Muzyka

wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 18 : Wszystko gra ?


*Uwaga ! Wulgaryzmy*



~~~~Perspektywa Tonego~~~~



Obudziłem się gdzieś około godziny trzeciej w nocy siadając jak oparzony na łóżku, bo miałem koszmar. Znów powróciły wspomnienia z wypadku, nie daruję tego Genowi, od tak zabił mojego ojca wysadzając samolot, a ja przeżyłem dzięki zbroi, Rhodemu i implantowi, ale to w tym śnie nie było najgorsze, ale to, że Mandaryn zabijał najbliższe mi osoby zaczynając od Roberty, którą powiesił na drzewie i mieczem rozciął brzuch, z którego wypadły wszystkie wnętrzności, kolejną ofiarą był Rhody, którego uwięził w jakimś dziwnym pomieszczeniu, przypominającym łazienkę w starym szpitalu psychiatrycznym i przykuty jest do rury łańcuchem, a raczej wisi. Ręce w nadgarstkach są przywiązane łańcuchem  nad głową, a on sam wisi z jakieś pół metra nad ziemią. By go ocalić mam nie dość, że go znaleźć to jeszcze rozwiązać pięć zagadek. Udało mi się go znaleźć i rozwiązać cztery zagadki, ale Mandaryn ustalił określony czas i gdy byłem już przy końcu piątej zagadki by uwolnić Rhodeyego czas mi się skończył, a Rhodyego rozszarpały i pocięły piły. Została Pepper ją najbardziej chciałem ocalić. Spojrzałem za siebie gdzie wysunął się monitor. Pepper była przyczepiona do łoża, które od dołu do góry była naszpikowana różnymi sprzętami, które zadawały bolesną śmierć. Usłyszałem głos tego skurwiela.



Mandaryn: Biedna Pepper chciałbym jej odpuścić, ale to nie możliwe, skoro jest taka ważna dla ciebie



Tony: Ty jebany popaprańcu, wypuść ją i załatwmy to między sobą. Po co ich zabijasz ?



Mandaryn: Byś przed śmiercią cierpiał, patrząc jak giną najbliższe ci osoby



Tony: Ty się zacznij leczyć, najlepiej na nogi, bo na głowę już za późno  !!!



Mandaryn: Jesteś żałosny Stark !!!



Tony: Gadaj gdzie jest Pepper !!!



Mandaryn: Tam gdzie to wszystko się zaczęło. Radzę ci się pośpieszyć



Monitor znikł, a głos zamilkł, ale o co mu chodziło z tym "Tam gdzie to wszystko się zaczęło". Gdzie ja go poznałem , poznałem go w sklepie jego ojczyma, może właśnie tam jest Pepper. Biegłem do chińskiej dzielnicy, dotarłem do sklepu i wyważyłem drzwi. Rozglądałem się po sklepie, ale nie było tam nic, nie było Pepper. Siadłem na krawężniku i myślałem. Tony myśl gdzie to wszystko się zaczęło... Ja i Pepper pierwszy raz spotkaliśmy się w banku, ale Gena tam nie było. Zaraz akademia przecież tam to się zaczęło, tam się w trójkę spotkaliśmy. Wstałem i jak najszybciej mogłem przemieszczałem się ku akademii jutra. Wpadłem tam z wielkim hukiem i zacząłem biec korytarzem krzycząc jej imię, dotarłem do końca korytarza i pobiegłem po schodach na pierwsze piętro.



Tony: Pepper !!



Pepper: Tony ?! Tony pomóż mi !!



Tony: Zaraz, gdzie jesteś ?



Pepper: W sali biologicznej, szybko !!



Wbiegłem do sali, była tam. Widok był jeszcze bardziej przerażający niż na monitorze, miała na sobie białą szpitalną koszulę, całą we krwi. A gdy do niej podszedłem ten pajac aktywował test. Z sufitu wysunął się laser i zaczął iść w jej stronę, a ja żeby go zatrzymać znów musiałem rozwiązać zagadkę, a raczej ułożyć wzór i znów miałem ograniczony czas, czyli dopóki laser nie przetnie Pep na dwie części. Tak udało mi się zatrzymałem laser, teraz mogłem ją uwolnić. Podbiegłem do maszyny tortur, ale kolejna niespodzianka, bo to nie były zwykłe uprzęże, do ich otworzenia potrzeba pilota, ale nie mam czasu go szukać, wziąłem coś co było przyczepione z boku i tym próbowałem to rozwalić, ale nic z tego muszę znaleźć inne wyjście, wszedłem za mechanizm by znaleźć kable odpowiedzialne za uprzęże. Zalazłem i przeciąłem, udało uwolniłem Pepper, złapałem za rękę  i zacząłem ciągnąć ją za sobą ku wyjściu, miałem zamiar zabrać nas do zbrojowni z myślą, że tam będziemy bezpieczni, lecz pomyliłem się tam też Mandaryn zastawił pułapkę, gdy wpisałem hasło i drzwi otworzyły się, a ze środka wyleciały śrubokręty, zdążyłem ich uniknąć wszystkich, ale nie Pepper, nie uniknęła dwóch, obydwa wbiły się w brzuch jeden w lewy bok, a drugi prawie na środku.



Pepper: Tony.... ja... ja krwawie



Tony: Nie, nie tylko nie to



Przez chwilę trzymała rękę na lewym boku, z kąt najbardziej krwawiło, po czym osunęła się na ziemię. Podbiegłem do niej błagając by nie zamykała oczu, niech wytrzyma, jebany Gene, pierdolony Mandaryn, czemu on tak chcę mi wszystko odebrać ? Co takiego oni mu zrobili, co ja mu zrobiłem ?



Tony: Pepper bądź silna nie zamykaj oczu, proszę



Pepper: Nie, ja... ja... nie.. dam... rady



Tony: Nie zostawiaj mnie



Pepper: Tony... nie...płacz. Ja zawszę będę przy...Tobie



Zamknęła oczy, umarła na moich rękach. W tym momencie się obudziłem, byłem w szpitalu w sali po operacyjnej,  obok mnie była Pepper, którą zbudziłem siadła na łóżku i złapała z moje ramię.



Pepper: Tony wszystko w porządku ? Co się dzieje ?



Tony: Pepper ty żyjesz, jak ja się cieszę



Odetchnąłem z ulgą i przytuliłem ją by wiedzieć, że to dzieję się na prawdę. Wiem, że to był sen, ale był strasznie realistyczny. Powiedziałem jej, że to tylko koszmar, a ona chciała wiedzieć co takiego mi się śniło, więc także to jej opowiedziałem. To wszystko bardzo mnie zdenerwowało.



Pepper: Spokojnie Tony, to tylko sen, ja tu jestem jeszcze nie umarłam, a Mandaryn podróżuje soie po wymiarach



Tony: A wiesz kim na prawdę jest Mandaryn ?



Pepper: Nie, a ty wiesz ?



Tony: Niestety tak, ale nie chcę ci mówić, by cię nie narażać



Pepper: I tak się mu narażam jako księżna Makluan



Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć, więc tylko głupio się uśmiechnąłem i z powrotem położyłem na tym jakże wygodnym łóżku. Widziałem, że Pepper chce puść do siebie na co nie chciałem pozwolić, nie dawno śniło mi się, że umarła, a ona chce sobie tak po prostu wyjść.



Tony: Pepper zostań ze mną do rana, bo ja się boję, że znowu będę mieć koszmar.



Pepper: Weź mnie nie rozśmieszaj. Wielki Iron Man boi się koszmarów haha



Tony: Hehe teraz jestem Tony, a Tony boi się nie tylko koszmarów



Pepper: Haha przestań mówić  jak sześcioletnie dziecko.



Tony: A jak nie przestanę..?



Pepper: To nie zostanę z tobą



Tony: W takim razie przestane. Czyli zostaniesz ?



Pepper: Tak Toneczku, mamusia z tobą zostanie



Tony: Mamusiu.... ?



Pepper: Tak synusiu...?



Tony: Dasz mi buziaka na dobranoc ?



Peppper: Nie !



Tony: Buuu... zła mama, mama zła



Zaczęliśmy się śmiać, staraliśmy się być cicho, ale to było trudniejsze niż myślałem. Po jakieś godzinie uspokoiliśmy się. Tym razem pierwszy zasnąłem ja.



 ~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Tony zasnął, a ja wpatrywałam się w niebo za oknem, myśląc o tych makluańskich sprawach. Może nie dawałam po sobie poznać, ale bardzo przejęło mnie to wszystko, te sprawy makluan, a do tego te bardziej przyziemne spawy, a właśnie za 3 dni bal halloweenowy, ciekawe czy do tego czasu wypuszczą nas z tond. Chciałam wrócić do siebie, ale Tony przygniótł mnie swoją ręką i znów przyszło do mnie pytanie, gdzie jego koszulka. No nic na pewne pytania nie poznamy odpowiedzi. Odwróciłam się do niego tyłem i usnęłam. Obudziłam się o siódmej rano, Tony jeszcze spał. Starałam się wyjść, jak najciszej by go nie obudzić. Lecz moje starania poszły na marne.



Tony: Już uciekasz, aż tak się ze mną źle śpi ?



Pepper: Tak, muszę już iść i sorki ja cię obudziłam, nie chciałam



Tony: Nie obudziłaś mnie. No to do później.






Pepper: Do później



Wyszłam z jego sali i poszłam do swojego pokoju, wiem, że gdy byłam w hibernacji tata przyniósł mi rzeczy, wyciągnęłam z torby luźną żółtą bluzkę i ciemne jeansy oraz kosmetyczkę. Weszłam do łazienki w mojej sali, bosz jak tu domestosem śmierdzi. Szybko się ubrałam i postanowiłam pójść porozmawiać z lekarką im szybciej tym lepiej, bo czym bardziej zwlekam, tym jestem bardziej niepewna. Wyszłam z pokoju, nie wiedziałam, gdzie ma gabinet, więc postanowiłam popytać się pielęgniarek, ale miałam pecha z pierwszą, kto takie babsztyle w takim miejscu zatrudnia. Ja się grzecznie pytam gdzie znajduje się gabinet doktor Anny, ona wyjeżdża mi, że ona GPS nie jest, ale była milsza, która nawet podprowadziła mnie do jej gabinetu.



Pepper: Dzień dobry, doktor Kashumez, zgadza się



Anna: Mów mi doktor Anna właśnie miałam iść do ciebie, bo dostałam wyniki, możemy je przejrzeć wspólnie



Pepper: Właśnie przyszłam w sprawie tych badań



Anna: Nie mam zbyt dobrych wiadomości, wyniki wyszły źle



Pepper: Bo nie miały prawa wyjść dobrze



Anna: A czemu tak sądzisz ?



Pepper: Na początku może mnie pani wziąć za wariatkę, ale ja nie jestem w 100% człowiekiem, mam w sobie zasiane smocze nasienie, a co z tym się wiążę makluańką krew



Anna: Ładna bajeczka, ale z badań wynika, że masz raka szpiku, białaczkę



Pepper: Mówiłam, że weźmie mnie pani za wariatkę, ale ja mówię prawdę, proszę podać mi rękę



~~~~Perspektywa Anny~~~~

Dziewczyna miała rację wzięłam ją za wariatkę, ale gdy podałam jej rękę, a gdy spojrzała mi w oczy to jak bym przeniosła się w inne miejsce i wtedy zrozumiałam, że dziewczyna mówi prawdę. Widziałam co się z nią działo, gdy przez te dwa dni była nieprzytomna.  



Anna: Dobra teraz ci wieże



Pepper: Więc mogę na panią liczyć



Anna: Oczywiście, zawsze i wszędzie



Pepper: I to ma zostać między nami



Anna: Tak, to ja wpiszę w kartotece, że to zwykłe przemęczenie



Dziewczyna poprosiła o wypis, chciałam bardziej poznać jej możliwości. Możecie myśleć, że chcę na niej poeksperymentować, ale ja chcę poznać bardziej jej organizm, by wiedzieć jak później mam pomóc więc odmówiłam. Wyszła a ja wróciłam do uzupełniania kartoteki.