepej uliczki, gdy dobiegłam do końca postanowiłam założyć pierścień, moje ciało pokryła jakaś zbroja. mogłam w nie latać, w niej poukrywane były różne dziwne bronie, oprócz tego mogłam wykorzystywać moc pierścienia. Wzbiłam się w powietrze by zlokalizować Mandaryna, daleko nie było szukać, bo walczył z ... Tonym. Widać, że mieli już ze sobą do czynienia. Podleciałam, jeszcze mnie nie zauważyli więc...



Księżna Makluan: Witaj Mandarynie, w końcu się spotykamy



Mandaryn: Czyli mnie ma powstrzymać jakaś dziewczynka, lepiej idź się pobaw lalkami



Księżna Makluan: Nie jakaś dziewczynka tylko Księżna Makluan głąbie



Tony: Czyli... ja może odejdę, a wy se to wyjaśnijcie



Księżna Makluan: Zaczekaj Iron Manie z tobą też muszę pogadać, ale najpierw zajmę się Mandarynem

Wyszczeliłam w niego z pierścienia, nie zdążył się obronić i poleciał na budynek, lecz szybko się pozbierał i zaczął atakować mnie, nie miałam zbyt dużego doświadczenia waliki w tym czymś, dobra w ogóle, ale jeszcze się nauczę, odkryłam jak aktywuję się pole ochronne, ale to i tak nie pomagało powalił mnie na ziemię. Po mojej stronie stanął Iron Man i zaczął go atakować, dlatego też miałam szansę się uwolnić i razem atakowaliśmy Mandaryna, ale to także nic nie dawało miał doświadczenie, a ja nic zero, a sam Iron Man se nie radzi. Mandaryn pogroził i zniknął, a ja chciałam pogadać z Iron Manem, chciał już odlatywać więc musiałam go zatrzymać.



Księżna Makluan: Iron Manie zaczekaj !!






Tony: Przepraszam, ale nie mam czasu, muszę wracać



I poleciał no nic cza się pośpieszyć by być przed nim



>>>.....<<<<



Koniec ciąg dalszy nastąpi.
Czekam na wasze komentarze i do zobaczenia :)
* księżna makluan w moich wyobrażeniach :)