Muzyka

czwartek, 16 lutego 2017

1. Ziemniaczek Tony





23 sierpnia 2016                                                                                     24 sierpnia 2016
port lotniczy we Wrocławiu                     --------(lot)------->                port lotniczy w Nowym Jorku
samolot godzina 17:40                                                                           godzina przylotu 6:30

UWAGA GODZINY SĄ NIE OBLICZONE I NIE MÓWIĆ MI


Właśnie Tony wrócił z Chin. No nie ukrywał, ale czuł się zawiedziony. Nie znalazł ani Gene'a ani taty. Czy kiedyś go odnajdzie? Coś mu mówi, że on nadal żyje.
Kiedy tak rozmyślał, wpatrując się w ekran telefonu, poczuł jak zderza się z czymś.

Tośka: Ej ty zadęta łepetyno jak ty łazisz, przez ciebie sok wylałam

Tony: Oj! Ja bardzo przepraszam, ale nie patrzyłem, jak idę. Ech! Wybacz mi. Jesteś cała?

Tośka: Tak, ale jestem cała mokra!

Tony: Ojej! Naprawdę mi przykro. Może... Może pójdę po jakiś ręcznik, czy...

Tośka: Idź

Tony: To poczekaj

Tośka: Przecież cała mokra nigdzie nie pójdę

Pobiegł po ręczniki do łazienki, aż znikąd wyrosło nad nim większa podłoga. Upadł, ryjąc o kafelki.

Tony: Spoko. Żyję

Wstał i znalazł poszukiwaną rzecz.
Tośka szukała jakiegoś najbliższego krzesła, na którym mogła postawić torbę i poszukać coś do ubrania, ale zapomniała, że jej torba jeszcze przez taśmę nie przeszła.
Kiedy Tony wrócił, podał jej ręcznik, by wytarła się.


Tony: Proszę

Tośka: Dzięki

Zaczęła się wycierać

Tośka: O kurcze, ale ty masz prze śliczne oczy

Tony: W sensie, że ja, czy ten brunet?

Tośka: Ja to pomyślałam czy na głos powiedziałam?

Tony: Powiedziałaś, ale żadna mi się nie oprze. Hehehe!

Tośka: A weź idź kibel czyścić. Dobra nie ważne

Tony: A tak w ogóle jestem Tony

Tony podaje jej rękę
 Tośka: Hej Tośka jestem. Miło poznać

 Tony: Eee... I wzajemnie Wszystko gra? Może uderzyłaś się

Tośka: Wszystko okej. Tylko nie wiem gdzie mogę odebrać bagaż

Tony: Zaprowadzę cię

Tośka: No to prowadź

Poszli w kierunku miejsca, gdzie można odebrać bagaże.
Zabrali je i wyszli z lotniska na miasto.
Po wyjściu z lotniska Tośce zrobiło się słabo i spojrzała na stan swojej baterii i za wysoki jej poziom nie był, postanowiła usiąść sobie na chodniku.

Tony: Dobrze się czujesz?

Tośka: I tak nie zrozumiesz

Tony: Cukrzyca? Mam batonika. Chcesz? Polepszy ci się

Tośka: Uszkodzone serce

Tony: To weź leki

Tośka: Nie biorę, muszę je naładować. Jestem człowiekiem baterią

Tony: Och! Też taki jestem. Wow! Kilka minut znajomości i coś nas łączy

Tośka: Mogłabym pożyczyć ładowarkę no bo ja szybko lokum nie znajdę by swojej użyć

Tony: Nie ma problemu. To chodźmy do mojego laboratorium. Tam znajdziesz to, co potrzebujesz

Uśmiechnął się i chwycił ją za rękę.
I tak jakoś szli, choć widział, że nie było z nią za dobrze. Potrzebowała szybko naładować swój mechanizm.
Po kilku minutach znaleźli się na miejscu. Podał jej ładowarkę.

Tośka: Dziękuje

Tony: A proszę tobie się bardziej przyda. No co? moja piękna nie może umrzeć

Głupio się uśmiecha do Tośki

Tośka: Aww Toneczku

Tony: Kocham cię, tośka chciałabym, żebyśmy byli razem

Mówi szczerze i romantycznie

*Tośka*

Tośka:Oj Tony ja ciebie też

Uśmiecha się
Tony całuje w policzek
Tośka rumieni się
Wchodzi pepper rozgadana, jak zawsze

Pepper: Tony, widziałeś co mówili o nas w mediach? to jakieś oszczerstwa? że my dzieciaki? no błagam was. ile razy ratowaliśmy wasze tyłki. och. zero szacunku. tony, czy ty nie w ogóle słuchasz? Tony? Kto to?

Patrzy na Tośka

Tośka: Hej jestem Tośka a ty zdecydowanie za dużo gadasz

Wstaje i podaje rękę

Pepper: Och! że ja? przepraszam bardzo, ale to nieładnie oceniać ludzi, których się nie zna

Ma focha

Tony: Pepper, ty zawsze masz problem

Wtrąca się geniusz
Tośka myśli co zrobić i postanawia wyjść i zostawić Tonego z gadułą

Tony: Tośka, zaczekaj

Chwyta ją za rękę, Pepper chce cisnąć śrubokrętem, ale wbija do środka Rhodey

Rhodey: A co tu się dzieje? Tony, czemu Pepper się parzy

Pepper: Ja parzę?! ja parzę?!

Wkurzyła się papryczka i śrubokręt poleciał w Rhodey'go, oberwał w głowę

Tośka: No tak ja tu chce cię poznać a ty wrzeszczysz ze cie oceniam

Rhodey jest zmieszany widząc drugą dziewczynę, nie byle jaką , bo polkę 

Rhodey: O! witaj. a my się nie znamy, Rhodey jestem no wiesz ten najmądrzejszy z tej całej ekipy

Śmieje się, podaje dłoń, całując ją

Tośka: Em hej jestem Tośka nowa dziewczyna Tonego. Co za gentleman z ciebie

Rhodey się wstydzi i idzie do książki
Tony się uśmiecha

Tony: Chyba go zawstydziłaś hehe rzadko się tak dzieje

Tośka: Uhu mam te moc

Pepper drze japę, a raczej usiłuje śpiewać
Tony uśmiecha się i drapie po głowie

Pepper: MAM TĘ MOC! MAM TĘ MOC! KURWA! po co ja to śpiewam skoro nawet tego nie lubię, a jej nie znam i chyba też nie lubię

Tośka: Ej no weź. Bądźmy bff

Pepper: Eee hola hola panienko, jakim cudem tu weszłaś, nie każdy ma prawo tu wstępu, w sumie niewiele osób wie o tym miejscu ee Tony, to twoja sprawka?

Tony się odwraca i udaje zamyślonego

Tośka: Ej ruda zluzuj majty bo pękną

Pepper się wkurwia na maxa, atakuje cię i bije cię po twarzyczce
Tony i Rhodey próbują was rozdzielić
Rhodey chwyta za Pepper i dostaje w pysk aż pada
Tony trzyma cie z daleka od diablicy, lecz tez obrywa

Tośka: Tony puść mnie ja jej zaraz pokaże kto tu rządzi

Tony nie zgadza się

Tony: Tośka, nie bój się ochronię cię

Tośka: Znalazł się bohater od siedmiu boleści

Tony zwraca się do rudej

Tony: Pep, ochłoń, nie jesteś sobą. znowu Whitney cię wkurzyła? Co się stało?

Pepper się dziwi ale nadal kipi nienawiścią i kipi tez mleko na piecu

Pepper: Tak nagle się interesujesz, co? Ech nic się nie stało, ale nie podoba mi się ze jakaś babulka tu siedzi my jej nie znamy skąd ona jest i w ogóle kim jest? Na pewno nie jest jaszczurka? To na serio człowiek?

Rhodey odstawia mleko i wlewa do butelki
Tony jest zmieszany

Tony: Rhodey, po co ci to?

Rhodey się śmieje

Rhodey: No dla Pepper, bo widać ze jakaś niedożywiona naturalny pokarm najlepiej jej zrobi sory sztuczny, ale zawsze jakiś

Tośka: Hahahhaha uwaga bo jeszcze te mleko będziesz miał na głowie

Pepper przyznaje ci racje

Pepper: I wreszcie mówisz po ludzku jestem pepper wybacz za tamto ale nie ufam obcym tak już mam

"Zluzowała majty"

Tośka: No spoko rozumiem bo w sumie jestem tu znikąd

Włącza się ciekawość Rudej

Pepper: Serio? a skąd? chyba nie z innej planety?

Tośka: Jestem z Polski i zgubiłam się na lotnisku...i nie mogłam znaleźć miejsca, w którym odbiera się bagaż no i wpadłam na Tonego, a raczej on na mnie

Tony się śmieje

Tony: No taka śmieszna sytuacja ja akurat wracałem z chin i wpadliśmy na siebie

Zwraca się to Tośki

Tony: Wybacz ze tak na ciebie wleciałem niezdara była ze mnie

Tośka: To ja się nie rozglądnęłam jak idę

Pepper turla się ze śmiechu

Pepper: Hahahahh gdzie ty miałaś oczy? Ale ja cie rozumiem jak patrzysz na takiego Tonyego z niebieskimi oczami to świat jest inny na serio dziwny i jeszcze te światełko z klateczki migocze to już w ogóle

Tony milczy, bo nie wie co powiedzieć, a Rhodey podaje butelkę mleka

Rhodey: Na zdrowie

Pepper rzuca butelką

Pepper: Podziękuję

Tośka: Ej chciałam się napić

Ruda podchodzi i daje tobie butelkę, dmucha do dzióbka, zdmuchując kurz

Pepper: Proszę ale uważaj żebyś nie wypiła z włoskami bo tony tu ostatnio nie zaglądał

Tony się wtrąca

Tony: Ej miesiąc bylem w chinach wiec wiesz

Tośka: Co robiłeś w Chinach i te miejsce to wg co

Tony się zastanawia ale podaje odpowiedz

Tony: No wiesz, szukałem ojca bo podobno został porwany nie znalazłem go

Smuteczek

Tośka: Przykro mi

Poklepuje w ramie

Tony: Nie przejmuj się, nie jest tak źle, bo nie poddam się tak łatwo, odnajdę go

Tośka: Jak mi się uda postaram się ci pomoc. A teraz muszę znaleźć coś co mogę wynająć

Tony się dziwi, bo nie wie o co ci chodzi

Tony: Co masz na myśli?

Tośka: No na śmietniku chyba mieszkać nie będę

Cała trójka się śmieje


Tony: Tośka, zawsze możesz spać u pepper, na pewno znajdzie dla ciebie miejsce, bo raczej roberta zabroni

Rhodey się wtrąca

Rhodey: Ma rację, bo zacznie wypytywać i lepiej jak ją spotkasz, nic nie mów o tym miejscu

Tośka: Emmm ok

Pepper robi minę zbitego psa

Pepper: Co ja wam zrobiłam?!

Tony ją uspokaja, klepie po ramieniu

Tony: Ona potrzebuje naszej pomocy, wiec zgódź się, co ci szkodzi?

Tośka: Jeden dzień. Noc. No do jutra

Pepper kiwa głową

Pepper: Zgoda, niech będzie

Tony się cieszy

Tony: No to ustalone

Dzwoni telefon Pepper, odbiera

Pepper: Tak, tatku? No zaraz będę w domku. Spokojnie. Nie biję się z nikim. Tak, tak. Gaz jest w torebce zabezpieczony, co? Nie! Nie pobiłam Rhodey'go, ale chciałam. aha? No dobrze. A tak może spać u mnie koleżanka ? Serio zgadzasz się? Jejciu kocham cię

Rozłącza się

Pepper: Idziemy Tośka

Tony się wtrąca

Tony: Najpierw niech się naładuje

Tośka: Aaa no fakt a chciałam iść

Geniusz cie pociesza

Tony: Nie będziesz sama, będę tu

Pepper przywala mu z liścia

Pepper: Podrywacz

I wychodzi ze zbrojowni, a za nią Rhodey

Tony: Zostaliśmy sami

Tośka: No podrywaczu. Która w kolejce jestem?

Tośka pyta z udawaną złością
On śmieje się

Tony: Pierwsza i ostatnia

Zbliża się do niej, chce ją pocałować
Zatrzymuje go

Tośka: O nie tak łatwo nie będzie

Tony uśmiecha się

Tony: No dobrze, jak chcesz

Idzie do komputera, przeszukuje dane

Tośka: A gdzie tamta Pepper. Ja nie wiem gdzie ona mieszka i czy się na mnie nie obraziła

Tony nadal patrzy w ekran, ale odpowiada

Tony: Aa Pepper? no blisko akademii, zaprowadzę cię

Tośka: Ale jak już mnie nie chce...To dziwnie brzmi

Tony uśmiecha się głupawo

Tony: Hehe pewnie trochę dziwnie, ale nie martw się będziesz u niej nocować

Coś cyka i zapatruje się w wyniki poszukiwań

Tośka: Tony

Tony nadal nie reaguje

Tośka: Zaraz dostaniesz poprawkę po Pepper

Nagle odzywa się przypomnienie, lekko go zgina, ale się nie odwraca

Tośka: Co ci jest?

Tony: To nic takiego przeżyje, nie bój się o mnie, doładuj się do końca i idziemy

Tośka: Nie! Ładujesz się teraz już

Tony: Mam czas!

Krzyczy i ma dość rozmowy na ten temat

Tośka: Nie denerwuj mnie

Tony: Tosiu, kochana zrozum, że poradzę sobie, ach! Nic mi nie będzie

Ukrywa ból, ale coś mu to nie wychodzi

Tony: Za piętnaście minut idziemy

Popycha go na siedzenie, odłącza od siebie ładowarkę i podłącza Tonego i siedzi na nim

Tośka: Teraz nigdzie się nie ruszysz

Jest wkurzony

Tony: Co ty wyprawiasz? Twoje życie jest cenniejsze od mojego. Na pewno masz rodzinę, przyjaciół
kogoś, na kim ci zależy

Tośka: Nie mam nikogo. Moi rodzice zginęli w pożarze, a przyjaciele? Nigdy ich nie miałam

Tony smuci się

Tony: Przykro mi, nie miałem o tym pojęcia

Odłącza się od ładowarki, podłącza ją do piku piku Tośki
I odchodzi
Ucieka, znika

Tośka: Nikt nie pytał ej wracaj tu

Tośka nie wie co ma zrobić i siedzi postanawiając zaczekać aż ktoś przyjdzie
Po 10 min przychodzi Rhodey

Rhodey: Tony, kolacja jest gotowa... ee gdzie go wcięło? Widziałaś go może?

[JESTEM ZA TYM BY W TYŁEK MU GPS WCZEPIĆ!!]

Tośka: Gdzieś pobiegł

Rhodey się dziwi

Rhodey: Pokłóciliście się?

Tośka: Można to tak nazwać

Rhodey zaczyna się martwić

Rhodey: Mama mnie zabije on musi się znaleźć bo będę miał przerąbane

Tośka: To chodźmy go poszukać, ale ja za bardzo nie znam okolic

Rhodey: Nie wiem , gdzie mógł pójść, a ty miałaś iść do Pepper.

Tośka: Miał mnie zaprowadzić

Rhodey widzi ze nadal ładuje ci się piku piku

Rhodey: Za ile skończy ci się ładowanie?

Tośka: Już w sumie mogę odłączyć

Tośka sprawdza dla pewności na bransoletce, zgadza się

Rhodey: Ok nawet nie będę pytać jak się znalazłaś w takim stanie co Tony tez wypadek, co?

Tośka: Nie miałam wypadku, ale chociaż. Nie wiem jak nazwać postrzelenie

Rhodey: Oj to kiepsko, ale trzymasz się lepiej od niego. Jesteś silniejsza co widać na pierwszy rzut oka

Rhodey chwali dziewczynę

Rhodey: No dobra, widziałaś w którym kierunku szedł? ee to głupie pytanie ale nie wspomniał o czymś?

Tośka: Że nie wiedział co przeżyłam no i wybiegł

Rhodey nie wie co robić

Rhodey: Nie wiem gdzie może być, ale jedno miejsce mi się nasuwa na myśl

Tośka: Jakie?

Rhodey: Firma jego ojca jeśli jego tam nie będzie, to nie wiem

Tośka: Co?! Firma

Rhodey czuje ze Tośka jest zagubiona i zaczyna tłumaczyć

Rhodey: No tak jego ojciec założył firmę i ma ja przejąć, gdy skończy osiemnaście lat chyba ze znajdzie ojca... przynajmniej wyszedł naładowany jednego problemu mniej

Tośka: No właśnie od tego się zaczęło ze kazałam mu się naładować

Rhodey się chwyta za głowę

Rhodey: No brawo, robi najgorsze co może być, nie słucha się nikogo, czyli musi być bliżej. Poszukajmy blisko zbrojowni nie mógł pójść daleko

Rhodey wychodzi z bazy
Tośka idzie za czarnoskórym
Szukają Tonego na terenie fabryki, nie ma nic


Rhodey: Gdzie ten idiota jest

Tośka: Zadzwonił do niego może telefon wziął lub no

Rhodey: A przypomnienie o ładowaniu było?

Pyta już kompletnie zatroskany

Tośka: No zgiął się no. To wszystko moja wina

Rhodey: Ej nie obwiniaj się, będzie dobrze

Idą dalej, coś widać

Tośka: Tam coś jest!

Rhodey: Chodźmy to sprawdzić

Na miejscu znajdują...

Tośka: O mój Panie to Tony pomóżmy mu

Rhodey: Niedobrze. Tony, słyszysz mnie?

Nie reaguje, Rhodey go chwyta na ręce

Rhodey: Pospieszmy się mamy mało czasu

Tośka: Rhodey co robić? KARETKA?! Pomóż mi go zaciągnąć tam gdzie byliśmy

Rhodey: Wystarczy pójść do fabryki i naładować implant. Chyba

Tośka: ja za nogi ty za ręce czy na odwrót?

Rhodey: weź go jak pannę młodą

Toska: czy ty mnie masz za Podziana.?

Rhodey: Nie, ale jest lekki, jak piórko. Zaufaj mi. Tyle razy go z gleby zbierałem, więc wiem ile waży

Tośka: Ja nawet mam problem z otwarciem butelki czasami...ale no spróbuje

Podejście pierwsze nie wie jak się do tego zabrać Rhodey ją instruuje

Rhodey: Dobra, najpierw sprawdźmy, czy żyje, bo nie wiem, jak długo tu leży. Sprawdź na bransoletce ee takie liczby. Tośka, słyszysz mnie? Mamy coraz mniej czasu i musimy coś zrobić

Sam sprawdza pomiary, nie jest zadowolony

Rhodey: Okej. Bateria na poziomie 15% Niedobrze

Tośka: Rhodey ja nie wiem co robić ze mną nigdy tak nie było

Rhodey wali facepalma

Rhodey: Nie wierze, ale komuś chociaż uratujesz życie, jak się nauczysz. Ech!

Sprawdza puls i oddech

Rhodey: Jeszcze żyje

Tośka: Ej czy ty właśnie zrobiłeś się dla mnie wredniejszy

Rhodey: Zamiast tak ględzisz, może zrobimy coś? Bierz za nogi, a ja za ręce

Rhodey chwyta za ręce Tośka chwyta za nogi

Rhodey: To chodźmy

I idą

Tośka: Rhodey nie mam już siły

Rhodey: Jeszcze kawałek. Wytrzymaj

Tośka : Ok

Znajdują się w zbrojowni, kładą geniusza na "stole" i podłącza do ładowania

Rhodey: Teraz tylko czekać

Tośka: Tsa on lekki

Nagle Tony wstaje, jak po kopnięciu prądem i niechcący pada na Tośkę

Rhodey: Tony?

Tośka zaczyna krzyczeć

Tośka: Weź go ze mnie, narządy mi zgniata!

Macha rękami i nogami jak płaczące dziecko

Tony: Wybacz

Pomaga ci wstać

Tony: Nie wiem, jak to się stało

Patrzy na Rhodeygo

Tony: Ile razy ma ci powtarzać, że mylisz ładowarkę z paralizatorem?

Rhodey: Ale podziałało

Tony: Próbowałeś mnie zabić! Trzeci raz w tym tygodniu!

Tośka: Trzeci raz?!

Rhodey: Sorki, chłopie. No nadal mi się myli, a ty tak nagle mi padasz i szybko reaguję

Tosia przytula Tonego

Tośka: Nie rób tak więcej. Martwiłam się

Tony: Wybacz. Nie chciałem cię martwić. Byłem idiotą

Rhodey: Nadal nim jesteś

Tony: Nie pomagasz

Patrzy na niego gniewnie

Tośka: Oj jak ty słodko z takim wzrokiem wyglądasz

Tony: Hehe! Ma się ten urok osobisty

Głupawo się uśmiecha, a Rhodey już mierzy z paralizatora

Tony: Nie! Nie po raz kolejny! Tośka, pomóż!

Tośka: Zostaw mojego Tonusia ty bambusie

Odwraca się niańka

 Rhodey: Bambus?! Oj! Ty rasisto!

Mierzy z paralizatora w ciebie, ale Tony staje miedzy wami

Tony: Starczy! Ech! Naładuję się sam

Bierze prawdziwą ładowarkę i siada na kanapie, czekając na zakończenie ładowania

Tośka: Teraz jak będziesz próbował uciec to usiądę na tobie

Mruży oczy i wskazuje na niego palcem

Tony: Heh! Już w porządku, moja ty złośnico

Przytula cię i szepcze do ucha

Tony: Pamiętaj, że nie musisz wracać do domu. Możesz mieszkać u Pepper

Tośka: Nie będę u niej mieszkać

Tony: No dobrze, ale ojciec Pepper nie ma nic przeciwko. Dziś idź spać do niej

Tośka: Chce się usamodzielnić. A gdzie ona mieszka?

Odwraca się i głupio uśmiecha

Tony: Blisko Akademii Jutra. Zaprowadzę cię

Uśmiecha się do Tośki

Rhodey: Ty taki hop, ale już późno Pamiętaj, że czeka nas rozmowa z mamą

Tony blednie

Tony: O masz ci los! Dzisiaj?! Jezu! Akurat dzisiaj?!

Rhodey: Masz okres, że tak panikujesz, czy co?

Tośka: Na to wygląda. Postaram się trafić

Teraz Rhodey szczerzy się głupio

Rhodey: Ok. Nie panikuj. Pokaż naszej pannie, gdzie mieszka kociara

Tony: Mam to powiedzieć Pepper?

Rhodey się broni

Rhodey: Nic nie słyszeliście Ciii.... To zostaje między nami

Tośka: Hahahha masz jak w banku

Rhodey: Dziękuję Ach! Dziękuję, piękna niewiasto

Całuje twe rączki

Tony: Ekhm! Ja tu nadal jestem

Tośka: Tony no to idziemy?

Tony: Tak, tak... Rhodey, zajmiesz się resztą?

Rhodey: Co z ładowaniem?

Tony: 40%. Wystarczy, a jak nie to Tośka zrobi usta usta

Tośka: Jeszcze czego. Do łóżka obok położę

Tony: Czy to propozycja?

Rhodey: Uuu! Ktoś tu chyba się zakochał

Tony: Tośka, idziemy?

Tośka: Ja?!

Paczy na Rhodesa

Rhodey: Co? Wy oboje postradaliście zmysły. Ach! Idźcie, gołąbki. Ja ogarnę wszystko

Tośka: Ja ci zaraz dam gołąbki

Zakasa (?) rękawy

Tony: Tylko się nie bijcie. Rhodey ma być nietknięty, bo będzie jazda. A uwierz mi, że wolę tego uniknąć. Tośka, chodźmy

Tośka: No ok ale następnym razem miła nie będę

Tony nic nie mówi, chwyta cię za rękę i wychodzicie. Po kilku minutach wskazuje na dom

Tony: I jesteśmy na miejscu. Powodzenia z rudą  


piątek, 13 stycznia 2017

Rozdział 32: Wielka Wojna część 1





~~~~Perspektywa Pepper~~~~

Wróciliśmy do wnętrza świątyni, a ja myślałam, że zemdleje na środku leżało martwe ciało Gena. Jedyna na co było mnie stać to cichy jęk i zakrycie ręką buzi. Widok był przerażający, nie mogłam na to patrzyć, jego twarz była cała sina. Odwróciłam się i przytuliłam Tonego, chciałam jak najszybciej do domu. Nagle Tony odsunął mnie od siebie i kroczył w kierunku zwłok.

Pepper: Tony co ty robisz?

Tony: Zabieram pierścienie, chyba nie są mu potrzebne?

Pepper: No nie, ale nie dotykaj go!

Po ściągnięciu pierścieniu, ciało Khana zniknęło, mogę śmiało użyć stwierdzenia, że rozpłynął się w powietrzu.

Rhodey: Dobra to się robi coraz dziwniejsze, lepiej wracajmy

Pepper: Zgadzam się

Rhodey: Olivia cały czas dzwoni i pyta się co jest. Wracajmy

Tony: Coś mi tu nie gra

Pepper: Dlatego spadajmy stąd

Zaczęłam ciągnąć go za rękę, aż w końcu wyszliśmy z świątynia, a ta zniknęła pod piaskiem. Kierowaliśmy się w stronę motelu, a na pustyni robiło się coraz zimniej. Rhodey poszedł już spać, a ja leżałam koło Tonego i zasnąć nie mogłam i to nie z powodu dzisiejszych przeżyć, ale dlatego, że obok było lotnisko i przylatujące samoloty nie dawały mi spać. Już chyba rozumiem dlaczego taka niska cena za nocleg. Odwróciłam się tyłem do okna, a głowę przykryłam poduszką. Wielkich efektów to nie dało.

~~~~kilka godzin później~~~~

Obudziłam się jako pierwsza i zaczęłam szturchać chłopaków by się obudzili. Chciałam jak najszybciej do domu pod prysznic.

Pepper: Tony ty leniu śmierdzący wstawaj!

Tony: Dopiero 7

Pepper: No i? Wracajmy do domu

Tony: Daj mi jeszcze postać

Pepper: Nie

Rzuciłam w niego poduszką, a ten nic. Znowu zaczęłam go szturchać, bo Rhodey już wstał i siedział na łóżku.

Pepper: Masz się zgłosić do dr. Yinsena.  Im szybciej wrócimy i zjawisz się w szpitalu tym szybciej załatwimy całą tą sprawę i będziesz miał masę czasu by się wyspać lub co tam jeszcze będziesz chciał. Gena  nie ma więc nie ma kto i ty komu krzyżować planów. Więc do jasnej Anielki wstawaj!

Tony, Rhodey: Pepper za dużo gadasz

Pepper: Bywa, a teraz raz, dwa, trzy ubierać się, brać sprzęt i lecimy

Tony: Podobno lubisz Egipt...

Pepper: Tak, ale jak mam oglądać piramidy, Sfinksa, leżeć przy basenie, a nie w motelu w którym nie da się spać i błąkać po pustyni. No już

Po pół godzinnie wszystko było załatwione i odlecieliśmy. Pierwsze co zrobię po powrocie do domu to wezmę długą kąpiel, a później się zobaczy. Ciekawe jakie plany mają chłopaki.

Gdy odstawiliśmy zbroje na miejscu wyszłam ze zbrojowni jako pierwsza i szybko pobiegłam do domu, na zegarku miałam godzinę 9:24 więc nie jest aż tak źle. Taty jak zwykle już nie było w domu. Ściągnęłam buty i za jako pierwszy cel wybrałam łazienkę, nalałam do wanny wodę i się zanurzyłam.


~~~~Perspektywa Tonego~~~~

Odkąd przylecieliśmy minęła godzina. Może jednak faktycznie wybiorę się do dr. Yinsena i mu wszystko wytłumaczę, bo w razie gdyby coś się stało to, a serum nie zadziała nikt nie będzie mógł mi pomóc. Ubrałem bluzę oraz wziąłem karton, w którym...tak, był mój implant. Po kilku minutach byłem na miejscu. Doktor akurat był na dyżurze, a mi kazał iść do jego gabinetu i poczekać kilka minut. Siadłem na krześle trzymając i obracając kartonik z implantem w rękach. Po kilku minutach do pokoju wszedł Yinsen.

Yinsen: Wycieczka udana?

Tony: Jaka wycieczka?

Yinsen: A skąd wracasz?

Tony: Aaa...Egipt. Wypocząłem jak nigdy dotąd. Tobie też by się coś takiego przydało

Yinsen: Chyba podziękuję. To teraz zróbmy badania

Tony: A no właśnie muszę ci o czymś powiedzieć

Yinsen: No możesz mi powiedzieć podczas badań

Tony: No bo ja robiłem pewnego rodzaju...eksperymenty...

Yinsen: Co proszę?! Czy ciebie człowieku do końca pogięło?! Wiesz jak te twoje eksperymenty mogły się skończyć ty młotku jeden. Teraz nie wiem czy twoja głupota jest większa od kosmosu, ty jołopie jeden jak ja ci zaraz ze stetoskopu gwizdnę!!!

Tony: Złość piękności szkodzi

Yinsen: Zaraz tobie coś zaszkodzi

Tony: Auu to bolało, nie musiałeś od razu mnie teczką bić

Yinsen: Gadaj mi teraz wszystko od a do z

Tony: No więc opracowałem serum, które może pomóc w leczeniu uszkodzeń, ale nie znam jeszcze skutków ubocznych...

Yinsen: Jakieś odczułeś?

Tony: Tak na początku było to osłabienie przez co trafiłem tu, ale po operacji chyba bardziej zaskoczyło co zregenerowało moje serce i ciało, a jak byliśmy w Egipcie implant sam mi wypadł. Ale co mnie najbardziej zaczęło zastanawiać to to, że zacząłem rozumieć technologie...

Yinsen: Zawsze sobie radziłeś dobrze z dobrodziejstwem techniki

Tony: Nie, nie, nie ona do mnie mówi. Słyszę ją

Yinsen: Może na wypadek zrobimy badania psychologiczne

Tony: Serio?! Myślisz, że ja mam coś z głową?

Yinsen: Serio chcesz wiedzieć? Tak po tym co mi mówisz i wyprawiasz

Tony: Bądźmy poważni

Yinsen: I ty mi to mówisz? Dobra coś jeszcze

Tony: Tak, nazwałem to extremis i musimy się dowiedzieć jakie on ma jeszcze właściwości

Yinsen: No to na badanie chodźmy

Razem z doktorem poszliśmy do innego gabinetu by zrobić prześwietlenie i inne badania. Ściągnąłem koszulkę i podszedłem by zrobić prześwietlenie. Na zrobienie kilku badań zeszło nam dużo czasu, w pewnym momencie przeciąłem się kartką, a rana szybko zanikła wtedy doktor wpadł na pomysł by sprawdzić stopień leczenia. Na początku się przestraszyłem, ale powiedział że to żarty i przekonamy się szybko znając moją głupotę...Heloł ja tu wynalazłem coś co może odmienić wszystko, a ten mi mówi, że ja głupi jestem. W trakcie badań światło zaczęło mrugać po czym zgasło i wszędzie było ciemno. Wróciłem do zbrojowni by sprawdzić co się dzieję ale on zwariował jaki i wszystko w Nowym Jorku, nie było prądu, wszędzie ciemno, a urządzenia migają i włączają i wyłączają się. Czyżby Mr.Fix się przebudził i kontynuuje Technovore? Chce mnie zniszczyć moją własną bronią?

Do zbrojowni przybiegł Rhodey

Rhodey: Tony co tu się dzieje?

Tony: Żebym ja to wiedział...myślę, że to sprawa Fixa. Gdzie Pepper?!

Rhodey: Z tego co wiem z Olivią, a co?

Tony: Pepper raz już była porwana przez Fixa i może to się powtórzyć. Musimy szybko je znaleźć!

Szybko ubrałem zbroję i poleciałem, tuż w ślad za mną poleciał Rhodey...szczęście że to wszystko nie działa na zbroje. Po chwili zlokalizowałem Pep i podleciałem.

Pepper: Tony co się dzieje nie mogę się nigdzie dodzwonić

Tony: Sam nie wiem, ale to może być Fix. Nie możesz się ode mnie oddalać, bo może się powtórzyć wcześniejsza sytuacja. Lećmy do zbrojowni

Olivia: Co to wszystko ma znaczyć

Pepper: Kiedyś wszystko ci wyjaśnię...może

Rhodey: Lecisz z nami czy podrzucić cię do domu?

Olivia: Chce lecieć z wami

Wziąłem na ręce Pepper, a Rhodey Olivie i polecieliśmy do zbrojowni. Na miejscu próbowałem zrobić coś by chociaż było światło byśmy nie siedzieli przy świeczkach. Po godzinie udało mi się, zbrojownia była jak dawniej...zrestartowałem ustawienia komputera kopiując wcześniej wszystko na dysk zapasowy, nic nie znalazłem więc u mnie to początku nie ma ale gdzie jest? Co tu się dzieje?

****************
po długiej przerwie jest rozdział. ktoś jeszcze wg to czyta? Dziękuję Katari za motywację i różowego Unicorna oraz blond Tonego kocham cię za to stara <3

niedziela, 23 października 2016

Oh no! Głupota- kartka z pamiętnika geniusza

Witam serdecznie wszystkich tu czytających postanowiłam napisać pięknego, durnego one shota przez to, że podczas tłumaczenia piosenki w tłumaczu...xD powstał bardzo dziwne słowo, mianowicie "świder ręczy" nie wiem co to jest, ale okey. I siedząc tak do głowy przyszło mi takie na myśl takie coś jak sprężarka turbosprężynowo-spalinowa czy tak owa istnieje to nie wiem, pewnie nie. A więc nie przedłużając zacznijmy. Krótki, bo kartka z pamiętnika to tylko streszczenie dnia. (ps. dziś są moje urodzin z tegoż to powodu dzisiaj chciałam to wstawić)

20 październik 2016 (czwartek) godz. 21:10

Witaj mój drogi pamiętniczku


Wczoraj wieczorem odkryłem swoją nową miłość jaką są sprężarki. Są one cudowne jej zadaniem jest podwyższenie ciśnienia. Mi się podwyższa jak o niej pomyśle, a me podniecenie sięga zenitu. Skończyłem właśnie matematykę i postanowiłem iść spać. Rano wstałem szybko się ogarnąłem, no trochę mi się zaspało, bo wstałem o 9.

Szybko dotarłem do szkoły i przez cały czas miałem w głowię sprężarki, a jak by użyć ich do zbroi, możne by ją zastosować zarówno jako broń jak i przyśpieszenie. Na lekcjach projektowałem coś nowego, coś co odmieni spojrzenie wszystkich na sprężarki i pokocha je tak jak ja.

Nazwa projektu: sprężarka turbospręzynowo-spalinowa
Zastosowanie: Jeszcze nie wiem
Pomysł: Najinteligentniejszy, najmądrzejszy, najcudowniejszy i najprzystojniejszy Tony Stark

Byłem już w połowie projektu, gdy ktoś bezczelnie zamknął mi zeszyt. Była to Pepper, chyba trochę zezłoszczona, tupnęła nogą i zaczęła:

-W końcu mógłbyś przestać mnie ignorować?! Od rana cię proszę o pomoc, a ty tylko siedzisz nad tym zeszytem i fuuj ślinisz się, ale wracając, możesz mi wytłumaczyć matme??- siadła obok na krześle

-Okay o 16 w zbrojowni?

-Dobra, to do później. A teraz zamierzasz tak tu siedzieć czy idziesz ze mną na dach pośmiać się z Whitney i jej kółeczka teatralnego?

-Chyba zostanę, ale zdaj mi z tego raport- wyszła, a ja otworzyłem zeszyt i zacząłem kończyć projekt

Lekcje dobiegły końca, a ja nie czekając na przyjaciół poszedłem do zbrojowni i zacząłem szukać potrzebnych materiałów, nie zauważając, że dawno już po 16 i Pep jest w zbrojowni. Szedłem z kartonem, gdy na nią wpadłem. Krzyknąłem z przerażenia po czym cały karton z żelastwem spuściłem sobie na stopę i zacząłem skakać i wpadłem jeszcze w inne kartony i nie mogłem się podnieść, a rozweselona ruda tylko to nagrywała i zanosiła się ze śmiechu, gdy biedny ja wstać próbowałem. Po chwili podeszła i podała mi rękę bym wstał, pociągnąłem ją by też leżała w kartonach i sam wstałem, a w zbrojowni rozległ się alarm. Pepper zajęła miejsce przy komputerze, a ja ubrałem zbroję i poleciałem. Nie wiedziałem, że zacznie grzebać w plikach i tu wpadłem. Ja i moje sprężarki, a co do nich to pierwszy test za dobrze nie wyszedł. Za duże ciśnienie i zrobiłem piękną dziurę w budynku. Wróciłem do zbrojowni i zostałem zaatakowany zeszytem.

-Życzę udanej kolacji we dwoje ze spręzarko turbospręzynowo-spalinową - i wyszła ze zbrojowni, a mnie złapał dylemat

-Pepper-sprężarki, sprężarki-Pepper?- ciężka decyzja. Może najpierw skończę projekt po czym nią zachwycę nim i mi wybaczy?

23 października 2016 (niedziela) godzina 17:07

Od sytuacji minęło kilka dni, a ja i moje sprężarki mamy się dobrze, ale Pepper nadal nie chcę mi wybaczyć, no cóż mam sprężarki, a z nimi kocham romansować.

Wróciłem do domu Rhodsów i udałem się do swojego pokoju, gdzie leżała Pepper.

-Co ty tu robisz?

-Romansuję

-Jak to?

-Ty masz swoje sprężarki to ja mogę mieć twoje łóżko!

-A gdzie ja mam spać

-Z kochanką w piwnicy

-Długo jeszcze będziesz się gniewać

-Nie wiem, na razie tak


piątek, 30 września 2016

Rozdział 31: Dziesiąty pierścień Makluan


~~~~Perspektywa Pepper~~~~

Po ponad 3 godzinach lekarka wyszła z sali od razu do niej podbiegliśmy.

Rhodey: I co z nim ?

Anna: Stan był dosyć poważny, ale udało nam się to opanować. Przetoczyliśmy mu krew i teraz wszystko powinno być dobrze, musi tylko odpocząć i nie przemęczać się.

Pepper: A jak znowu mu się pogorszy, a nie będzie w szpitalu

Anna: Jeżeli podczas straty przytomności nie dostanie drgawek wystarczy, że położycie mu coś pod głowę i poczekacie aż się ocknie.

Rhodey: Czyli powinno być dobrze

Anna: Tak. A teraz odsuńcie się, bo będziemy go przewozić z powrotem do sali

Odsunęliśmy się od drzwi, a pielęgniarki wyprowadziły łóżko z Tonym podpiętym do tlenu i kroplówki. Był taki blady...mimo zapewnień lekarki, że jest dobrze martwiłam się i to strasznie.


~~~~Perspektywa Tonego~~~~

Czułem się dobrze, jak bym latał. Tak lekko i ... nie umiałem określić tego uczucia, jakby wszystkie moje zmartwienia zniknęły. Chciałbym, żeby tak było już zawsze, ale coś kazało mi otworzyć oczy.
Pierwsze co zobaczyłem to oślepiające mnie światło i szpitalny sufit. Przetarłem oczy i rozejrzałem się dookoła, po czym do sali weszła Pepper.

Pepper: O już się przebudziłeś. Dobrze się czujesz ?

Tony: Dobrze jak nigdy wcześniej. Możemy wracać już do domu ?

Pepper: Musisz zostać dobę na obserwacji i nie możesz się przemęczać

Tony: Co ?!  Muszę zostać tu do jutra przecież  ja się tu na śmierć zanudzę

Pepper: Dasz radę. Masz telefon... a po za tym ja będę przy tobie

Tony: Nie. Tylko się zamęczysz. Wróć do domu i odpocznij

Pepper: Właśnie się zmieniłam z Rhodeym, bo był u Ciebie cały dzień. W sumie czytał jakąś książkę, ale był

Tony: Ale do rana jeszcze dużo czasu

Pepper: No i co z tego ?

Tony: Nic

Rudowłosa siadła na krześle obok łóżka, a ja dopiero teraz zauważyłem, że jej włosy są dłuższe niż zapamiętałem. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu.

<zlokalizowano sygnaturę pierścienia>

Pepper: Co ?

Tony: Kolejny pierścień się uaktywnił. Musimy iść !

Pepper: Tony! nie możesz nie dawno co się wybudziłeś, a już szukasz kolejnego powodu by trafić do szpitala

Tony: To tylko kilka zadrapań i siniaków, bywało gorzej. Dam radę. Dzwoń po Rhodeyego, że za kilka minut widzimy się w zbrojowni

Pepper: Ale, Tony ! Słuchaj mnie ! A nie !! Ugh..

Pobiegłem prosto do gabinetu doktorka by wypisał mi wypis. Coraz lepiej się czułem, nawet implant mi nie sprawiał problemów. Wparowałem do pomieszczenia, że Dr. Yinsen o mało zawału nie dostał. Hehe nic tak nie chwyta za serce jak zawał ! A mi się humor włączył. Co było w tej kroplówce ?! Po kilku sekundach zostałem zbadany, a na twarzy Ho możne było zauważyć zdziwienie, ale wypis dostałem i czym prędzej z Pep wyszedłem ze szpitala.


~~~~Perspektywa Pepper~~~~

Nie byłam do końca przekonana do tego by Tony opuszczał jeszcze szpital, ale nie zamiemierzam się z nim kłócić. Najwyżej będziemy tego żałować, a jak nie to tym lepiej dla nas. Gdy dotarliśmy do zbrojowni Rhodey już tam był, wpisaliśmy kod i byliśmy już w środku. Zanim ubraliśmy zbroje i wylecieliśmy niańka się włączyła.

Rhodey: Nie jestem przekonany

Pepper: Ja też, ale oślej łące nie wytłumaczysz

Tony: Co proszę ?! Nie ważne. Doktor nic nie miał więc... Dobra nie chcę o tym gadać lećmy

Wylecieliśmy ze zbrojowni i postanowiliśmy skrócić swoją drogę wylatując w przestrzeń kosmiczną, gdy mojej systemy przestały działać lekko spanikowałam, ale po kilku sekundach było już dobrze. Nie dryfowałam w kosmosie tylko powoli zbliżałam się razem z przyjaciółmi leciałam ku Ziemi i Egiptu. Zawsze chciałam go zobaczyć. Po nie spełna godzinie byliśmy na miejscu.

Pepper: No i jesteśmy co teraz ?

Tony: Nie wiem ile nam to zajmie, więc może na wszelki wypadek poszukajmy jakiegoś noclegu

Rhodey: Gdzie ty w ostatniej chwili noclegi znajdziesz ?!

Tony: W jakimś tanim motelu. Przecież to tylko jedna noc, no chyba że wolisz spać w zbroi, ale nie sądzę by było to wygodnie szczególnie w twoim pancerzu

Pepper: Na pewno nigdzie w głowę się nie walnąłeś. Jesteś od tej operacji taki inny

Tony: Mówiąc inny masz na myśli ?

Pepper: Prawie na niczym ci nie zależy

Tony: Zależy mi na znalezieniu pierścieni przed Genem

Rhodey, Pepper: Yhym

Po niedługim czasie znaleźliśmy mały motel koło lotniska i wynajęliśmy pokój. Stwierdziliśmy, że jeden nam starczy. Tylko dziwnie się czułam nie mając przy sobie żadnych rzeczy, no ale mówi się trudno. Wysłałam wiadomość do taty i wyszliśmy.

~~~~Perspektywa Tonego~~~~

Szukaliśmy świątyni, ale dookoła tylko piasek i kamienie. Nagle idąc poczułem uderzenie. To była Rescue, nie widziałem jej twarzy, ale wiedziałem, że jest nieźle wkurzona.

Pepper: Tu nic nie ma !

Tony: Jest piasek

Zaczęła mnie atakować mnie... piaskiem i kamieniami ?

Pepper: Masz tu swój piasek

Rhodey: Pepper rzuć bardziej w lewo

Pepper: Po co ?

Rhodey: Chyba coś widziałem

Tony: Świątynia! Rhodey, Pepper mamy ją

Zbliżyłem się do "ściany" i szedłem wzdłuż niej nagle przede mną  wrosły dwa ogromne słupy i schody w dół.

Tony: No to zbroje w dół, latarki i idziemy

Pepper: Tony?! Coś ze mną nie tak

Nagle ubrania dziewczyn zaczęły się... przepalać? I na jej ciele pojawiały się ogniste znaki, runy. Ruda zabrała pierwsze co jej wpadło w ręce, okryła się i wybiegła ze świątyni, biegnąc tylko w sobie znanym kierunku. Wybiegłem za nią, ale nigdzie jej nie było, założyłem zbroje i postanowiłem jej poszukać. Mijała kolejna godzina, zbroja nadal nie aktywna, komórka też. Nie wiedziałem co robić, gdy już traciłem nadzieję dostrzegłem ją na jednym z bloków.

Tony: Pepper szukam cię już od 2 godzin

Pepper: Ja przepraszm, ale wchodząc do świątyni miałam wizję. A co jeśli przez te pierścienie stanę się zła?

Tony: Nie staniesz

Pepper: Skąd wiesz?

Tony: To proste. Istnieje dobro i zło. Jedni popełniają przestępstwa, a drudzy im zapobiegają. Dwie przeciwne siebie strony, niczym dzień i noc. Linia pomiędzy nimi jest wyraźna. A przynajmniej powinna być. Ty jesteś po tej dobrej, więc nie możesz stać się zła, jesteś najlepszą osobą jaką znam

Pepper: Dzięki

Tony: To co idziemy po pierścień i do motelu?

Pepper: Tak

Wróciliśmy do świątyni po pierścień, zdziwił nas brak próby, ale to co zobaczyliśmy było jeszcze bardziej zaskakujące, a za razem przerażające.






piątek, 5 sierpnia 2016

Rozdział 30: Polegli



~~~~Perspektywa Tonego~~~~

Wskaźniki w zbroi coraz bardziej wychodziły poza normy, a ich ataki nie ustawały, a wręcz przeciwnie stawały się coraz silniejsze. Czułem, że jeszcze bardziej opadam z sił.

<Poziom mocy spada poniżej normy. Odradzana jest dalsza walka>

Tony: Komputer cała moc do pola siłowego

<Nie polecam>

Tony: Wykonaj... Już !!

Udało mi się wydostać, ale nie mogłem nawet utrzymać się na nogach. Widziałem jak na miejsce przyjeżdża policja. Wszyscy szybko się zmyli, a ja chcąc odlecieć upadłem. Czułem coraz większy i promieniujący ból w klatce piersiowej i opadłem na ziemię. Zamglonym wzrokiem widziałem jak ktoś do mnie podbiega, a dalej ??
Dalej tylko ciemność.

~~~~Perspektywa Gena~~~~

Gene: Dalej moi sprzymierzeńcy zacznijmy walkę o wolność. Uwolnimy się stąd i podbijemy ludzki świat ! Do ataku

Zaczęliśmy walkę z Bogiem Śmierci, już tylko on stał mi na drodze do zemsty na tym zakłutym łbie. Coraz więcej moich sprzymierzeńców ginęło, a nie zadało mu nawet najmniejszej rany. Rozkazałem silniejszym demonom go atakować naraz ze wszystkich sił, ale on wytworzył wokół siebie niebieski płomień i spalił każdego. Po kolei wiedziałem jak giną, a ja się przyglądałem.

Gene: Durne demony nie umieją walczyć, a głupiego człowieka to w chwilę ci opętają

Przypadkowa dusza: Nie mamy z nim szans. On rządzi tym wymiarem

Gene: Nie denerwuj mnie, durna tylko masz odciągnąć jego uwagę, a ja go zaatakuje i wam pokaże, że jakbym chciał to sam bym go pokonał.

Przypadkowa dusza: To po co prosiłeś o pomoc nas ?!

Gene: Pozwoliłem ci zadawać zbędne pytania ?! I nie takim tonem

Pognała do przodu, a ja zacząłem skradać się od tyłu do mojego celu. Bóg zaczął atakować przynętę więc przeszedłem do ataku. Byłem tuż na nim i już miałem wykonać cięci, gdy zostałem odrzucony do tyłu i walnąłem o jakąś skałę. Mimo wielkiego bólu postanowiłem powstać i jeszcze raz zaatakować, tym razem musi mi się udać. On nie może być silniejszy ode mnie. Chciałem użyć pierścienia, ale przypomniała mi się sytuacja ze ścianą. Tym razem zostałem przez niego sprowadzony do parteru. Zdołałem się uwolnić, lecz rzucił we mnie swoimi kolcami, które przeszły przeze mnie i zbroję. Czułem ogromny ból, nie tylko fizyczny, ale także mentalny. W mojej głowie wyświetlały mi się momenty mojego życia, wytykając moje błędy. Czułem, że to mój koniec, ale żeby zginąć tak haniebnie...

~~~~Perspektywa Pepper~~~~

Ogarniało mnie jakieś dziwne uczucie, jakby coś miało zaraz się wydarzyć. Wzięłam do ręki telefon by sprawdzić, która jest godzina. Zobaczyłam jakieś dwa komunikaty.

<Komunikat 1: Zbroja Mark II poważnie uszkodzona. Stan: Nie do użytku>
<Komunikat 2: Zbroja Mark II została pozbawiona zasilania. Użytkownik: Zalecana konsultacja z lekarzem>

No i wykrakałam. Wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam z domu próbując dodzwonić się do Tonego, ale nie odbierał. Dobra Rhodes w tobie nadzieja. Jeden sygnał, drugi.

James: Pepper ?!

Pepper: Gdzie jesteś ?

James: Właśnie przyjechałem do szpitala, bo

Pepper: Bo Tony w nim jest

James: Tak, właśnie. Skąd wiesz

Pepper: Tony, zbrojownia, telefon, komunikaty, a ty ?

James: Numer pierwszego kontaktu

Pepper: Aha

Biegłam ile sił do szpitala, nie raz potykając się o własne nogi i prawie wywalając. Po piętnastu minutach byłam na miejscu podbiegłam do recepcji.

Pepper: Anthony Edward Stark

P. z recepcji: Z rodziny ?

Pepper: Narzeczona

P. z recepcji: Sala nr. 320, drugie piętro

Pepper: Dziękuje

Pobiegłam szybko do sali, a na korytarzu spostrzegłam Rhodeyego. Chciałam, go ochrzanić, że Tony leży, a on sobie tak beztrosko łazi po korytarzu zamiast przy nim być. Już otwierałam buzię...

James: Z Tonym wszystko dobrze, ma tylko kilka siniaków, jak chcesz możesz wejść

Pepper: A żebyś wiedział, że wejdę

Chciałam chwycić już za klamkę, ale ogarnęło mnie jeszcze dziwniejsze uczucie.

James: Czemu się wahasz ?

Pepper: Mam jakieś złe przeczucia

James: Przecież lekarz mi powiedział, że wszystko dobrze i tylko jest nie przytomny

Pepper: No to...okej

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Tonego podłączonego do maszyn monitorujących. Podeszłam bliżej i siadłam na krześle.

Pepper: Wiesz, że jesteś największym durniem jakiego znam ?

James: Też tak sądzę

Pepper: Ja chyba przez niego niedługo zawału dostanę, ale cieszę się, że żyje

James: Kochasz go ?

Pepper: Tak, mimo, że czasem mam ochotę go zabić

James: Ja też

Pepper: Co ?! Też go kochasz ?! Czyż byś był gejem ?!

James: Co ?! Co ty wygadujesz ?!

Pepper: Och powiem Olivii !!

James: Ja mówię, że też się cieszę, że żyje

Pepper: No okej, tylko sobie żartowałam

James: A ty nie miałaś być u Whitney ?

Pepper: Byłam i to był pierwszy i ostatni raz. Jej dom wygląda jak by jednorożec tam się zrzygał

James: Hahahaha

*************3 godziny później************

James: Pepper idź już do domu. Jest już prawie 5

Pepper: Nie. Muszę wiedzieć, że z Tonym jest dobrze

James: Będę dzwonić jak coś będzie się działo

Pepper: Dobra, no to idę, ale pewnie sama wcześniej tu wrócę

Miałam już wychodzić z sali, gdy usłyszałam pisk maszyn. Spojrzałam do tyłu, a na monitorze pojawiła się ciągłą linia

Pepper: Tony !! Tony !!

James: Szybko biegnij po lekarza

Wybiegłam na korytarz

Pepper: Potrzebny lekarz !

Przybiegłam z doktorką, a ta zaczęła sprawdzać wszystko po kolei

Anna: Musimy szybko zabrać na sale operacyjną

Pepper: Co się dzieje ?

Anna: Później wszystko wyjaśnię

Wywieźli go z sali i szybko zabrali na salę operacyjną, a nam kazali czekać....

Jedna godzina...

Druga godzina...

Trzecia godzina...

Cały czas wszyscy się zmieniali, coś przynosili, coś wynosili, a mi żołądek podchodził do gardła.



piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 17 : Makluańska krew




~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Dziwnie się czułam, chyba znów odleciałam tak jak wtedy w szkole, tylko tym razem było inaczej, nie wiem ile jestem nie przytomna, ale zdaje mi się, że tamtym razem było to o wiele krócej. To zabrzmi nie logicznie nie wiedziałam co się dookoła dzieje, ale wiedziałam, tylko winnej formie, a skąd, miałam informatora, jeżeli myślicie, że słyszałam Rhodyego, pielęgniarkę czy też lekarkę to jesteście w błędzie, a jeśli myślicie, że to ten cały makluański jaszczur to macie rację, on był moim informatorem, dotychczas tylko go słyszałam, ale dziś dopiero go ujrzałam. Przez dwa dni byłam w tak jakby transie. Jaszczur mówił, że to ma mnie przygotowywać do jakieś wielkiej wojny między światami i z Mandarynem, powiedział mi, że wysłałam go do innego wymiaru, ale on z tam tond może się wydostać, ale nie za szybko, bo stracił pierścień teleportacji i że muszę go szybko zabrać, jak tylko wyjdę, podał mi miejsce, w który się znajduję. A teraz nauka z jaszczurem oko w oko.



Makluańczyk: Dobrze moje dziecko, informowałem cię co się dzieję, ale nie powiedziałem ci istotnej rzeczy



Pepper: A to niby czemu nie mogłeś mi powiedzieć ?



Makluańczyk: Bo musimy o tym pogadać, a w transie przygotowawczym nie mogłaś rozmawiać



Pepper: No to co było, aż tak ważnego, że nie mogłeś mi powiedzieć , tylko musimy to przedyskutować ?



Makluańczyk: Otóż jak już wiesz zasiałem w tobie smocze nasienie co oznacza, że masz makluańską krew



Pepper: No okey, ale dlaczego to takie ważne ?



Makluańczyk: Gdy ty byłaś w hibernacji, doktorka pobrała ci krew do badań, od razu mówię, że nie wyjdą dobrze przez zmienioną strukturę.



Pepper: I co w związku z tym mam zrobić ?



Makluańczyk : Do wyboru są dwa wyjścia, albo upozoruję twoją śmierć wyłączając u ciebie funkcje życiowe, ale osobiście nie jestem za tym



Pepper: A te drugie wyjście ? Bo chyba nie chcę być uważana za trupa



Makluańczyk: Powiesz wszystką prawdę lekarce, bo gdy będzie potrzebna ci pomoc, ktoś musi ci jaj udzielić



Pepper: Ta bo mi uwierzy, prędzej w psychiatryku mnie zamknie !



Makluańczyk: Dlatego przez hibernacje obudziłem jeden z twoich darów, wystarczy gdy w chwil, kiedy ci nie uwierzy złapiesz ją za rękę i popatrzysz głęboko w oczy. Ujrzy w nich prawdę, ja tego dopilnuję



Pepper: Dobra, czyli mam z nią pogadać !



Makluańczyk: To do zobaczenia moje dziecko. Pamiętaj lud makluan jest z tobą



I tymi słowami wybudził mnie z transu, wiedziałam, że jestem w szpitalu, ale i tak byłam zdziwiona. Zaczęłam rozglądać się po sali,  której leżałam, miałam podpiętą kroplówkę i był środek nocy, ale na korytarzu świeciły się światła, nie słyszałam by ktoś chodził więc wyszłam z sali i kierowałam się w stronę barku, prze całą tą hibernację strasznie zgłodniałam.



~~~~Perspektywa Gena~~~~



Demony zaczęły krążyć po całym labiryncie już nie wiedziałem gdzie mam iść, miałem nadzieję, że  mnie nie zauważą, ale w ciągu kilku sekund okrążyły mnie, zamykając w czarnej kuli, muszę ją przełamać by się wydostać. Demony przechodzą także z wymiaru do wymiaru, czyli muszę iść w stronę, gdzie jest ich najwięcej, użyłem pierścienia ognia, udało się przełamałem demonowom uwięź i zacząłem szukać źródła skąd wylatują. Nie mało brakowało, przejście do drugiego wymiaru miałem tuż przed nosem, ale znów labirynt zmienił położenie, muszę rozszyfrować te zmiany, by dotrzeć do drugiego wymiaru, nie wytrzymałem strzeliłem chmurę kwasu, by zniszczyła ścianę, ale stało się odwrotnie chmura odbiła się od ściany labiryntu i wleciała we mnie, aktywowałem pole siłowe i chmura rozproszyła się. Zacząłem szukać spokojniejszego miejsca, ale także takiego bym mógł obserwować jak się zmienia. Obawiam się, że to może zająć mi więcej czasu niż na początku myślałem. Siadłem na najwyższym punkcie, którym znalazłem. Zauważyłem wcześniej, że układ zmienia się co pół godziny, ale nie wiedziałem w jakim schemacie i to muszę odkryć.



 ~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Powoli zacząłem się wybudzać z narkozy, w sali było ciemno, ledwo co widziałem, więc albo umarłem, albo jest środek nocy. Mam nadzieję, że to drugie, bo nie chcę jeszcze umierać. Usiadłem na łóżku, a światła na korytarzu trochę oświetlały salę, poczułem, że coś jest nie tak, a poza tym strasznie bolało mnie wokół implantu. Chciałem już wstać i iść do doktora Yinsena by dał mi coś na ten ból, gdy nagle coś przemknęło przez korytarz, a ja zauważyłem tylko cień, który szybko zniknął. Byłem ciekawy co to było, mam nadzieję, że żaden wróg nie wie, że tu jestem, bo z tego nic dobrego nie wyniknie. Odpiąłem się od kroplówki i kardiomonitora. Na palcach podszedłem do drwi, po cichu je otwierając, rozglądnąłem się czy nikt nie idzie. Droga wolna, poszedłem w stronę gdzie zniknął cień. Doszedłem za nim do toalet, cień wszedł do damskiej, więc to ona i pewnie jest pacjentką, lub pracownicą, nic tu po mnie, ale za nim wrócę pójdę sobie kupić coś na ząb. Doktor Yinsen jest  pewnie zajęty, więc nie będę mu przeszkadzać, poproszę o leki później. Wszedłem do pomieszczenia z maszynami, w której były różne przekąski, zimne i gorące napoje. Z kieszeni wygrzebałem drobne i wrzuciłem do maszyny wybierając kod, rogalik miał już wypaść, gdy zablokował się o szybę.



~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Gdy szłam do barku usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Na początku myślałam, że to moja chora wyobraźnia płata mi figle, ale gdy zobaczyłam cień za sobą, szybko weszłam do toalety. Kroki oddalały się, aż w końcu ich nie słyszałam i wyszłam z toalet zmierzając w wcześniej ustalony cel, czyli barek. Gdy byłam blisko usłyszałam jakieś hałasy dobiegające z pomieszczenia do którego właśnie zmierzałam. Powoli weszłam do środka, bałam się, że to jakiś bandyta co chce monety z maszyny. Odetchnęłam  z ulgą gdy ujrzałam Tonego, po pierwsze, że żył, a po drugie, że to nie bandyta. Podeszłam bliżej, a on siłował się z automatem, nie powiem ten widok był prze zabawny.



Pepper: Haha. Czekaj pomogę ci, mam w tym wprawę



Tony: O Pepper, co ty tu robisz ?



Pepper: Trzymaj. Nie wiem dopiero się obudziłam. A ty jak się czujesz ?



Tony:Dzięki. Ja dopiero też co wstałem. A gdzie Rhody ? Nie ma go z tobą ?



Pepper: Nie, za dużo to ja nie wiem o twojej operacji tu leżę



Tony: A tobie też coś zrobił ?



Pepper: Nie, nic mi nie zrobił po prostu. Nie ważne pogadamy o tym kiedy indziej.



Tony: Dlaczego ?



Pepper: Tony to nie jest na to miejsce i czas, jak z tond wyjdziemy to ci wszystko wyjaśnię



Tony: Okej, ale wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi i możesz na mnie liczyć



Pepper: Tak wiem, a ty na mnie. Tony



Tony: Tak Pepper ?



Pepper: Chyba zgubiłeś koszulkę



Tony: Hehe.....no chyba właśnie zgubiłem, bo nie wiem gdzie jest



Pepper: Oj Tony, Tony. Cieszę się, że żyjesz



Tony: Ja też



Z tego szczęścia miałam ochotę go przytulić, lecz nasz geniusz chyba umie czytać w myślach i zrobił to przede mną, tą chwilę przerwała nam doktorka, która chyba nie była zadowolona z tego, że w środku nocy tak głośno się zachowujemy.



Anna: Widzę panno Potts, że już się lepiej czujemy, zresztą pan też panie Stark, ale to nie oznacza, że musicie od razu budzić cały szpital.



Pepper Tony: Przepraszamy



Anna: Przeprosiny przyjęte, a teraz wracać do swoich sal



Pepper: Tylko kupię sobie wodę do picia



Anna: Dobra, rano powinny być panny wyniki badań krwi, będziemy musiały pogadać



Pepper: Tak, będziemy musiały pogadać. To dobranoc



Anna: Dobranoc.



Lekarka odeszła, wstukałam kod wody i gdy wypadła wzięłam ją i od razu odkręciłam, upijając łyk zauważyłam, że Tony jaszcze nie odszedł i patrzył na mnie wyczekującym wzrokiem, chyba jeszcze dziś będę musiała mu wszystko powiedzieć, ale Pepper Potts postanowiła udawać głupią blondynkę, która nie wie o co chodzi.



Pepper: Coś nie tak ?



Tony: Tak, mi nie chcesz nic powiedzieć, a z jakąś lekarką będziesz gadać ?



Pepper: Dobra, powiem ci wszystko, ale w miejscu gdzie nikt nas nie usłyszy



Tony: To może chodźmy do mojej sali, z tego co wiem to tylko ja leżę na sali po operacyjnej.



Pepper: To chodźmy



Tony objął mnie ramieniem i poszliśmy do jego sali. Gdy weszliśmy Tony siadł na łóżku w miejscu gdzie ma znajdować się głowa, a ja po turecku w miejscu nóg. Zaczęłam mu mówić o hibernacji i o mkluańskiej krwi i dlaczego muszę porozmawiać z lekarką, powiedziałam mu też, że wysłałam Mandaryna w inny wymiar i o tym,  że zgubił pierścień teleportacji, który musimy znaleźć jak wyjdziemy. Po tym wyznaniu płożyliśmy się koło siebie i zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się, a ja nawet nie wiem kiedy usnęłam.



~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Leżałem z Pepper i gadaliśmy, lecz gdy zadałem jej pytanie nie odpowiedziała, popatrzyłem na jej twarz. Zasnęła, ale ona słodko śpi.....Tony ogar to twoja przyjaciółka.... Przykryłem nas kołdrą i sam zasnąłem.



>>>>>.......<<<<<



Koniec rozdziału 17, mam nadzieję, że się podoba i  czekam na komentarze :)
Bardzo proszę o nie bo dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać :) Komentarze od anonimów także miło widziane. A zdjęcie przedstawia demony, które otoczyły Mandaryna.
Czekam także na pytania :)

Rozdział 23: Ósmy pierścień Makluan




~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Lecieliśmy około trzech godzin Pep spała, a ja chodziłem nerwowo po samolocie. Bałem się, że wypadek znów się powtórzy,że Mandaryn zaraz się pojawi, że znów stracę najbliższe mi osoby, że stracę Pepper, dla której warto żyć. Na początku próbowałem się uspokoić siedząc na miejscu i tłumacząc sobie, że Mandaryn jest w innym wymiarze, ale kto wie czy on nie wróci ? Poszedłem po wodę do picia i już nie wróciłem na miejsce zacząłem " latać " po samolocie. I chyba tym przebudziłem Pepper.


Pepper: Już dolecieliśmy ?


Tony: Nie, śpij. Wszystko jest dobrze


Pepper: To dlatego chodzisz jak wściekły po całym samolocie ?


 Tony: To wszystko po tym wypadku, boje się, że to może się powtórzyć


Powolnym krokiem podeszła do mnie i położyła ręce na ramionach, po czym przytuliła, a ja ją.


Pepper: Rozumiem i widzę, że w ogóle przez to oka nie zmrużyłeś


Tony: Aż tak to widać ?


Pepper: Wyglądasz jak zombie. Chodź


Podała mi swoją dłoń, a z naszych siedzeń wzięła poduszkę i koc po czym rozłożyła jedno z siedzeń z przodu i powiedziała bym się położył, a sama usiadła na siedzeniu za moją głową. Zaczęła bawić się moimi włosami. Po czym poczułem jej dłonie na twarzy, a na ustach jej usta.


Pepper: Prześpij się trochę


Tony: Ale...


Pepper: Proszę bez żadnych, ale będę cały czas przy tobie, obiecuję 


Zamknąłem oczy i czułem tylko jak mnie głaska i całe emocje jakie we mnie były jakby naglę opadły. Teraz wiedziałem, że mogę spokojnie zasnąć. Pepper przemieściła się i siadła obok mnie łapiąc mnie za rękę. Po kilku minutach zasnąłem miałem z początku fajny sen, który z czasem zmienił się w koszmar. Leciałem z Pepper na wakacje do Włoch wszystko było dobrze, rozmawiałem przez telefon z Rhodeym, który tam się przeprowadził i miał odebrać nas z lotniska. Pepper poszła na tył samolotu by przygotować się do lądowania, gdy znów ten oślepiający błysk, warkot gasnącego silnika i wybuch. Zdążyłem założyć zbroję i biec w stronę Pepper, ale nie było jej tam. Samolot zaczął płonąć i spadać, a ja nadal nie mogłem jej znaleźć. Spostrzegłem jak coś spada i to była ona, Jak najszybciej zerwałem się do lotu, ale nie mogłem jej dogonić. Leżała już na ziemi i nie żyła, pozwoliłem jej zginąć....
Ze snu wybudziła mnie Pepper, która siedziała obok, a Rhodey stał nade mną


Pepper: Tony ! Obudź się ! Jestem tu, nic się nie dzieje !


James: Tony to tylko zły sen


Tony: Pepper ?!


Pepper : Tak, jestem tu


Odetchnąłem z ulgą, że wszyscy jesteśmy bezpieczni za pół godziny powinniśmy wylądować. Rhodey poszedł do toalety, a ja zostałem z Pepper. Jej twarzy nie opuszczał wyraz troski, przytuliłem ją by się trochę rozweseliła.


Pepper: Tony martwię się o Ciebie, nie chcę by stała ci się krzywda


Tony: Ja też się o Ciebie martwię, nawet nie wiesz jaki miałem okropny sen


Pepper: Na szczęście to tylko sen. A co z Rhodeym powiemy mu o nas ?


Tony: Jak on powie nam o Olivi


Pepper: Heh sam z siebie chyba tego nie powie


Tony: Ja już zadbam o to by powiedział


Wylądowaliśmy w stanie Montana teraz wystarczy znaleźć świątynie makluan. Zatrzymaliśmy pierwszą taksówkę jaką zobaczyliśmy i pojechaliśmy za miasto. Na miejscu zastaliśmy podmokły teren, z którego ziem wysunęła się świątynia. Ostrożnie weszliśmy do środka pacząc pod nogi by nie uruchomić żadnej pułapki. Doszliśmy do komnaty, w której znajdował się pierścień był on w ustach strażnika. Podszedłem do strażnika i wyciągnąłem pierścień tym samym aktywując test. Grim Reaper wziął do ręki kosę a ja z Rhodey założyliśmy zbroję.


Tony: Pepper schowaj się gdzieś, a ja z Rhodeym zdamy test


Pepper: Pomogę wam


Tony: To zbyt niebezpieczne, a do tego pallad w twoich pierścieniach


Reaper: Czy jesteś godzien ?


James: Standardowa gadka musi być. No to co niszczymy gościa i spadamy


Tony: Taki mam zamiar


Zaczęliśmy atakować Reapera, ale nasze ataki na nic się nie zdawały, on atakował nas swoją kosą, a my go repursorami. Rhodey wypuścił na niego prawie cały swój arsenał, ale to i tak nic nie dawało.


Tony: Jaki jest cel testu ?


Reaper: By opanować przyszłość musisz znieść ból z przeszłości. Zapanuj nad bólem


Dostałem od "mrocznego żniwiarza" i poleciałem na ścianę, a pierścień wypadł mi z ręki. Rhodey pobiegł by podnieść pierścień, ale z nim pojawił się Reaper i przeciął go w pół swoją kosą, a jego zbroja wyłączyła się  po czym skoczył na mnie, wystrzeliłem w niego z unibeamu. Zniknął.


Tony: No i po problemie


Pepper: Tony uważaj !


Odwróciłem się, ale z późno. Zostałem przecięty kosą 


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


To było straszne, najpierw Rhodey, a teraz Tony ich zbroje nie działały. Schowałam się z kolumną by ta mumia mnie nie zobaczyła. Rozglądnęła się dookoła po czym wróciła na swoje miejsce. Chciałam ich jakoś wybudzić, bo wpadli w jakiś trans. Podeszłam najpierw do Tonego


Pepper: Tony, skarbie słyszysz mnie ?


Odpowiedziała ni cisza, chciałam jakoś ściągnąć hełm, ale nie mogłam, zaczęłam walić pięściami w zbroję


Pepper: Tony, proszę nie zostawiaj mnie tu samej. Wróć do mnie  


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Howard: Tony, synu słyszysz mnie ?


Tony: Tato ?! ty żyjesz ?!


Howard: Z tego co mi wiadomo to tak. To musiał być nie zły sen


Tony: Rozrusznik, gdzie on jest. Wszystko jest po staremu. Mam nadzieję, że to był tylko sen, bo nie należał do miłych


Howard: No, ale już po wszystkim


Tony: Nie, nie jest jesteśmy w samolocie. Tym samolocie. Tato jesteśmy w niebezpieczeństwie !


Znów ten sam ból i spadanie jakby w nicość. Później szpital, Rhodey, początki Iron Mana, pierwsza misja, pierwszy widok Pepper na lotnisku, bank, maggia i reszta misji.


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Nadal krzyczałam do Tonego, nie wiedziałam co mam robić, ogarnęłam mnie panika. Dobra Pepper weź się w garść, co by zrobił Rhodey, gdyby mu się zdarzyła taka sytuacja, myśl !


~~~~Perspektywa Rhodeya~~~~


Biegłem za jakimiś krzykami, dotarłem na swoje podwórko, a tam był Tony w rozbitej zbroi. Od razu zadzwoniłem po karetkę, gdy przyjechała i go zabrała, a za nią pojechałem z mamą. Dotarliśmy na miejsce. Operowali go, gdy po kilku godzinach wyszedł doktor Yinsen. Zabrał moją mamę na bok by z nią pogadać po czym podeszła do mnie.


Roberta: James bardzo mi przykro, ale już więcej nie zobaczysz Tonego


James: Nie, nie to przecież nie możliwe


Roberta: Ależ tak, musisz się z tym pogodzić


Od środka rozdzierał mnie wewnętrzny ból, którego nie mogłem opisać, to tak strasznie bolało. Jakby ktoś zabrał mi część siebie i wrzucił do miksera po czym zmiksował i kazał samemu się pozbierać.


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Przeniosłem się w inne miejsce. Byłem w firmie, gdzie był Stane i rada zarządu dyskutująca o... nie ja w to nie wieże Stane wyprodukował całą masę pancerzy, takich jak mój i sprzedał wojsku, ale jak to się stało.. jak on zdobył schematy ? Podszedłem do okna, a tam ulicą maszerowały w pierwszym rzędzie Halkbustery, zaraz za nimi zbroje zwiadowcze, mark I i Iron Monger, a na dodatek wszystkie nazywały się zbroje Stane, nawet firma Stane Internasional nie mogłem pojąć jak do tego doszło. A ten stary dziad mnie zwolnił, mnie, firma była moja, to mój ojciec razem ze mną ją budował, a nie ta podstępna gnida. Ubrałem zbroję by raz na zawsze rozprawić się z ty łysielcem, gdy do środka wleciały zbroje War-Machine i otoczyły mnie dookoła. Strzeliłem w nie repulsorami, ale to na nic. Przecież stworzyłem na nich prawie nie zniszczalny pancerz. Otoczyłem się polem energetycznym. Zbroja była poważnie uszkodzona.


Stane: Poddasz się w końcu Stark ?


Pepper: Dalej Tony, walcz nie poddawaj się. Bądź silny


I wtedy zrozumiałem to był ten test. Miałem zapanować nad bólem przeszłości i przyszłości


Tony: Stane wbij sobie do tego łysego, durnego łba ja się nigdy nie poddam


Stane: Zetrzeć go na proch !


Tony: To jet moja zbroja, on mi nic nie zrobi to ja ją zaprogramowałem. To tylko durny sen


Zbroje zniknęły, a za oknem pojawił się Reaper, który ponownie machnął kosą przecinając wszystko, a ja wróciłem do rzeczywistości.


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Siły mi opadały, ale uparcie waliłam w zbroję krzycząc by do mnie wrócił. Nie miałam już siły, klękłam przed nim na podłodze, a po moich policzkach spłynęły łzy.


Pepper: Tony ja cię proszę wróć do mnie, co ja zrobię, gdy zabraknie cię w moim życiu. Proszę ocknij się już z tego durnego transu


I tu się chyba zdarzył cud zbroja ponownie się aktywowała, a on podszedł do mnie i pomógł mi wstać


Tony: Byłem, jetem i zawszę będę przy tobie, już nigdy cię nie opuszczę


Pepper: Tony na reszcie, nawet nie wiesz co ja czułam. Ale wróciłeś


Tony: To dzięki tobie


 Żniwiarz znów nas zaatakował, a ja próbowałam obudzić Rhodeya


Tony: To już nie jest sen, żniwiarz chce mnie porąbać na kawałki. Pepper co ty robisz ?


Pepper: Próbuję go obudzić, a co ?!


Tony: Schowaj się i nie wychodź, ja to zrobię


Pepper: O nie. Drugi raz na przecięcie was tą kosą gościowi nie pozwolę


Założyłam wszystkie pierścienie co miałam, a moje ciało pokryło się zbroją księżnej i wystrzeliłam w strażnika jednym z pierścieni, poleciał na drugi koniec komnaty, a Tony wziął się za obudzenie Rhodyego


Tony: No Rhodey czas się obudzić


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Wniknąłem do głowy Rhodeygo by go wybudzić uświadamiając go, że to tylko zły sen udało mu się on także przezwyciężył swój lęki i był razem z nami. Reaper znów na nas biegł, ale jego gorący temperament ugasiła Pepper, zamieniając go w bryłę lodu, a ja strzeliłem w niego repursorem, rozwalając na milion drobnych kawałków. Udało nam się zdaliśmy test i mogliśmy wracać do domu.


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Udało się zdobyliśmy kolejny pierścień i zostały jeszcze dwa. Radość mnie rozpierała. Podeszłam do Tonego który pomagał wstać Rhodeymu. Ściągnęłam pierścienie chowając do torebki, gdy zrobiło się mi słabo, chciałam coś powiedzieć, ale nogi mi się załamały i upadłam powoli tracąc świadomość. Podbiegli do mnie, a świat mi się zamazywał.


Tony: Pepper trzymaj się za nie długo będziemy w samolocie


James: Co z nią ?


Tony: Długa historia


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Pepper znów po użyciu zemdlała, ale miałem w samolocie coś na ten wypadek mianowicie chlorofil, który miał spowalniać działanie palladu w organizmie. Wziąłem ją na ręce, co nie było dla mnie problemem, bo była bardzo lekka i zabrałem do samolotu po czym dożylnie podałem jej substancję zawierającą śladowe ilości chlorofilu. Po godzinie ocknęła się, ale znów skutki, prawie nic nie pamiętała. Gdy Pepper była nie przytomna miałem czas by wszystko wyjaśnić Rhodeymu, ale to go chyba zanudziło i zasnął.


Tony: Hej już wszystko w porządku, mamy kolejny pierścień


Pepper: O fajnie. Gratuluję


Tony: Ale to ty załatwiłaś strażnika


Pepper: Na serio ?


Tony:  Tak, za nie długo wszystko sobie przypomnisz, a teraz odpoczywaj, a ja przyniosę ci wodę


Pepper: Dziękuję


~~~~Perspektywa Pepper~~~~


Dolecieliśmy na miejsce, a ja już pamiętałam wszystko, nawet najmniejszy szczegół. Była szósta rano, a ja po mimo, że przez pół drogi spałam położyłam się na kanapie w zbrojowni i usnęłam.


~~~~Perspektywa Tonego~~~~


Pepper zasnęła na kanapie, więc przykryłem ją kocem by nie zmarzła. O ósmej Rhodey postanowił wrócić do domu, a ja zostałem z śpiącą Pep w zbrojowni, sam poczułem lekkie zmęczenie i postanowiłem się rozłożyć na fotelu obok kanapy. Powieki zrobiły się ciężkie po czym całkowicie się zamknęły.


>>>>....<<<<


Koniec kolejnego rozdziału myślę, że się spodobał :)


Kolejna część we wtorek :)


Skomentuj notkę bym wiedziała, że mam dla kogo pisać :)


Masz dla mnie radę, napisz ją w komentarzu :)


Każda rada się przyda :)