Muzyka

sobota, 31 października 2015

Rozdział 13: Spięcie





~~~~Perspektywa Pepper~~~~



Byliśmy w zbrojowni, Tony opowiadał mi o zbrojach, co mnie bardzo zaciekawiło. Wcześniej nic oprócz "swoich" spraw mnie nie obchodziło, nawet lekcje. Powiedział, że może zbudować mi zbroje. Hymm.. może jak ją dostanę to oddam mu za śmieciarkę.. trzeba to rozmyślić, kurde znowu odzywa się ta diaboliczna strona. Dobra spokój, idziemy teraz po Rhodyego i do pizzerii " Las Palmas"na Midtown. Nigdy tam jeszcze nie byłam, ale Tony z Rhodym mówią, że robią tam najlepszą pizze w Nowym Jorku, pozostaje mi tylko uwierzyć im na słowo. Po 15 minutach byliśmy już przy pizzerii, nie mogę z tej nazwy "Las Palmas". Weszliśmy do pizzerii i siadaliśmy w ostatnim wolnym stoliku, super akurat jest przy oknie. Uwielbiam patrzyć przez okno, mogę dostrzec świat innych ludzi normalnie kino na żywo, zaczęliśmy gadać, gdy podeszła do nas kelnerka. Zamówili dwie pizze, na pytanie dlaczego aż dwie dostałam odpowiedź, że Rhody ma duży apetyt. Kelnerka przyniosła nam pizze, mieli racje jest pyszna, po dwuch kawałkach miałam, bo naprawdę duża ta pizza i na serio Rhody potrafi dużo zjeść, gdzie to mu się mieści, no nic chyba muszę do toalety.



Pepper: To ja zaraz, muszę pilnie do toalety



James: Tylko nie do takiej toalety jak Tony



Pepper: Czyli .. ?



James: Że idzie i nie wraca



Pepper: Tony nie mów, że w kiblu się spłukujesz hhaha ! Ok ja zaraz wracam



Tony: Ja się w kiblu nie spłukuje !



Weszłam do pomieszczenia z kabinami i kogo spotkałam pannę słodka gadka do Tonego, tak chodzi mi o tą całą Whitney. To ja próbuję być dla niej miła, a ta uważa mnie za jakiegoś śmiecia, no ja kiedyś nie wytrzymam i jej przypierdolę !! Ale na początku będę miła.



Pepper: Hejka Whitney



Whitney: My się znamy. Bo sobie nie przypominam, żadnej rudej szkarady



Pepper: Chodzimy do tej samej klasy i nie jestem żadną szkaradą !!



Whitney: To ty lustra w domu nie masz






Pepper: No faktycznie, pożyczyłam ci jak powiedziałaś, że ci pękło jak się przeglądałaś. To kiedy mogę je odzyskać



Whitney: Nie będę zniżać się do twojego poziomu



Pepper: Chyba podwyższać, bo ja żeby zniżyć się do twojego musiałabym się na podłodze położyć, ale i tak będę na wyższym. No to żegnaj, nie miłego dnia i ciuss...



Hahha! Chyba siadłam na jej ambicje, bo zrobiła się czerwona jak cegła i wyszła trzaskając drzwiami. Oj chyba blondi ciśnienie skoczyło hahaha. Wyszłam z kabiny, umyłam ręce i z powrotem wróciłam do chłopaków. Zdziwiło mnie to, że tak szybko zniknęła pizza, no cóż przynajmniej mniej siedzenia bezczynnie. Usiadłam obok Rhodyego, bo znowu pojawiła się pewna osoba, która zajęła moje miejsce, tak to znowu Whitney i zaczęła kleić się do mojego nowo poznanego kolegi, a może już przyjaciela, nie wiem cza by było z nim pogadać, czy moglibyśmy zostać przyjaciółmi.



~~~~Perspektywa Tonego~~~~



W czasie gdy Pepper była w toalecie ja z Rhodym kończyłem jeść pizze, nagle z hukiem otworzyły się drzwi od kibla, myślałem, że to Pepper się na coś zdenerwowała, ale nie to była Whitney, czyżby było jakieś spięcie i mnie przy tym nie było ? Miałem nadzieje, że pani Perfekcyjna nas nie zauważyła, ale byłem w wielkim błędzie, bo zaledwie po kilku sekundach na miejscu w którym siedziała Pepper teraz siedzi Whitney.. i ten jej przesłodzony głosik.



Whitney: Hej Tony mogę się przysiąść ?



Tony: Przecież już siedzisz



Pepper: Już.. je...stem..... Co ty tu robisz ?



Whitney: Tony mnie zawołał bym się przysiadła



Tony: Co?? Ja..



Pepper: Okay spoko, Rhody posuniesz się chciałabym siąść koło okna



James: Już się przesuwam. Dobra to może ja pójdę po coś do picia, to co chcecie ?



Tony: To ja poproszę sok marchewkowo-jabłkowo-bananowo, a ty Pepper co byś chciała



Pepper: Sok wieloowocowy, dzięki



Whitney: Mi weź dietetyczną colę



James: Okay, czyli sok marchewkowo-jabłkowo-bananowo, wieloowocowy i cole



Whitney: Dietetyczną !



Świetnie ja chcę z tond wyjść jak najszybciej, no może mógł bym tu posiedzieć, ale bez Whitney. A Rhody wymyślił sobie napoje, no okay. Po kilku minutach wrócił z tacą pełną napoi, czego chyba Pepper, bo wpatrzona była w okno, chyba nie polubiły się z Whitney, ba na pewno, a w ogóle kto lubi Whitney, chyba tylko ten kto nie poznał jaj drugiej strony, czyli połowa szkoły. Nie znoszę jak robi z siebie ofiarę, a wszyscy jej wierzą. Wziąłem swój sok i Pepper.



Tony:  Pepper... Pepper... ziemia do Pep, nie śpimy żyjemy...



Pepper: Jestem, jestem.. mówiłeś coś ?



Tony: Rhody wrócił z napojami, proszę to twój



Pepper: Dzięki, to ja jeszcze pójdę po słomkę i wracam



  
Tony: Siedź ja pójdę



Pepper: Nie musisz, ja zaraz wrócę... Widzę że masz ciekawsze zajęcie



Whitney: No właśnie nie musisz. Tony ma o wiele więcej ciekawszych zajęć niż usługiwanie takim rudym małpą jak ty



Pepper: Właśnie widzę musi usługiwać takiemu poczwarnemu pustakowi, który nic nie potrafi, a i nadal czekam na lustro



Jej ten konflikt robi się coraz bardziej zażarty, chyba za niedługo przerobi to się w otwartą wojnę. Pepper poszła po słomkę, a Whitney poniżona siedziała z fochniętą miną, chwile potem wróciła ruda ze słomką i zajęła miejsce na przeciwko Whitney, co chyba obydwóm się bardzo nie podobało. Zaczęliśmy gadać o różnych sprawach, ale Pep znowu była nie obecna. Whitney pod pozorem pójścia do toalety wstała i z premedytacją wylała na Rudą całą swoją cole, według niej to był nie chcący, ale my widzieliśmy te "nie chcący" teraz to będzie zadyma.



Whitney: Oj wybacz..



Pepper: Osz tyy... małpo ja ci zaraz pokażę, co to znaczy zadrzeć ze mną



Tony: Odpuść nie warto



James: Popieram. Lepiej chodźmy



Za późno Pepper rzuciła się na plecy Whitney, oczywiście była o wiele lżejsza od Whitney, więc ta nawet się nie zachwiała, ale ma słaby punkt, tak obcasy, Pepper najpierw waliła jak popadnie, przez co wyproszono je z knajpy, ale prawdziwa wojna rozpoczęła się na ulicy próbowałem je rozdielić, ale nic z tego. Blondyna, która kiedyś chodziła na lekcje obrony zaczęła je wykorzystywać, ale ruda i tak sobie świetnie dawała radę najpierw pociągła ją za włosy i kopnęła w kostkę przez co straciła równowagę i upadła pociągając za sobą Pep zaczęły się na wzajem przygwożdżać do ziemi, na początku przewagę miała większa, czyli Whitney, ale ruda zrobiła coś czego się nie spodziewaliśmy, wyślizgła się z pod blondyny i przywaliła prosto w nos. Whitney zaczęła lecieć krew i pobiegła do pobliskiego baru, pewnie do toalety. Podszedłem do niej i pomogłem wstać było widać, że jest bardzo zmęczona po walce, ledwo co stała na nogach, ale upierała się, że da radę lecz chwilę potem upadła, znów pomogłem jej wstać i znów upierała się przy swoim "dam radę sama" właśnie widzę, gdy znów miała upaść złapałem ją i wziąłem na ręce, próbowała się wyrwać, ale ni dała rady. Razem z Rhodym postanowiliśmy zabrać ją do nas, bo Roberta jest na rozprawię i raczej do wieczora jej nie będzie, gadaliśmy szeptem, gdyż Pepper usnęła, ale słodko wygląda...Tony opanuj się to twoja przyjaciółka.... Dotarliśmy do domu, położyłem ją na sofie w salonie i poszedłem po apteczkę i lód by opatrzyć jej rany, nie były zbyt poważne małe zadrapania po paznokciach, kilka siniaków i zdarty lewy łokieć i do tego od walnięci w nos spuchnięty prawy nadgarstek, nie źle jej przywaliła, ale należało się jej, przynajmniej nie będzie z nią zadzierała. Gdy wróciłem z potrzebnymi rzeczami Pepper miała otwarte oczy i nieprzytomny wzrok.



Pepper: Gdzie ja jestem ? Co się stało



Tony: Jesteś u nas, nie pamiętasz bójki z Whitney ?



Pepper: Coś tam pamiętam...Aućć boli mnie ręka



Tony: No, nie za dobrze ona wygląda, masz przyłóż lód, trochę złagodzi



Pepper: Dzięki. Fuj cała się lepie



Tony: Po coli, mogę ci pożyczyć jakieś ubrania o ile zgodzisz się założyć męskie ciuchy



Pepper: Byłabym bardzo wdzięczna



Tony: Nie ma sprawy zaraz przyniosę i pokażę ci gdzie jest łazienka.



Pepper: Okej



Poszedłem do pokoju po jakieś rzeczy dla Pepper, Z szafy wygrzebałem jakąś koszulkę, ale nie mam żadnych spodni, które by na nią pasowały, a jej są całe z coli no nic może zaraz jeszcze coś znajdę. Wróciłem do salonu i podałem jej koszulkę mówiąc, że nie mam jej dać jakich spodni i zaprowadziłem do łazienki. Powiedziałem że jak chce może umyć głowę. Gdy ubrała koszulkę, która długością sięgała połowy ud i umyła głowę, wszedłem do środka stała oparta o wannę, a ja nastawiłem jej pranie dorzucając kilka swoich rzeczy.



Pepper: Mówiłeś, że to koszulka nie sukienka haha






    
Tony: Przynajmniej nie potrzebne ci spodnie. Idziemy coś oglądać. Rhody właśnie wyszedł na jakiś wykład, więc zostaliśmy sami.



Pepper: Okej jestem za, a masz jakieś ciekawe filmy ??



Tony: Zobaczy się co leci w telewizji, jeśli nic nie znajdziemy przekopiemy płyty DVD.



Pepper: No to chodźmy



Zeszliśmy do salonu oglądać telewizję, jak zwykle nic ciekawego wspólnie postanowiliśmy przypomnieć się dzieciństwo i obejrzeć  "Gdzie jest Nemo". W środku bajki dołączył do nas Rhody i w trójkę oglądaliśmy bajkę. Wieczorem ubrania Pepper były już suche, więc mogła się przebrać i iść, co też uczyniła, chciałem ją odprowadzić, ale ból w kratce przypominał o ładowaniu. Ból był prawie nie do wytrzymania, zgoił mnie w pół.



Pepper: Tony nic ci nie jest ??

     
Tony: Nic mi nie jest wszystko gra



James: Powiedzmy jej, ale najpierw chodźmy do zbrojowni



Tony: Dobra, to chodźmy, chodź Pepper z nami, muszę ci coś ważnego powiedzieć



Doszliśmy do zbrojowni ściągnąłem bluzkę i podłączyłem implant do ładowarki. Wyjaśniłem Pepper co to za mechanizm, dlaczego go mam i w jaki sposób w ogóle doszło do tego, że go mam.



Pepper: Czyli te kółeczko utrzymuje cię przy życiu. Tak ?



Tony: To kółeczko to implant i tak bez tego nie mogę żyć



Pepper: Tok mi przykro z tego wszystkiego. To się nie mieści w głowie ile nieszczęścia cię spotkało, a ja narzekałam że mój ojciec spędza ze mną za mało czasu



Tony: Nie ma co się smucić, ja się cieszę, że żyję i mam takich wspaniałych przyjaciół jak ty i Rhody



James: Się wie. No to co idziemy cię odprowadzić Pepper ?



Pepper: Jak chcecie to możecie



Poszliśmy odprowadzić Pepper. Po 30 minutach byliśmy z powrotem, poszedłem pod prysznic i do łóżka przed zaśnięciem moje myśli zaprzątała mała, chuda, rudowłosa, wojownicza dziewczyna, czyż bym na serio się zakochał ??



>>>>.......<<<<



Oto rozdział. W komentarzach wyraźcie swoją opinie, czekam. Miał być trochę wcześniej, ale miałam problemy z internetem, ale jest nie długo kolejny :**